Strony

niedziela, 13 lipca 2014

Z plecakiem na Łemkowyne

Witajcie,
dziś nie będzie roślin, zwierząt, nie będzie też historii i pięknych zabytków czy krajobrazów. Dzisiaj będzie porada, praktyczna porada.
Skąd pomysł na ten artykuł? Z obserwacji - i irytacji...
Tyle mówi się o bezpieczeństwie na szlaku, o rozwadze, ostrożności, przygotowaniu...
A tymczasem na szlaku ogląda się sceny rodem z mało budżetowych komedii amerykańskich..

Nie będziemy podawać przykładów, wskazywać "palcem". Powiemy o tym o widzieliśmy, i co sami "przeszliśmy" - i co się może w BN przydać, a co - nie. No i czego nie warto brać, mimo "dobrej reklamy" sklepów i producentów.

Zacznijmy od plecaka.
Powiecie - plecak jaki jest każdy widzi. A niekoniecznie. Plecak turystyczny (i każdy inny też!) powinien być odpowiednio dopasowany do wędrowca. Drobna, młoda, cienka jak trzcina dzieweczka nie będzie dźwigać przez 30 km 75 - cio litrowego plecaka. No właśnie - pojemność. Na dłuższą, pieszą wyprawę warto zabrać plecak o pojemności co najmniej 55 litrowy, a najlepiej - 75 litrowy. Plecaki takie posiadają zazwyczaj kilka komór. Jednokomorowe plecaki o takiej pojemności to prawdziwe zło! I wiem to z autopsji. Nie chodzi o to że jest słabszy bądź mniej pakowny. Po prostu taki plecak trzeba za każdym razem rozpakowywać, bo nie wszystko można przecież zostawić "na wierzchu". W plecaku wystarczą dwie komory, najlepiej rozdzielone kawałkiem materiału zaciskanym na sznurek ze stoperem. Spotykane są też przegrody na suwak, ale takie suwaki często się psują i zacinają. Plecak koniecznie powinien posiadać zewnętrzne kieszenie do przenoszenia podręcznych drobiazgów, butelki z wodą etc. Oprócz tego warto, by posiadał różnorakie sznurki, troczki do przymocowania np. karimaty, śpiworu czy podręcznej bluzy. Plecak powinien być wykonany naturalnie z nieprzemakalnego materiału, a najlepiej by posiadał w "zestawie" wodoodporny pokrowiec, który można założyć na plecak w razie deszczu. Niewyobrażalny wręcz jest też brak pasów biodrowych i piersiowych, tak przydatnych po drodze, bo odciążających kręgosłup. Szelki powinny mieć możliwość regulacji, i zabezpieczenia przed niekontrolowanym "rozregulowaniem". Zamki, sprzączki, suwaki i klamry powinny być wykonany z solidnego materiału. Tutaj sprawdza się plastik - plecak jest lżejszy, co przecież jest ważne na szlaku.
http://archiwumallegro.pl/

Buty

Bez butów daleko nie zajdziesz...
W sandałach, japonkach, tenisówkach czy "markowych najkach" też...
Na Lemkowynę wyrusza się w butach klasy HIKING (określane jednak przez wszystkich, przez nas też - jako obuwie trekkingowe). I to nie byle jakich. My preferujemy buty marki Campus - i to kupione w "autoryzowanym" sklepie. Buty tej firmy nie zawiodły Nas nigdy...
Buty w górach muszą sprawdzić się w każdych warunkach terenowych i pogodowych.  Powinny mieć wyższą cholewkę, by chronić kostkę przed skręceniem podczas marszu po nierównym, nieznanym terenie. Warto by obuwie częściowo było zrobione ze skóry nubukowej - twardej i odpornej na uszkodzenia. Taka skóra powinna znajdować się na "czubkach" i piętach - czyli tam gdzie stopie grozi największe niebezpieczeństwo. Oczywiście podeszwa powinna być gruba, mocna, i odpowiednio profilowana, by chronić przed poślizgnięciami, przebiciem itd. But powinien też być "podwójnie" łączony - na kleju, i szwami. Wtedy mamy gwarancję że but nas nie zawiedzie.. Buty tego typu często mają wodoodporne membrany - my osobiście ich nie lubimy. Buty "zwykłe", bez wodoodpornej warstwy wewnątrz są bardziej przewiewne, co cenimy szczególnie w lecie, a mimo to i tak są mocno odporne na przemoknięcie. By ochronę przed wodą zwiększyć, buty warto zaimpregnować specjalnym środkiem w sprayu.
http://www.okazje.info.pl/

Mapa, krzywomierz, kompas, mapnik

Mapa i kompas to podstawa, i nie musimy chyba tego mówić. Chociaż - spotykaliśmy odważnych, wędrujących po BN bez takich "zabawek"... Bez komentarza :)
Mapa powinna być aktualna, i sprawdzonej, zaufanej firmy. Bardzo dobre są mapy firmy Compass, oraz firmy Cartomedia. My korzystamy z map tej drugiej firmy. I bardzo sobie je chwalimy. Na mapach tej firmy naniesione jest m. in. nieistniejące już dziś osadnictwo, cerkwiska, zapomniane cmentarze itd. - czyli to, co związane jest z historią BN. Mapy te są przejrzyste i czytelne. Legenda zawiera proste symbole. Dobrze dobrane są również kolory. No i to co najważniejsze - mapy są dokładne i aktualne. Są to tradycyjne, papierowe mapy w skali 1 : 50000 (w każdym razie my takich używamy). Nie polecamy natomiast map "plastikowych". Nie rozmokną, to fakt, ale dość szybko się łamią, i zmieniają w puzzle. Poza tym np. zdarza się że rozcinają ściany plecaków ostrymi kantami. Kiedy idziecie w góry nie wierzcie świecie w słowa pogodynki - tutaj przyroda często rządzi się własnymi prawami. Dlatego jeśli nie chcecie mieć mapy w stanie płynnym, to zaopatrzcie się w dobry mapnik. Może być to solidny, na wpół profesjonalny sprzęt, a może być to też wodoodporny, przezroczysty woreczek zapinany i ze sznurkiem - cokolwiek nazywa się mapnikiem, ma cenę podobną. My unikając kosztów, długo chodziliśmy z mapą bez osłony - kończyło się to jednorazowym wykorzystaniem mapy, gdyż "zabijała" ją pogoda. Cóż, taniej wyszedłby nas mapnik i mapa - człowiek uczy się na błędach...


mapnik zamknięty...

..oraz jego zawartość


Kompas

Krzywomierz (zwany kurwometrem) - to urządzenie do mierzenia odległości na mapie z "automatycznym" przeniesieniem jej na skalę rzeczywistą. Na ogół krzywomierzem można mierzyć kilka podstawowych skal (1:25, 1:50, 1:75), dlatego warto mapę i krzywomierz dopasować do siebie. Krzywomierze dawniej produkowano "manualne", w takich urządzeniach odległość mierzy kółeczko, a wynik prezentuje tarcza ze wskazówką i skalami. Teraz coraz częściej spotyka się krzywomierze elektroniczne, na baterie. Jak one działają to nie wiemy - nie ufamy elektronice na szlaku.
Kompas na szlaku często się przydaje, i o tym dyskutować nie będziemy :) I dobry kompas nie kosztuje dużo, nie musi wyglądać efektownie - my wędrujemy z małym kompasem w plastikowej osłonce, i jeszcze nigdy nas nie zmylił. no ale i dbamy o niego. Kompas trzeba trzymać z daleka od metali, gdyż w ten sposób można rozmagnetyzować igłę, i wtedy zamiast na przysłowiową północ, możemy nagle wywędrować w innym kierunku....
Krzywomierz

Prowiant

W góry nie chodzimy obładowani daniami z górnej półki. A że na łonie natury wszystko smakuje lepiej, to i do szczęścia niewiele nam trzeba.
Pije się wodę, i to najlepiej czystą, źródlaną, niesłodzoną - cukier bowiem wzmaga pragnienie. W chłodne dni - np. gdy pada deszcz (o śniegu latem w BN raczej rzadko się słyszy) warto zabrać w termosie gorącą herbatę, i tą można już posłodzić dla dodania sobie energii, ale nie jest to konieczne. Nie polecamy orenżad i tym podobnych mikstur - po nich chce się pić, poza tym podrażniają często gardło, a choroba na szlaku to prawdziwy kłopot.
Pijemy wodę, a co jemy?

Jemy oczywiście konserwy. Ale najlepiej kupować konserwy bez "kluczyka" - są pewniejsze. Konserwy z kluczykiem podczas transportu mogą się "rozluźnić" i zepsuć, a zjedzenie takiej konserwy może wyprowadzić człowieka "nogami do przodu" - i to wcale nie do celu wędrówki... Sami mieliśmy kłopoty z takimi puszkami, więc wiemy co mówimy :)
A co jemy "na ciepło"? Najprostszym daniem jest zupka "chińska" - szybka i łatwa w przyrządzeniu, a rozgrzewa i dodaje ciut energii. Może nie grzeszy smakiem i zawartością witamin, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

Słodycze - na szlaku zawsze warto mieć pod ręką jakiegoś batona lub czekoladę. Cukier bowiem dodaje energii, i często jest "motywatorem" na szlaku, niekiedy wręcz dodaje więcej sił niż solidna kanapka. Jednak za dużo słodyczy szkodzi - bo potem musimy wypić dużo wody, a wędrowanie z "zalanym" brzuchem nie jest zbyt przyjemne.
Nie zapominajmy o pieczywie - bez bułki / chleba kanapki nie zrobimy przecież :) Oczywiście całość trzeba dobrze zapakować, by nie zawilgła, nie szczerstwiała itd..


Sztućce, kubek, nóż, latarka, otwieracz, termos

Sztućce - warto mieć ze sobą sztućce turystyczne - takie 3 w 1 - widelec, nóż i łyżka. Można za ich pomocą obalić zarówno zupkę, jak też i konserwę czy kiełbasę z ogniska. Dobrze by mieć na nie pokrowiec - wtedy nie zafajdają nam całego plecaka na szlaku (nie zawsze ma się możliwość ich umycia w wodzie). Nasze "zestawy" kupiliśmy w Biedronce :) Tanio co najważniejsze, a jakość bardzo dobra. Na fotografii prezentujemy rzecz jasna tylko 1 komplet ;)


Kubki - można zabrać ze sobą zarówno kubek blaszany - mocny, solidny, choć uciążliwy ze względu na to że często brzęczy jak owczy dzwonek, jak również i kubek plastikowy - teraz można kupić kubek, który nie zepsuje się pod wpływem wysokiej temperatury zawartości. Jednak nie da się w takim kubku gotować na ognisku. Jednak jeśli nie zamierzacie pichcić na wolnym ogniu - warto zabrać kubek plastikowowy, bo jest i lżejszy, i cichszy - słuchanie przez kilka godzin metalicznego podźwięku w plecaku na prawdę może irytować...

Nóż - w górach bez niego źle się żyje wędrowcom. Potrzebny jest zarówno do przekrojenia bułki, jak i do rozcięcia zasupłanej na "amen" sznurówki. Wielofunkcyjne scyzoryki to skarb, dzięki któremu można np. zreperować plecak. A najlepiej jest mieć ze sobą dwa noże - duży i mały.Tak "mamy" my - mały nóż, najlepiej scyzoryk to tak jak wyżej, wielofunkcyjne narzędzie, a duży nóż służy przede wszystkim do cięcia. A kto wie, "nóż-widelec" zaatakują nas podczas wieczornego marszu mieszkańcy pozaziemskiej cywilizacji, kanibale z wysp Pacyfiku, lub jacyś żądni krwi zbójnicy - wtedy tanio swego życia nie oddamy.. :)

Latarka - jest od pewnego czasu naszym oczkiem w głowie, kiedy to dzięki niej właściwie udało się nam ewakuować z BN po nieudanej wyprawie. Powinna świecić na tyle mocno, by można było przy niej wędrować nawet po nierównej drodze przez las. Nie trzeba na szlaku reflektora przeciwlotniczego :)
Do latarki warto zabrać dodatkowy komplet baterii, chyba że macie urządzenie z wbudowanym akumulatorem ładowanym przez przewód.



Otwieracz do konserw - nasz "szef kuchni". Jako że nie kupujemy konserw z kluczykiem (mamy nauczkę ) to jest nam niezbędny. A że dużo nie warzy - lepiej go nieść, niż potem chorować...

Termos - w upalne dni się nie przydaje, ale gdy jest chłodno - ciepła herbatka poprawia samopoczucie. Ale szczerze mówiąc - na słotę i zimno najlepszy jest szybki marsz i ciepła, wodoodporna odzież, a termos latem uważamy za zbędny balast. I to całkiem spory. Jednak zimą się z nim nie rozstajemy, ale to historia na inny czas...

Apteczka - ta przydała się wielokrotnie. Najważniejsze w niej są plastry z opatrunkiem i bez opatrunku, małe gaziki oraz coś do przemywania ewentualnych skaleczeń - spirytus salicylowy lub woda utleniona. Plastry przydają się nie tylko przy skaleczeniach, ale i jako warstwa wspomagająca gojenie się odcisków:) Niezbędnym też wydaje się nam być bandaż elastyczny i maść na ból mięśni która przyniosła nam nieraz ukojenie. Nie należy zapomnieć też o tabletkach przede wszystkim przeciw gorączkowe i na problemy z żołądkiem.


Nici, igła, zapasowe sznurowadło, agrafka, guzik - zestaw szwacza :D. Zdarza się czasem, że podczas wędrówek zapinając koszulę czy spodnie urwiemy guzik i co wtedy - przebierać? Nie:) o ile nie zgubiliśmy guzika w gąszczu trawy to można go przyszyć.  Ale tracić czas na szycie na szlaku gdy tyle ciekawych rzeczy czeka nas do zobaczenia - nie warto. I tu wkracza do akcji Agrafka :)do wieczora kiedy to będzie można na spokojnie uzupełnić braki w ubraniu spełni swe zadanie i zapewni nam ten komfort że koszula będzie względnie zapięta:) Jeżeli guzik zgubimy warto mieć zapasowy:) a co do sznurowadeł to również wydają się nam niezbędne, nie da się przecież iść w niezasznurowanych butach - a starą sznurówkę nie zawsze można związać.

Ubiór
Beskid Niski to jednak pasmo górskie i pogoda potrafi być zmienna:)Należy przygotować sobie rzeczy które zapewnią nam ubiór "na cebulkę". Odzież powinna być względnie luźna wykonana z jak najbardziej naturalnych materiałów mamy tu na myśli bawełnę. Sprawa ta tyczy się szczególnie tych ubrań, które nakładamy od pasa w górę. Osobiście dla Pań serdecznie polecam biustonosze sportowe - które są o niebo wygodniejsze i sprawdzają się doskonale w warunkach wędrówki. Koszulki powinny być z krótkim rękawem, na szelkach nie są za wygodne, poza tym słońce może nadmiernie opalić nam ramiona. co do słońca konieczna jest ochrona przed nim w postaci czapki z daszkiem. Nie polecamy jeansów - na wędrówki najpraktyczniejsze są takie w których możemy swobodnie pokonywać trasę. Bardzo fajne są spodnie które można "skrócić" na 3/4 poprzez odsunięcie dolnej części nogawki. warto zabrać bluzę z kapturem w razie nagłego zimna np po wyjściu na szczyt. Konieczny jest też deszczowiec - nie zajmuje dużo miejsca a w czasie deszczu na szlaku nie ma lepszej alternatywy dla parasola :)Najważniejsze by ubierać się wygodnie i stosownie do pory roku. A ręczniki..? proponujemy te wykonane z mikrofibry wchłaniają wilgoć i schną szybciutko :)

Telefon komórkowy
Choć z zasięgiem w BN bywa różnie warto mieć przy sobie komórkę z ładowarką. Przydaje się ona szczególnie gdy potrzebujemy pomocy. Koniecznością jest też by baterie w niej były naładowane stąd ładowarka :)

Śpiwór  - taka przenośna kołdra:)zapewni ciepło gdziekolwiek sienie położymy :)jeżeli nie planujemy nocować w innych porach roku niż latem i w pomieszczeniu, a nie w namiocie nie ma co przepłacać:)

Coś na komary - jako że te pasożyty czają się najbardziej w lasach, najlepiej zabezpieczyć się przed nimi kupując środek, który je odstraszy.

Aparat fotograficzny - konieczny nie jest, ale jeżeli chcemy mieć pamiątkę z naszych wędrówek - to dlaczego nie :)warto wtedy pomyśleć również o dodatkowych bateriach czy też ładowarce. Bezcenny jest na pewno pokrowiec na aparat fotograficzny - należy wsiąść pod uwagę, byśmy nie musieli nieść go na w ręce. Praktyczny jest taki zawieszany na szyi:)

Czego nie bierzemy:
Z racji, że nocowaliśmy po kwaterach agroturystycznych i schroniskach nie opisywaliśmy tutaj tego co może się przydać gdy nocuje się w namiocie, choć zapewne część rzeczy może się przydać i tu i tu:)
-rezygnujemy na pewno z nadmiaru bagażu nosimy przecież wszystko nosimy na plecach. Zabieramy przykładowo tyle podkoszulków na ile planujemy pobyt, ewentualnie jedną dwie więcej w razie przemoczenia lub nie wyschnięcia wypranej. Z kosmetyków zabieramy rzeczy które są nam niezbędne w utrzymaniu codziennej higieny osobistej, bez np rozmaitych kremów i kosmetyków do makijażu:) Wyznajemy też taką zasadę, by nie pić alkoholu na szlaku, ewentualnie w miejscu nocowania w zimie na rozgrzanie :)

Na koniec tego artykułu chcieliśmy Was serdecznie zaprosić do wędrówek po Beskidzie Niskim. Musimy się z Wami niestety pożegnać na okres wakacji z racji tego, że planujemy wypad w BN aby zdobyć materiał do nowych postów:) A na szlaku jak wiadomo internetu nie ma :)
Pozdrawiamy serdecznie!!
Udanego wypoczynku :)!

12 komentarzy:

  1. Plecak - jeszcze nie kupiłem takiego żeby mnie zadowolił - są, lecz w cenach zbyt wygórowanych. Po starych plecakach mam cały zapas klamer, sprzączek, troczków, sznurków i innej pasmanterii. Sam dostosowuję swój plecak do swoich potrzeb. Np. po co mi uchwyt na czekan przy braku klamerek to troczenie kijów trekkingowych?

    Buty - od lat używam... roboczych. Są atestowane np. pod kątem 8 godzin na nogach pracownika i muszą gwarantować odpowiednią wentylację, ochronę przed czynnikami zewnętrznymi itp. Ponieważ oba wielkie paluchy miałem już połamane, to wybieram takie ze stalową lub kompozytową osłonką - są cięższe, ale nie na tyle by zniechęcać mnie do ich użytkowania - poza tym w cenach o połowę, lub więcej niższych niż markowe "trekkingówki". Jest oczywiście kwestia fasonu na szlaku, ale ponieważ z zamiłowania ubieram się na modłę z lat 50, to i one ujdą.

    Mapy - bez niej mogę iść na Kasprowy (bo ustawię się w kolejce) ale nigdzie poza tym. Sam kupuję głównie Compassy - ale mam w kolekcji także Cartonmedie (potwierdzam ich wartość)
    Mapnik - za niecałe trzy dychy mają świetne w Decathlonie - sprzedaż także wysyłkowa.

    Kompas - teren lubi robić "cuda"... idziemy cały czas przed siebie a wracamy w to samo miejsce - nie chciało mi się wierzyć, ale sam taką przygodę miałem. Można odpuścić sobie busole, choć czasami zwłaszcza w przypadku konieczności zejścia ze szlaku bywa przydatna - od razu dodam - GPRS nie zastępuje kompasu!

    Krzywomierz - nie używam - w domu przy użyciu serwis uw typu wandermap obliczam trasę, lub kieruję się wyłącznie czasami przejścia.

    Niezbędniki - podstawa, multitoj także - do tego klika igieł, nitka i... cienka żyłka wędkarska do zszywania "siłowego" np. plecaka!

    Latarka - preferuję czołówkę, komplet baterii na zmianę to oczywistość, jak idę gdzieś gdzie spodziewam się szperania w zakamarkach, to dorzucam jeszcze ręczną - oczywiście LED - przewaga pod każdym względem.

    (to wszystko mam zresztą cały czas spakowane w plecaku)

    Otwieracz - używam noża.

    Jedzenie i picie - woda mineralna w butelkach PET, oraz konserwy (najlepiej pasztety - bo nie obciążają żołądka tak jak konserwy mięsne) i suchary, lub w zależności od trasy bułki, czy chleb. Słodycze koniecznie - dobre są Horalki bo lekkie, tyle że bardzo kruche, czekolada (na chłodniejsze dni), landrynki itp. Jestem zaprzysięgłym kawoszem - więc w termos idzie kawa - oczywiście tylko wtedy gdy po drodze nie przewiduję schroniska lub restauracji.

    Apteczka - konieczność - mała turystyczna, zmodyfikowana o taśmę opatrunkową i fenistil.

    Ubranie - spodnie Quechua i koszula flanelowa, lub podkoszulek. Odzież termoaktywna jest cacy ale droga i jak dla mnie zbyt szpanerska. Zapasowe zmiany tylko w przypadku obozów wędrownych nigdy więcej niż trzy pary skarpet i majtek, trzy podkoszulki dwie flanelówki i dwie pary spodni. Pierze się z dnia na dzień i nawet w razie deszczu można dosuszyć na sobie. Kurtka typu softshell - nawet w zimie - mam za sobą dwudziestokilometrowe marsze, w temperaturze kilkunastu stopni poniżej zera, będąc odzianym wyłącznie w podkoszulek, flanelę i softshella.

    Zresztą doświadczeniami można by się wymieniać długo - ważne by ruszyć tyłek sprzed telewizora i pokosztować szlaku samemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, że podzieliłeś się z nami swoim doświadczeniem:)właśnie to co najistotniejsze to to by pokosztować samemu wędrówki pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń
  2. Bardzo cenne i bardzo przydatne rady...dla kogoś kto wybiera się w góry, ale nie tylko...Na trasie też mamy mapę...Jest już sfatygowana...bo często jej używamy...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy:) cieszymy się że przypadł Ci do gustu nasz artykuł:) Pozdrawiamy serdecznie:)

      Usuń
  3. 55-litrowy plecak na kilka dni to zdecydowanie za mało...Na kilka dni mam 65-litrowy, ze śpiworem i karimatą wiązanymi na zewnątrz.
    Zgadzam się co do bawełnianych podkoszulków - są fajniejsze od koszulek "funkcyjnych" ze sztucznego materiału.
    O krzywomierzu słyszę pierwszy raz - może to także dlatego, że nigdy nie byłam w harcerstwie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaznaczyliśmy, że pojemność 55 litrów jest minimalna, wszystko zależy od warunków w jakich się planuje przebywać:)
      co do krzywomierza ja się dopiero spotkałam z nim na studiach także Twoja nieznajomość tej rzeczy nie jest odosobniona:)
      Pozdrawiamy serdecznie:)

      Usuń
    2. Bo wcześniej zamiast niego używało się cyrkla i pracowicie przekręcało nóżkami po trasie sumując odcinki np 5mm a następnie mnożąc je przez liczbę wynikłą z podziałki mapy... Po kilki razach mapa była podziurawiona niemiłosiernie.

      Usuń
    3. Niestety, albo nitką przemierzało się trasę co też było niezbyt dokładne:)ale dzięki takim wynalazkom planowanie trasy staje się łatwiejsze i mapa po kilkukrotnym przemierzaniu trasy nadal jest w dobrym stanie :)
      Pozdrawiamy:)

      Usuń
  4. Uroczy a zarazem praktyczny post :)
    Pozdrowionka pzresyałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy:) zapraszamy do dalszego czytania naszych wpisów:)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  5. Co do butów, to polecam wykonane w całości ze skóry, bez wstawek z materiału. Odpowiednia impregnacja ( tłuszcz + pasta wosk-żywica) zapewni wystarczającą wodoodporność. Na membrany nie ma co się patrzeć, ponieważ w pracującym bucie ich żywotność jest bardzo krótka. Sam mam demar trek i sobie chwale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie, membrany to ściema i chwyt marketingowy.. :)
      A buty skórzane - to prawda ;) Najlepiej smalec wieprzowy działa na skórę jeśli o tym mówimy :)
      Pozdrawiamy

      Usuń

Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!