Strony

niedziela, 22 października 2017

Oczami wędrowca - Wilsznia

Witajcie,

dzisiaj chcemy zabrać Was w miejsce odludne, gdzie dzisiaj królują lasy i podopieczni Magurskeigo Parku Narodowego. Miejsce jakże typowe dla Beskidu Niskiego. Trudno wręcz uwierzyć, że kiedyś była tutaj wioska, słychać było gwar codziennych rozmów i porykiwanie bydła. A tak było w Wilszni jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zapraszamy do lektury

Stare jabłonie i młode nasadzenia w Wilszni

Tereny dawnej wsi Wilsznia znajdują się w dolinie potoku noszącego tą samą nazwę. Od północy wieś zamykały stoki wzgórza Dił (583 m n. p. m.) i Wadernika (565 m n. p. m.). Od południa wioska opierała się o opadające do doliny grzbiety Łazyki i Berdziawy.  Od wschodu wieś graniczyła z nieistniejącą również wsią Smereczne, a od zachodu - sąsiadowała z Olchowcem.

Na początek nieco historii:

Nie wiele wiadomo o początkach samej osady. Na pewno istniała już w XVIII wieku, a zapewne powstała co najmniej  w wieku XVII. Prawdopodobnie początkowo była to kolonia wsi Olchowiec, służąca mieszkańcom do wypasu zwierząt, z czasem zasiedlona. W dokumentach pierwsze wzmianki pochodzą z 1784 roku. Niewiele można powiedzieć o wiosce w jej początkach - znajdowała się nieco na uboczu, w ciasnej dolinie potoku, a ponieważ nie wiódł tutaj żaden trakt,żadna droga - nikt tu zbyt często nie zaglądał.  Co też i było dla mieszkańców raczej powodem do radości, bo w ten sposób unikali większych zawieruch dziejowych. Według Z. Budzyńskiego w 1785 roku we wsi żyło 150 grekokatolików. 
Tereny te były własnością prywatną. Np. w XIX wieku właścicielami byli bracia Thonet z Wiednia (synowie słynnego Michaela Thonet, pioniera przemysłu meblowego w ówczesnych Austro- Węgrach), właściciele tarkaku i fabryki mebli giętych w Barwinku.

Przyczółki dawnego mostu - chyba powojennego..

W XIX wieku Ignacy Łukasiewicz, pionier przemysłu naftowego i twórca słynnej lampy naftowej, założył w Wilszni kopalnię ropy naftowej. Dało to możliwość dodatkowego zarobku. Bo trzeba zaznaczyć, że mieszkańcom żyło się tutaj raczej biednie. Nie brakowało gruntów, jednak były one niezbyt urodzajne, i wykorzystywano je jako pastwiska, głównie dla owiec. Dodatkowo pola znajdowały się na stokach wzgórz, i dotarcie do nich możliwe było często tylko na piechotę. Tak samo wyglądały zbiory. Do dzisiaj w układzie (np na mapach LIDAR) można zobaczyć zachowany tarasowy układ dawnych pól. Mieszkańcy Wilszni zarabiali na życie sprzedając płótno i wełnę, a także drewno z okolicznych lasów, będących ich prywatną własnością.  Drewno wożono  często daleko, bo aż do Krosna. Taka wyprawa zajmowała ponad jedną dobę, a organizowało ją zawsze kilku mieszkańców - w grupie łatwiej było przeprowadzać zaprzęgi przez wzgórza i brody. Wiele drewna sprzedawano też oczywiście do Barwinka. Dodatkowo w okresie żniw chłopi chodzili pracować na dworach na Pogórzu oraz na Słowacji. Innym źródłem zarobku była emigracja - w XIX wieku z każdej rodziny ktoś wyjechał do Ameryki, by zacząć nowe, lepsze życie. I wielu się powiodło. Wedle spisu, w 1880 roku mieszkało w Wilszni 190 Rusinów (Łemków), a w roku 1898 - 191 osób (mieszkających w 33 domach). Jednak sama osada była rozległa - na rodzinę przypadało po 20 - 30 ha gruntów!
Co ciekawe, nazwa wsi, tak samo jak sąsiedniego Olchowca, wywodzi się właśnie od olchy (w języku łemkowskim wilcha). A tych drzew tu nie brakowało, bo teren jest tutaj podmokły, a olchy przecież lubią takie wilgotne brzegi cieków wodnych.

Tablica informacyjna

I stara droga, którą można dojść na cmentarz wiejski. Zobaczycie ją kilkanaście metrów przed tablicą (idąc od Olchowca)

Wielka Wojna właściwie ominęła Wilsznię. Wieś znajdowała się na uboczu, nie było tutaj dobrych dróg, sztaby więc nie zainteresowały się osadą. Tą wojnę wieś przetrwała...
Jak wspomnieliśmy, problemem był brak dobrej drogi. Domy stawiano blisko potoku, a jako że dolina była wąska, nie zawsze starczyło miejsca na wytyczenie drogi wiejskiej. Dlatego też w wielu miejscach wiodła ona bezpośrednio korytem potoku. W okresie wezbrań nie łatwo było się tędy poruszać... Także droga do Smerecznego nie należała do najlepszych - podmokła, często była wręcz nieprzejezdna. Pozostało tak zresztą do dziś - wie to każdy, kto szedł przez Wilsznię do Smerecznego szlakiem... Dawni mieszkańcy więc często korzystali z wąskich leśnych ścieżek, chcąc dostać się do sąsiednich miejscowości.
Jeśli chodzi o liczbę ludności, zmiany były niewielkie - np. w 1900 roku było tutaj 219 mieszkańców w 36 domach.

We wsi nie było cerkwi. Wilsznia była częścią parafii grekokatolickiej w Olchowcu, i mieszkańcy uczęszczali na nabożeństwa tutaj. Jednak w dobie Schizmy Tylawskiej, cała wieś w 1927 roku przeszła na prawosławie, i stała się częścią parafii prawosławnej w Mszanie. Tam też uczęszczano do cerkwi. Dopiero w 1935 roku wilsznianie zbudowali własną świątynię (z pomocą mieszkańców Smerecznego) , ulokowaną nad brzegiem potoku. Cerkiew wzniesiono z jodłowego drewna, i przykryto białą blachą. W roku 1931 roku w 28 domach mieszkało 188 osób.

Cmentarz wiejski. Niewiele ocalało


W górnej części jest rumowisko - pozostałość po murze lub konstrukcji

Jednak czas spokoju szybko się zakończył. W 1939 roku bowiem wybuchła II wojna światowa, która przyniosła wiele złego okolicznym wioskom. Sama kampania wrześniowa nie pozostawiła po sobie zniszczeń. Okupant oczywiście egzekwował "swoje prawa" jak np. kontyngenty żywności czy obowiązki pracy dla "Wielkich Niemiec", ale było raczej spokojnie. Pierwsza tragedia miała miejsce na przełomie 1943/44 roku, kiedy to zabrano ze wsi kilkoro upośledzonych mieszkańców. Zostali oni następnie zamordowani w okolicach kamieniołomu w Lipowicy. Prawdziwe piekło jednak zgotowała mieszkańcom bitwa dukielsko - preszowska we wrześniu 1944 roku. Armia Czerwona, chcąc ruszyć na pomoc powstańcom słowackim walczącym z Niemcami, próbowała przebić się w rejonie przełęczy Dukielskiej. Niemcy i Węgrzy zdołali jednak zebrać odpowiednie siły, i walki się przedłużały, powiększały się straty armii i ludności cywilnej. W Wilszni bronił się otoczony radziecki Korpus Kawalerii - jego zadaniem było sianie zamętu na tyłach Wehrmachtu, jednak oddział został otoczony. Jednostce udało się z ciężkimi stratami wydostać z kotła, jednak za ten sukces drogo zapłaciły okoliczne wsie. Wilsznia i Smereczne zostały zniszczone. Mieszkańcy, którzy ukryli się w okolicznych wąwozach nie mieli do czego wracać. Niemal wszystkie chałupy spłonęły. Wielu z nich zginęło od zabłąkanych pocisków.. Przed walką Niemcy chcieli ich wysiedlić (obawiali się zamieszania na tyłach) jednak mieszkańcy pokryli się w lasach. Straty były bardzo duże. Problemem były też pozostawione liczne niewybuchy amunicja, materiały wybuchowe. Podczas walk zniszczeniu uległa także cerkiew.

Po tym brodzie należy przejść, by dotrzeć do cerkwiska (jednego z 3) i krzyża. Bród znajdziecie na prawo od przyczółka mostu

Nie dziwi więc fakt, że niemal wszyscy wilsznianie postanowili wyjechać w 1945 roku na Ukrainę, do dzisiejszego okręgu lwowskiego. Pozostały tutaj tylko dwie osoby, które zostały z kolei wysiedlone 28 maja 1947 roku w ramach Akcji Wisła. Wieś całkowicie opustoszała, i już nie została odbudowana.
Co ciekawe, w latach 1977-81 nosiła nazwę Olszanka - fakt dość dziwny, jako ze osada była bezludna..

Wiosną lub jesienią można dostrzec pozostałości po zabudowie

Po zakończeniu wojny okoliczne pastwiska wykorzystywał PGR w Mszanie, i gospodarował tutaj aż do lat 90, czasu upadku państwowych gospodarstw..
Długo po wojnie znajdowano w okolicy niewybuchy - granaty artyleryjskie i moździerzowe, pociski, amunicję strzelecką, a także elementy wyposażenia czy broni. Mieszkańcy z wsi, które przetrwały zazwyczaj starali się usuwać zagrożenie własnymi metodami. Na szczęście wypadki przy takich czynnościach były sporadyczne. Gdy już nie prowadzono tutaj wypasów zwierząt z PGR - u, opustoszała wioska zaczęła zarastać, przyroda szybko zatarła ślady po kilkuwiekowej tradycji. Zresztą, wcześniej zrobiły to działa..

Tereny wsi znalazły się w 1995 roku w granicach Magurskiego Parku Narodowego. Pracownicy parku ustawili na terenie wsi tablicę informacyjną z opisem dawnej wioski, zdjęciami i mapą obrazującą obecny krajobraz oraz zarysy dawnego układu wsi.

Jedno z trzech domniemanych miejsc po cerkwi, znajduje się na lewo od ścieżki wspomnianej w tekście

Co pozostało po dawnej wiosce? Bardzo niewiele. Właściwie, jeśli iść by tylko szlakiem - nie zobaczycie nic. Po wiosce pozostał cmentarz. Trudno jest go znaleźć, i trzeba odbić ze szlaku, co na terenie parku nie zawsze jest możliwe, tylko w określonych porach. Najpierw trzeba dojść do wspomnianej tablicy. Tu, obok trzeba odnaleźć odbicie zarastającej dawnej drogi - jeśli idziecie od strony Olchowca, owe odbicie będzie po Waszej prawej stronie. Jeśli traficie na wspomnianą drogę, to należy iść jakieś 150 - 200 metrów do góry, i szukać po lewej stronie prześwitu - tam dojdziecie do cmentarza. Niewiele na nim pozostało, jednak jest oczyszczony z chaszczy. Znajdziecie na nim jeden kamienny nagrobek oraz prosty, metalowy krzyż. Miejcie przy sobie koniecznie mapę, ułatwi Wam nieco zadanie. My dopiero za trzecim razem trafiliśmy w to miejsce, i to przy dużej pomocy Dariusza Zająca (autor strony: www.beskid-niski-pogorze.pl). Wielkie dzięki!

Na takie studnie trzeba uważać. Dlatego też lepiej ze szlaku nie schodzić..

Kolejnym śladem po dawnej wsi jest cerkwisko. Tutaj jest mały problem, bo sugerowane są trzy lokalizacje. Najbardziej prawdopodobną jest ta wskazywana na stronie apokryfruski.org, tj. przy potoku Wilsznia, u podnóża cmentarza (lecz po drugiej stronie potoku!). Trafiliśmy tam również częściowo dzięki Dariuszowi. Blisko potoku zobaczycie charakterystyczne miejsce, z nieco wyróżniającymi się krzaczorami. Znaleźć tam można ślady solidnej, chociaż rozsypanej już podmurówki pod dość duży obiekt. Dojdziecie tam, przechodząc po płytach przez potok. Przejście znajduje się na prawo od tablicy - trzeba zboczyć ze szlaku. Po przejściu idziemy na prawo polną drogą, wciąż widoczna i używaną przez pracowników parku. Do cerkwiska idzie się jakieś 300 metrów. Druga lokalizacja to ruiny obiektu przy wspomnianej drodze. Po przejściu około 150-200 metrów trzeba wyglądać po lewej stronie dużej kępy drzew, tam znajdziecie rozsypaną podmurówkę, ułożoną z dużych kamieni. Chociaż (przynajmniej naszym zdaniem) jest to pozostałość po zwykłej chyży. Trzeciego obiektu już nie przeglądaliśmy, bo znajduje się całkowicie w chaszczach, i dojście tam nie jest łatwe, bo i teren jest podmokły, ale też i uznaliśmy, ze lokowanie cerkwi w takim miejscu nie miałoby sensu. Najbardziej prawdopodobne są opcje 1 (koło potoku) i 2(przy drodze), przy czym do nas przemawia najbardziej opcja nr 1.

Inne domniemane miejsce po cerkwi - nasza "opcja nr 1"



Na koniec dodamy, że jeśli pójdziecie wspomnianą drogą dalej, to zobaczycie przepiękny krzyż przydrożny z 1909 roku. Jedyny jaki tutaj pozostał. Ale uważajcie, bo niedaleko niego mieszkają żarłoczne mrówki...
Poza cmentarzem, miejscem po cerkwi i krzyżem niewiele pozostało po dawnej wasi. Właściwie tylko drzewa owocowe - stare jabłonie, wierne towarzyszki łemkowskich siedzib, a w gęstwinie pewnie (wczesną wiosną lub późną jesienią) wprawny poszukiwacz odnajdzie jakieś resztki podmurówek lub zapadłe piwnice, a także studnie, więc trzeba uważać.

Krzyż przydrożny, dziś znajdujący się w lesie.. Piękny, prawda?

Cieków wodnych jest tutaj dostatek, dodatkowo bardzo urokliwych

Przez Wilsznię prowadzi żółty szlak pieszy z Tylawy do Olchowca i dalej na Baranie. Bardzo malownicza trasa, chociaż miejscami już mocno rozjeżdżona przez... quady i maszyny do zrywki drzew. Na quadowców się tam dwa razy natknęliśmy, a zrywka - no cóż, to zupełnie inny temat. Ale poza tym jest to świetna trasa, a Wilsznia aż zachęca, by przystanąć, podziwiać łąki czy brzegi potoku. Na prawdę klimatyczne miejsce. Atrakcją jest też pokonywanie potoku w bród. Miejsce to o każdej porze roku musi wyglądać fantastycznie. I na dodatek turystów wielu się tu nie spotyka, więc można spokojnie relaksować się pobytem na łonie natury. Wędrując tędy pamiętajcie, że to jest teren Parku Narodowego, i dbajcie, by pozostawić po sobie porządek i miłe wspomnienia, nie zaś przerażone zwierzęta i bałagan. Pamiętajcie też, w jaki sposób ukształtowała się dzisiejsza Wilsznia, i czemu należy zawdzięczać urokliwe krajobrazy. Nie zapomnijcie też o dawnych mieszkańcach - dla nich był to dom, mała ojczyzna, dla nas, turystów to tylko atrakcja.

Cóż, z naszej strony to dzisiaj tyle. Bardzo nam miło, że odwiedzacie nasz blog, zaglądacie na fan-page i na Instagrama. I miło nam, że te informacje są dla Was często przydatne. Z takim zamysłem ta strona powstała, i cieszymy się, że możemy komuś odrobinę pomóc.

Pozdrawiamy!








Źródła inf.:

Luboński P., 2012, Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty
Grzesik W., Traczyk T., Wadas B., 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej
Cerkwie drewniane Karpat: Polska i Słowacja, 2003, Michniewscy M. i A., Duda M.
Czajkowski J., 1999, Studia nad Łemkowszczyzną
www.apokryfruski.org
pl.wikipedia.org
tablica informacyjna MPN

7 komentarzy:

  1. Szkoda, że giną ślady ludzkiego bytowania. Ciekawe miejsca Pokazujesz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się pokazać zawsze to , co sami oglądamy - a cały Beskid Niski jest ciekawy, więc chyba "niechcący" nam się udaje to zaprezentować ;)
      Pozdrówka

      Usuń
  2. Szedłem szlakiem latem ubiegłego roku i właśnie pamiętam, że po Wilszni nie widać było nic. Od quadowców mieliśmy spokój, za to czasem trzeba było przedzierać się przez rzekę i chaszcze - ogólnie mało uczęszczane miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa bardzo ciekawa i nie pozwala się nudzić. Chociaż momentami solidnie męczy. Ale co to byłby za wypad w góry bez zmęczenia? ;)

      Pozdrawiamy i dziękujemy

      Usuń
  3. Tak bywa, gdzie drwa rąbią... Walce wojenne niejednego człowieka i niejedną wieś zgniotły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale i tak najczęściej mówi się tylko o samym zwycięstwie lub klęsce. O armii. Gdzieś Ci biedni cywile jakoś w statystykach znikają...

      Usuń

Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!