Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 10 października 2021

Zamek na górze Sobień

Witajcie,
 dziś chcemy zabrać Was na wspaniałą wycieczkę. Jako, że połowa naszej ekipy uwielbia historię, a druga połowa ją lubi nie mogło zabraknąć chwili by zwiedzić to tajemnicze miejsce. Nie wiemy jak Wy, ale my chętnie zwiedzamy wszelkiego rodzaju ruiny. Niedawno mieliśmy okazję zapuścić się, aż w Jurę Krakowsko-Częstochowską by podążać Szlakiem Orlich Gniazd, ale o tym innym razem. 

Ruiny zamku Kmitów na górze Sobień



Sama góra leży na terenie ziemi sanockiej. Co więcej znajduje się w obrębie Parku Krajobrazowego Gór Słonnych. Nie jest to wzgórze bardzo wysokie bo ma zaledwie 361 m. n.p.m. Jednak jest ono całkowicie zalesione, co nas absolutnie nie dziwi. Większość wzgórz z tych i okolicznych terenów nie posiada walorów widokowych. W tym przypadku jest jednak inaczej. Sam las stanowi doskonałą osłonę dla zamku, ale najpierw o samym lesie i jego walorach. 

W 1970 roku uznano, że ów las jest na tyle wyjątkowy by utworzyć w tym miejscu rezerwat o powierzchni 5,34 ha. Jest to rezerwat leśno-faunistyczny. Na terenie objętym ochroną występują różne rodzaje lasów m.in.: buczyna karpacka, łęg podgórski, grąd, lipowo-grabowy, łęgowy z jaworem i leszczyną. Niektóre fragmenty lasu mają ok. 70 lat i są fantastyczną ochroną dla takich roślin jak skrzyp olbrzymi czy knieć błotna. Charakterystyczne dla tego miejsca jest występowanie roślin typowych dla Karpat Wschodnich. Wczesną wiosną można spotkać tu m.in.: śnieżyczki przebiśnieg, przylaszczki czy cebulice dwulistne. Na przełomie wiosny i lata można obserwować rozkwit takich roślin jak pierwiosnka wyniosła, miodunka ćma i żywiec gruczołowaty. Rośliny te gęsto porastają południowo - zachodnie zbocze i są doskonale widoczne od strony gospodarstwa położonego u podnóża góry. W kolejnych miesiącach można spotkać takie rośliny jak lilia złotogłów, oraz tojad mołdawski. Najbardziej jednak ciekawa jest fauna która tutaj występuje. Są to ciepłolubne owady i stawonogi rzadko spotykane w innych miejscach. Prócz nich można natknąć się na rzadkie motyle jak: niepylak mnemozyna, ćma trupia główka i paź żeglarz. Jeżeli dopisze Wam szczęście można też spotkać nieco większe okazy fauny jak salamandrę plamistą, traszkę alpejską, kumaka górskiego, żmiję zygzakowatą, a nawet sarnę, lisa czy kunę leśną. Odwiedzając więc rezerwat warto być uważnym i patrzeć "pod nogi" nie tylko w celu by się nie przewrócić:) 




Na samym szczycie jak już wspominaliśmy znajdują się ruiny zamku. Istnieją przesłanki mówiące o tym, że najpierw powstał zamek drewniany jedynie z murowaną wieżą. Tak więc ta budowla ta powstała końcem XIV wieku, kiedy to Władysław Jagiełło przekazał zamek rodowi Kmitów. Wtedy to wybudowano go jako twierdzę, by strzegł szlaku handlowego, który biegł wzdłuż Doliny Sanu. Wybrano też to miejsce z racji słabego zaludnienia terenu, powstanie zamku miało sprzyjać napływowi nowych mieszkańców. Miejsce to było też świadkiem wesela Władysława Jagiełły i Elżbiety Granowskiej! Warownia została przebudowana na przełomie XIV i XV wieku. Wtedy to właściciele nadali jej kształt nieregularnego czworoboku z racji dopasowania się do rzeźby terenu. Prawdopodobnie w wyniku najazdów Węgrów końcem XV w. lub początkiem XVI w. zamek został zniszczony i nigdy go już nie odbudowano. 
Z samego zamku zostało niewiele. Jest to brama, wieża z charakterystycznymi kamiennymi oknami i ruiny domu mieszkalnego po drugiej stronie wzgórza. Najnowszą, aczkolwiek świetnie wkomponowaną w ruiny jest platforma widokowa. Można z niej podziwiać dolinę rzeki San i okoliczne wzgórza.

 Ciekawostki! 

Jak to w starych zamkach bywa nie byłyby one tym samym gdyby, nie legendy. Z tym miejscem są również związane pewne historie. Jedna z nich mówi o tym jakoby żona jednego z kasztelanów uległa namiętności i zakochała się w węgierskim rycerzu który często odwiedzał zamek. Między tą dwójką nawiązał się płomienny romans, a okazja do tego była przednia, gdyż męża często nie było w domu. Niestety kochankowie nie cieszyli się sobą zbyt długo, gdyż zostali wydani przez wiernego sługę. Kasztelan w przypływie złości kazał zamknąć żonę w celi dając jej jedynie dzban z wodą, a następnie zamurował. Kochanek śpieszył lubej na pomoc, niestety nie zdążył ocalić ukochanej od śmierci. 

 Kolejna z legend mówi o dwóch damach które straszą w tych ruinach. Jedna jest Biała, druga Czarna. Co ciekawe do rzadkości należy by Damy straszyły razem, Biała Dama woli przechadzać się o zamku w godzinach 21.00-23.45, zaś Czarna Dama 23.30-01.10. 


Widok na rzekę San


 Wartym uwagi jest fakt, że na murach zamku można dostrzec napisy w języku ukraińskim, oraz znak tryzuba. Są to pozostałości po sotni UPA, która tu stacjonowała i w maju 1946 napadła na pociąg pancerny osłaniający linie kolejową Załuż- Ustjanowa- Olszanica. Jeżeli chodzi o trasę jest ona stosunkowo łatwa i krótka. Samo wejście zajmuje około 10 minut. Wózki lub rowery warto zostawić na parkingu, gdyż końcowy odcinek trasy to dość strome drewniane schodki. Ale czego się nie robi by ujrzeć na własne oczy wspaniałą panoramę, która roztacza się z góry Sobień! 
Odwiedzając Załuż, lub wybierając sie do Leska, warto koniecznie tutaj zajrzeć, i na własnej skórze poczuć trochę historii rodem ze średniowiecza.
Do zobaczenia na szlaku!


Źródła informacji:
twojebieszczady.net
www.zielonepodkarpacie.pl
www.karpaty.turystyka.pl
ciekawe-miejsca.net

piątek, 9 lipca 2021

Osuchy - cmentarz partyzancki



Witajcie!
Chwilę nas tutaj nie było. Wracamy po przerwie z wpisem o miejscu ciekawym i przygnębiającym zarazem. Będzie trochę historii, niestety bez happy endu, ale też i bohaterstwa.
Zapraszamy na wspólny spacer po cmentarzu w Osuchach i polu wielkiej bitwy partyzanckiej, stoczonej tu w czasie II Wojny Światowej.
Osuchy znajdują się na terenie Lubelszczyzny, w gminie Łukowa, przy drodze wojewódzkiej nr 849 (odcinek z Łukowa do Józefowa). Wioska ulokowana jest na terenie puszczy Solskiej, w międzyrzeczu Tanwi i Sopotu. W rejonie tym rozciągają się zwarte kompleksy leśne, często podmokłe i trudno dostępne. Miało to kluczowy wpływ na historię tego regionu. Krwawą i bolesną.


Widok na pomnik ku czci poległych tutaj partyzantów AK i BCH



 

Na terenie Puszczy Solskiej w czasie II Wojny Światowej kwitło wręcz konspiracyjne życie. Działało tutaj wiele oddziałów partyzanckich należących do różnych ugrupowań: Armii Krajowej, Armii Ludowej (Gwardii Ludowej), Batalionów Chłopskich, Narodowych Sił Zbrojnych, licznie działały tutaj oddziały partyzantów i dywersantów radzieckich, a także inne mniejsze ugrupowania zbrojne. Okoliczni mieszkańcy masowo wspomagali partyzantów, dając im schronienie, kurując rannych, zaopatrując w żywność i informacje o okupancie. Ten stan rzeczy oczywiście był dla Niemców wiadomy i zauważalny, jednak walka z licznymi oddziałami partyzanckimi, działającymi na znajomym sobie terenie, wymagała zaangażowania sporych sił i środków, tak bardzo potrzebnych w walce na froncie wschodnim (a od czerwca 1944 także na zachodnim). 

Na cmentarzu partyzanckim w Osuchach

                             

W miarę jednak coraz dalszego "planowego odwrotu", spychani przez Armię Czerwoną Niemcy byli coraz dokuczliwiej przez partyzantów atakowani. Niszczono linie kolejowe, mosty, transporty zaopatrzenia, atakowano mniejsze oddziały. Partyzanci coraz bardziej paraliżowali administrację niemiecką. Okupant podjął więc wielkie operacje, mające na celu likwidację partyzantki na terenie Puszczy Solskiej. Kryptonim operacji to: Sturmwind I oraz Sturmwind II. 
Sturmwind I przeprowadzono w dniach 11-15.06.1944 roku, chociaż walki trwały już od pierwszych dni czerwca. Główne walki z siłami niemieckimi, wspieranymi m.in. przez Korpus Kawalerii Kałmuckiej (łącznie około 30 tys. żołnierzy, wspartych przez lotnictwo). Polscy i radzieccy partyzanci odparli nieprzyjaciela na wielu odcinkach, jednak Kałmukom i Niemcom udało się zająć wiele okolicznych wsi. Głównie walki toczono w rejonie Porytowego Wzgórza. Zgrupowanie partyzantów polskich (głównie AL) i radzieckich, dowodzone przez radzieckiego dowódcę Prokopiuka (łącznie około 3500 ludzi), zdołało wyrwać się z okrążenia (poległo około 120 partyzantów, prawie 500 Niemców, straty Kałmuków i policji nie są znane). 
Wynik walk więc nie był dla Niemców pomyślny. Dowództwo niemieckie przystąpiło więc do realizacji operacji Sturmwind II.

                             
   
Rekonstrukcja walk pod Osuchami (czerwiec 2021)

Partyzanci dalej obrali za swoją "bazę" Puszczę Solską, jednak rozlokowali się w rejonie rzek Tanwi i Sopotu, tworzących w tym rejonie naturalnie podmokłe tereny, z rzadką siecią dróg.
Dowódca zgrupowania partyzantów AK i BCH działających w tym rejonie, mjr. Edward Markiewicz ps. "Kalina" nakazał ukrycie się oddziałów w puszczy - liczono, że Niemcy nie odważą się ponownie wejść w lasy i nawiązać ciężkiej walki w trudnym terenie. Mimo sprzeciwu wielu dowódców oddziału, rozkaz wykonano. Jednak Niemcy rozpoczęli przeczesywanie lasów. 22 czerwca w rejonie Górecka Kościelnego oddziały AL przebiły się przez pas niemiecki, poniosły jednak spore straty. Partyzanci radzieccy podjęli pierwszą próbę 22 czerwca w rejonie wsi Hamernia. Nie udało im się przebić - dokonali tego dzień później, w rejonie wsi Borowiec i Huta Różaniecka. Oddziały AK i BCH tymczasem próbowały ukryć się w głębi puszczy, w rejonie rzeki Sopot, na terenie podmokłym.






 Zgrupowanie, podzielone na poszczególne oddziały liczyło ponad tysiąc ludzi. Niemcy okrążyli partyzantów polskich, stworzyli 3 linie obrony wokół terenów zajmowanych przez partyzantów. Polacy tymczasem byli wykończeni wielodniowymi marszami przez lasy i bagna, bez snu i wypoczynku, brakowało im amunicji, żywności i lekarstw. Major "Kalina" przekazał 4 czerwca dowódctwo rtm. Mieczysławowi Rakoczemu ps. "Miecz" i opuścił oddziały - jego zwłoki odnaleziono jakiś czas po bitwie. "Miecz" przekazał dowództwo zaledwie po kilku godzinach por. Konradowi Bartoszewskiemu ps. "Wir". Ten nakreślił plan działania, zakładający atak wzdłuż linii rzeki Sopot. Plan jednak się nie sprawdził- Niemcy i Kałmucy byli okopani, wypoczęci i doskonale uzbrojeni, wspierała ich artyleria i lotnictwo. Partyzanci zaś, słabo uzbrojeni i wykończeni odwrotem, nie byli w stanie przebić się przez pasma umocnień. Wielka, krwawa bitwa miała miejsce w dniach 25-26 czerwca 1944 roku. "Wir" w tym toku walk nie był w stanie koordynować działań - poszczególne oddziały przebijały się na własną rękę, dziesiątkowane przez broń maszynową, granaty, miny i artylerię.
Większość oddziałów, odpartych przez nieprzyjaciela, wycofała się powtórnie w pierścień okrążenia. Tutaj partyzanci próbowali ucieczki pojedynczo, lub kryli się w bagnach i pośród drzew. Wielu zostało złapanych i zamordowanych bądź wywiezionych po brutalnym przesłuchaniu m.in. do niemieckiego Obozu Zagłady w Bełżcu czy do Obozu Koncentracyjnego w Majdanku. Łączne straty polskie wyniosły od 400 do nawet 900 zabitych i zaginionych. Jeszcze kilka lat po wojnie okoliczni mieszkańcy znajdowali w puszczy szczątki partyzantów przypiętych pasami w koronach drzew czy w bagnach - próbowali się ukryć, i marli z wycieńczenia bądź utraty krwi płynącej z ran...
Niemcy i podległe im jednostki kałmuckie pacyfikowały okoliczne wsie, m.in. Osuchy, Kozaki. Oddziały niemieckie straciły w walce około 500 żołnierzy.
Kontrowersje budzi działanie na własna rękę partyzantów polskich i sowieckich. 23 czerwca miało miejsce spotkanie dowództw (mjr. "Kaliny" i N. Prokopiuka), nie ustalono tutaj jednak wspólnego planu. Sowieci planowali prawdopodobnie wycofać się na południe, a oddziały AK I BCH nie chciały ruszyć z nimi. Według innej teorii Polacy nie chcieli przyjąć komendy sowieckiego dowództwa. Jeszcze inne przekazy wspominają o zawarciu umowy o wspólnej walce, którą jednakze mieli później złamać sowieci samodzielnym wyrwaniem się z okrążenia. Brak materiałów dających jednoznaczną odpowiedź. Trudno dzisiaj to rozwikłać, jednak wydaje się dość prawdopodobne, że połączone siły, liczące razem co najmniej 3 tysiące ludzi, na pewno miały większe szanse na przedarcie się przez niemiecką obronę. Później zaś mogło nastąpić ponowne rozdzielenie sił. Nie nam to jednak sądzić. 

Zdjęcia ze szlaku Walk Partyzanckich




Sturmwind II był dla Niemców już bardziej pomyślny. Rozbito duże zgrupowanie partyzanckie, oddziały AK I BCH na tych terenach zostały mocno osłabione, partyzanci radzieccy się wycofali.. 

Oddziały polskie walczące pod Osuchami:
- Oddział por. K. Bartoszewskiego "Wira" (Kurs Młodszych Dowódców Piechoty Obwodu AK Biłgoraj)
- Oddział por. A. Haniewicza "Woyny" (1 Kompania Sztabowa Inspektoratu Zamojskiego AK)
- Oddział AK por. J. Steglińskiego ps. "Cord"
- Oddział AK por. J. Kryka ps. "Topola"
- załoga leśnego szpitala "665" dowodzona przez lek. L. Kopeć ps. "Radwan"
- odziały BCH z I Batalionu Hrubieszowskiego mjr. S. Basaja ps. "Ryś" - oddziałami dowodził plut. A. Warchał ps. "Szczerba"
- Oddział BCH por. J. Kędry ps. "Błyskawica"
- Oddział BCH por. A. Wróbla ps. "Burza"
- Oddział BCH por. J. Mazura ps. "Skrzypik"

Po bitwie lasy i okoliczne pola były zasłane wręcz ciałami poległych i pomordowanych partyzantów. Stworzono cmentarz partyzancki. Prace rozpoczęto już w lipcu 1944 roku, jednak duża część pochówków została wykonana dopiero w sierpniu i wrześniu (do tego czasu większość poległych leżała tam, gdzie zginęła!). Na cmentarzu złożono ciała 240 poległych partyzantów AK i BCH (część ciał trafiła na cmentarze w rodzinnych miejscowościach poległych). W dalszym ciągu nie jest tak na prawdę znana liczba poległych. Jedni historycy mówią o liczbie 300-400 ofiar, według innych danych polec miało nawet około 900 partyzantów. Wysokie straty związane są zarówno z samą bitwą, jak też i późniejszym, metodycznym przeczesywaniem lasów - Niemcy i żołnierze jednostek pomocniczych mieli do pomocy psy tropiące, i przeczesywali teren walk oraz okrążenia. Wielu partyzantów, ukrywających się całe dnie w bagnie, zaroślach czy na drzewach, zostało nakrytych, i zazwyczaj zamordowanych. Warto pamiętać o leśnikach i pracownikach leśnych, poległych w walce i zamordowanych później za udzielanie partyzantom pomocy.
Cmentarz oficjalnie został otwarty dopiero w 1957 roku. Wówczas to ukończono budowę obiektu - powstała jedna, główna alejka, po lewej i prawej strony ciągną się długie rzędy grobów poległych. Na końcu wieńczy alejkę, drogę pośród mogił, wysoki pomnik w formie obelisku, z  dostawionymi schodkowymi ściankami u podstawy.
Groby wieńczą metalowe krzyże wykonane z kątowników. Na każdym krzyżu przymocowano mosiężną tabliczkę z informacją o poległym, przynależności do oddziału, w miarę możliwości z danymi personalnymi. 





Spoczywają tu głównie mężczyźni, jednak znajdziecie tutaj również groby sanitariuszek. Znalazły tu swoje miejsce m. in. szczątki poległych w walce niektórych dowódców..
Cmentarz ma plan prostokąta, znajduje się na skraju lasu, zaraz przy drodze wojewódzkiej prowadzącej do Józefowa. Obiekt otoczony jest metalowym ogrodzeniem z ceglanymi słupkami. Obok cmentarza znajduje się skromny dom pamięci (ale ogłoszono w tym roku budowę odpowiedniego, godnego pamięci tego miejsca muzeum) oraz kilka tablic informacyjnych z opisem bitwy i partyzanckich oddziałów. W lesie odtworzono partyzancką ziemiankę, a tuż obok ciągnie Szlak Walk Partyzanckich (kolor czarny) - przeszliśmy tylko kilka kilometrów tym szlakiem, zwiedzając częściowo pole tej wielkiej i krwawej bitwy. Sam szlak bardzo polecamy (prowadzi przez teren Puszczy Solskiej, pozwala dojść do wielu pomników i obezlisków upamiętniajacych walki). Znajdziecie tutaj opisy potyczek poszczególnych oddziałów, informacje o miejscach prób przebicia. Trasa dość wygodna, chociaż czasem wiedzie przez tereny podmokłe, wskazane jest zatem mimo wszystko solidne obuwie i odzież. Idąc tym szlakiem, pożna wręcz poczuć grozę sytuacji, w jakiej znaleźli się partyzanci, wyobrazić sobie przebieg walk. Stając w miejscach potyczek i zażartych starć niemal słyszeliśmy terkot broni maszynowej, krzyki, huk pękających granatów czy nawoływania rannych. 
Zarówno cmentarz, jak też i szlak polecamy nie tylko miłośnikom historii - tutaj można przeprowadzić prawdziwą, żywą lekcję historii z młodym człowiekiem. Pokazać, że były czasy, kiedy młody Polak bez wahania oddawał swoje życie w imię wolnej Ojczyzny.
Co roku odbywają się w Osuchach ocbchody ku pamięci bohaterów walczących w tej jednej z największych bitew partyzanckich w Europie. Ma to miejsce w niedzielę najbliższą dacie bitwy.
Oprócz apelu poległych i mszy polowej, atrakcją jest także rekonstrukcja historyczna, organizowana niestrudzenie od kilkunastu lat przez GRH "Wir", tutejszych gospodarzy. 
Obecnie grupa zbiera fundusze na zakup repliki ckm-u Maxim, by móc zapewnić widzom więcej emocji, oraz uatrakcyjnić widowisko. Na stronie internetowej grupy znajdziecie informacje, jak możecie ich wesprzeć w tym dziele: grhwir.pl. Gorąco polecamy!
Od kilku lat zaledwie odwiedzamy Roztocze i tereny Puszczy Solskiej. Osuchy są dla nas miejscem tutaj ulubionym. Przenika nas chyba mrok samej historii tego miejsca, przelanej krwi, ale też i bohaterskich czynów.
Bo niestety nie ma tu miejsca, by opisać wiele sytuacji, czynów i zachowań, na które zdobyli się zamknięci w śmiertelnej pułapce partyzanci. 
Może opowie Wam o nich sama Puszcza, świadek krwawej historii Lubelszczyzny.

Pozdrawiamy serdecznie, mamy nadzieję ze ten krótki artykuł przybliżył Wam nieco historię tego miejsca, oraz zachęcił do odwiedzin.




Źródła informacji:
lukowa.pl
wojsko-polskie.pl
miejscapamieci.org
grhwir.pl
bilgorajski.pl
pl.wikipedia.org
tablice informacyjne obok cmentarza i na Szlaku Walk Partyzanckich


wtorek, 18 maja 2021

Dziewięcierz - cerkwisko i cmentarz.

 Witajcie!
Po dłuższej przerwie wracamy do Was z nowym wpisem.
Znowu zaglądamy na Roztocze - tym razem pokręcimy się bliżej granicy z Ukrainą.
Odwiedzimy wyjątkowe miejsce - piękne cerkwisko, z licznie zachowanymi elementami konstrukcyjnymi, fantazyjnie wkomponowane w otoczenie. Nie wiem czemu, ale miejsce to wywarło na mnie piorunujące wrażenie. Pierwszy raz takie uczucie towarzyszyło mi chyba ponad 10 lat temu, gdy po raz pierwszy odwiedziłem miejsce poc erkwi w Radocynie, usiane wówczas elementami barwnej posadzki.
Zapraszamy do Dziewięcierza.

Na początek, jak zawsze - trochę historii.
Dziewięcierz (początkowo Dziewięciory) powstał w XVI wieku. Lokował go, jako wioskę królewską, starosta lubaczowski Andrzej Myszkowski. Miało to miejsce w 1565 roku. 
Wioska rozwijała się szybko, co po części niemal dziwi, patrząc na to w jak trudnych dla Rzeczpospolitej czasach przyszło żyć jej mieszkańcom. Zamieszkiwali ją głównie Rusini (później Ukraińcy).
W roku 1630 liczyła 5 domów, była to więc duża, i szybko rozwijająca się osada.
Jednak główna gałąź "przemysłu" rozwijać zaczęła się w XVIII wieku. Dziewięcierz jest bowiem znany z kamieniarstwa i garncarstwa. Nie dziwi fakt, że rozwinęły się tutaj wspomniane rzemiosła. Niedaleko stąd do Nowego Brusna - słynącego przecież z kamieniarstwa. W samym zaś Dziewięcierzu rozpoczął funkcjonowanie, w XVIII wieku, kamieniołom - jego eksploatację zaczęli niemieccy osadnicy z kolonii Einsingel, przyległej do Dziewięcierza - pojawili się oni tutaj w latach 80 XVIII wieku za sprawą tzw. kolonizacji józefińskiej. Garncarstwo zaś rozwinęło się za sprawą niezbyt odległego Potylicza (ob. na Ukrainie), będącego dużym ośrodkiem garncarstwa. 
Wieś z czasem stała się zamożna i ludna.




Brama wejściowa na teren cerkiewny

Podmurówka cerkwi

Widok na mur okalający miejsce cerkiewne od strony cmentarza

Własnością królewską była do roku 1778, potem przeszła w ręce prywatne, aż w końcu majątek dworski rozparcelowano w początku XX wieku.

Wielka Wojna i burzliwy okres walki o niepodległość nie dały się tutejszym mieszkańcom bardzo we znaki. W czasie II wojny światowej wieś doznała pewnych zniszczeń podczas walk w czerwcu 1941 roku (Operacja "Barbarossa").

Zejście do cerkiewnych piwnic.

Krzyż postawiony koło cerkwi na pamiątkę Misji w 1927 roku.



Jednak problemy pojawiły się po II wojnie światowej. Trwały zacięte walki polsko-ukraińskie (niedaleko, w rejonie Werchraty swoją bazę miał sztab V okręgu OUN, i przebywał tam słynny "Stiach" - Stefan Staruch). Nowa granica polsko-radziecka podzieliła Dziewięcierz - cmentarz i cerkiew znalazły się po stronie ZSRR. Dla części mieszkańców pozostających po stronie polskiej utworzono cmentarz zwnay do dnia dzisiejszego "małym". Służył on do czasów wysiedleń . Dopiero kilka lat później (1948), po korekcie granic, ziemie te wróciły do Polski. Sam cmentarz służy dalej jako komunalny.
W ramach wysiedleń mieszkający tu Ukraińcy trafili bądź do ZSRR, bądź też na tzw. Ziemie Odzyskane.



Miejsce po cerkwi widziane w całej okazałości.


Przed wojną zaś mieszkało tutaj 2260 mieszkańców (2060 Ukraińców, 60 Niemców, 40 Żydów, oraz niewielka stosunkowo grupa Polaków oraz grupa "mieszana" - rzymskokatolickich Ukraińców).

Pierwszą cerkiew zbudowano tutaj już prawdopodobnie pod koniec XVI wieku. Zapewne swoją formą przypominała pięknie zachowany obiekt w Radrużu. Kolejny obiekt, w miejscu poprzedniego, wzniesiono w latach 1839 roku. Sam cmentarz, również funkcjonujący zapewne od przełomu XVI/XVII wieku, ogrodzono kamiennym murem w latach 1749-1750. 
Cerkiew rozebrali w 1951 roku przez żołnierzy WOP. Ich działanie miało na celu pozbawienie schronienia osób niepożądanych na granicy jak np. przemytnicy. Materiał z rozebranej cerkwi posłużył do budowy mostu w Horyńcu. Obiekt był również drewniany, trójdzielny, nakryty trzema kopułami krytymi blachą. Zachrystia była podpiwniczona. Całość otaczał kamienny mur z dwoma bramami usytuowanymi naprzeciwlegle. Światynię usytuowano w dolinie, na sztucznym tarazie ziemno-kamiennym. Oczywiście cerkwi towarzyszyła dzwonnica, również przylegająca do muru. W 1927 roku ustawiono na terenie cerkiewnym kamienny krzyż na pamiątkę misji. Przetrwał do dzisiaj. Podobnie jak kamienne kapliczki usytuowane we wnękach muru. Zachowało się, pomimo ludzkich starań, sporo. Przetrwał cmentarz, mur okalajacy cerkiew, fundamenty świątyni i taras na którym była usytuwowana. Zachowały się piękne wejściowe bramy, kapliczki, a nawet zaokrąglone schody prowadzące dawniej do wnętrza świątyni. Ci bardziej odważni zaglądają do zachowanych częściowo piwnic. Gdyby C.S. Lewis lub sam Tolkien znali to miejsce - na pewno bohaterowie ich wielkich dzieł przeżyliby tutaj właśnie część swoich przygód. A jednak Dziewięcierz również smuci - piękne założenie cerkiewne podzieliło los tysięcy polskich i ukraińskich zabytków, zniszczonych w bratobójczej pożodze.

Cmentarz wiejski.



W 2014 roku prowadzone zostały prace mające na celu oczyszcenie zespołu pocerkiewnego i cmentarza z zarośli. Akcję tę podjła Fundacja Światłoczułość z Lubaczowa oraz Stowarzyszenie Magurycz z Szymonem Modrzejewskim na czele. Podczas tych prac odnaleziono szczątki pomnika Wielkiego Księcia Kijowskiego Włodzimierza - monument  upamiętniał

950-lecie chrztu Rusi. 
Jeden cmentarz, przycerkiewny, znajdował się w bezpośrednim otoczeniu świątyni. Drugi, młodszy, powstał w XIX wieku, gdy zbudowano nową cerkiew. Ulokowano go na sąsiadującej z cerkwią działce o pow. około 2,4 ha. Na cmentarzu zachowało się około 300 kamiennych nagrobków - wszystkie niemal pochodzą z tutejszych warsztatów, i wykonane są z wydobywanego w okolicy wapienia. Wyjątkiem jest nagrobek O. Czechowycza, tutejszego proboszcza zmarłego w 1875 roku - nagrobek w tym przypadku wykonano w Przemyślu z czarnego wapienia. Najstarsze nagrobki, o formie zbliżonej do krzyża maltańskiego, pochodzą z połowy XIX wieku. Częste są bogate elementy zdobnicze, płaskorzeźby, czy figury. Cmentarz (obecnie komunalny) jest w dalszym ciągu czynny. Warto tutaj zajrzeć, zobaczyć piękną sztukę sakralną - dzieła nieznanych zazwyczaj twórców.

Całość tworzy wręcz wyjątkową scenerię. Jest to obraz zarówno tragiczny, jak i niemal graniczący ze światem fantastycznym. Ruiny tego potężnego założenia wywierają na człowieku ogromne wrażenie, przytłaczają. Ale i pozwalają popuścić wodze fantazji. Gdzieś w sercu zawsze jednak czuć smutek, że ta ziemia zakosztowała tak mocno ludzkiej niezgody.



Źródła informacji:
www.apokryfruski.org
fotoroztocze.wordpress.com
or-bad.horyniec.info
zabytek.pl
horyniec-zdroj.pl
cerkiewne.tematy.net



niedziela, 11 kwietnia 2021

Ruiny klasztoru w Zagórzu

 Witajcie,

Dziś chcemy zabrać Was do miejsca o ciekawej, wręcz imponującej historii. Jednak nie uprzedzajmy faktów - zapraszamy Was do Zagórza.

Hisoria zespołu klasztornego wypisana na murach obronnych

Widok na kościół, najlepiej zachowany element całego zespołu


Najpierw kilka słów o samym miasteczku.

Zagórz jest obecnie siedzibą gminy wiejsko-miejskiej, i liczy nieco ponad 5 tysięcy mieszkańców.

Początki istnienia miejscowości sięgają XIV wieku - w roku 1343 istniała tutaj już kaplica, filia parafii w sąsiednim Porażu. W roku 1412 właścicielem Zagórza był Mikołaj Tarnawski. Pod koniec XV wieku miejscowość chwilowo trafiła w ręce starosty spiskiego, Piotra Kmity, ale potem ponowni powróciła w ręce Tarnawskich. W rękach tej rodziny Zagórz znajdował się aż do wieku XVII. Prawdziwą szansę na rozwój jednak miasteczko zyskało w rękach rodu Stadnickich. O samym klasztorze, "bohaterze" dzisiejszego wpisu będzie poniżej. 

Relikty klasztornej zabudowy


Kolejnym "zastrzykiem" była XIX-wieczna inwestycja C.K. Monarchii - budowa linii kolejowej Przemyśl - Budapeszt (1872). Dodatkowo w roku 1884 oddano do użytku odcinek linii kolejowej Stróże - Nowy Zagórz, dzięki czemu zyskano dostęp do połączenia z Krakowem i Lwowem - wtenczas Zagórz stał się znaczącym węzłem kolejowym. W roku 1911 powstał w Zagórzu zastęp harcerski (skauci), również na początku XX wieku zaczął funkcjonować tutaj oddział Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Po zakończeniu 1918 roku mieszkańcy Zagórza wzięli aktywny udział w walkach o odrodzenie Rzeczypospolitej - powstało Stowarzyszenie Obrońców Węzła Zagórskiego, a jego członkowie (kolejarze, "sokoły") zbudowali dwa pociągi pancerne: Gromobój i Kozak, i zabezpieczali linię kolejową Zagórz-Komańcza-Łupków przed działalnością jednostek ukraińskich oraz Rusinów planujących przyłączenie tych ziem do Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (tzw. Republika Komańczańska). 

Kościół Zwiastowania NMP oraz figura MB z Dzieciątkiem


W roku 1939 toczyła w tym rejonie walki obronne 3 Brygada Górska, wspierana przez ochotników z Zagórza. W okresie okupacji stacjonowali tu oprócz Niemców także żołnierze słowaccy. W Zagórzu i okolicach działała konspiracyjna placówka Armii Krajowej. Miasto wyzwolono w roku 1944 przez oddziały Armii Czerwonej (w mieście znajduje się niewielki cmentarz żołnierzy radzieckich). Miasteczko ma obecnie znaczenie lokalne, jest jednak bardzo dogodną "bramą" dla miłośników Bieszczadów.

A teraz wróćmy do samego klasztoru.

Na wzgórzu nad Osławą, zwanym Marymontem znajdują się ruiny warownego klasztoru i kościoła. Cały kompleks należał do zakonu Karmelitów, a jego fundatorem był Franciszek Stadnicki. Cały kompleks, który powstał początkiem XVIII wieku jak przystało na budowlę warowną był otoczony murem obronnym. Poza nim znajdował się jedynie szpital dla weteranów., dający schronienie m. in. uczestnikom słynnej odsieczy wiedeńskiej z 1683 roku. Pierwotny akt nadania pochodzi prawdopodobnie z 1700 roku. Zakonnicy przybyli do Zagórza 14 lat później. W tym czasie ówczesny biskup poświęcił kamień węgielny pod budowlę kościoła. Najpierw nosił on wezwanie Nawiedzenia NMP, z czasem przemianowano go na Zwiastowania NMP. Świątynię wzniesiono w stylu barokowym. Posiadała ona trzy przęsła i przy prezbiterium posiadała dwie wieża, swoim wyglądem miała nawiązywać do kościoła Il Gesu w Rzymie. W 1726  klasztor podniesiono do rangi przeoratu, w 1730 ukończono całość zabudowań i większość z nich otoczono murami. 

Fragmenty zachowanych malowideł



w 1772 był początkiem końca świetności tutejszego miejsca. Otóż w klasztorze usadowili się konfederaci barscy, i stawili zbrojny opór Moskalom. Wynikiem toczonych walk były poważne zniszczenia kompleksu klasztornego - obiekt nie odzyskał już dawnej świetności. Wręcz przeciwnie. Po zajęciu tych ziem zakon nie mógł liczyć na wsparcie Austriackiego rządu -ten bowiem nie sprzyjał klasztorom. Zakonników kierowano z reguły na różne parafie, a na terenie zakonu powstał specjalny zakład poprawczy dla kapłanów - podupadło bowiem mocno tutejsze życie klasztorne. Klasztor jednak funkcjonował nadal. Odnośnie samej konfederacji - obrona Zagórza była ostatnią bitwą tego zrywu, nazywanego często I powstaniem narodowym.

Nie długo jednak - w roku 1822 klasztor ponownie nawiedził pożar. Jego przyczyny nie są znane. Prawdopodobnie nie był to wypadek. Ponoć był wynikiem sprzeczki przeora z jednym z zakonników. Po tym wydarzeniu zabrano z klasztoru wszystkie cenne rzeczy, zakonników przeniesiono, a klasztor - pozostał pusty. I niszczał. Proces ten trwał przez 135 lat.

Spojrzenie na Osławę z wieży widokowej

Rzut okiem na ogrody klasztorne, pięknie utrzymane.


Dopiero w roku 1956 obiektem zainteresował się generalny konserwator zabytków archeologicznych przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, Tadeusz Żurowski - zagórzanin z pochodzenia. Do działań włączyli się także Karmelici - oddelegowano tutaj o. Józefa od Matki Bożęj z Góry Karmel (Jana Prusa) oraz kilku innych zakonników. Odgruzowano studnię klasztorną, dokonano ponownego pochówku zakonników zmarłych w XVIII i XIX wieku (ich groby były splądrowane), posortowano gruz, kamieniarkę, przygotowano warsztat stolarski. Jednak z powodu braku środków i po śmierci Ojca Jana konserwator w Rzeszowie cofnął zgodę na rekonstrukcję zespołu, a zakonników eksmitowano. Ważne jednak, że od 1972 roku zespół znajdował się oficjalnie na liście zabytków. 

Kolejne prace remontowe podjęto ponownie w 2000 roku. Oczyszczono i zabezpieczono wstęnie mury i ruiny, ustawiono ponownie przed klasztorem figurę MB z Dzieciątkiem, odbudowano częściowo dwie baszty, a w roku 2013 oddano do użytku wieżę widokową, prowadzono też pracę nad rewitalizacją ogrodów klasztornych. Prowadzone są od tego czasu stopniowe prace konserwacyjne, mające na celu zarówno zabezpieczenie tego co zostało, jak również udostępnienie tego pięknego obiektu dla potrzeb ruchu turystycznego.

W 2012 roku poprowadzono na wzgórze Marymont ciekawą drogę krzyżową, dzieło bieszczadzkich artystów.

Nawet w postaci ruiny, klasztor robi wielkie wrażenie



A jak wygląda kwestia zabudowy klasztoru?

Cały kompleks zajmuje około 1,75 ha, i ulokowany jest na szczycie wzgórza Marymont.

W skład kompleksu wchodzą:

-stanowiący centralny element zespołu kościół (początkowo p.w. Nawiedzenia NMP, później Zwiastowania NMP), wzniesiony wg planu dla konwentów większych. 
Zbudowano go w stylu barokowym, na planie prostokąta. Niewielka kruchta, 4-przęsłowe prezbiterium, nawa z dwoma kaplicami na osi poprzecznej. Prezbiterium nakrywało kolebkowe sklepienie z lunetami. Nad nawą wznosiła się płaska kopuła. Kruchta z kolei miała sklepienie beczkowe, kaplice zaś - krzyżowe. Prezbiterium miało 6 dużych okien.

Fasada kościoła była trójprzęsłowa, bezwieżowa. Prezbiterium posiadało dwie wieże, w górnej części ośmioboczne, w niższych partiach- kwadratowe. Ściany zdobiły bogate malowidła. Resztki fresków możemy podziwiać tam po dziś dzień.

- zespół klasztorny (wg planu dla konwentów mniejszych) przylegał do kościoła od strony południowej. Był to budynek piętrowy, z krużgankami, zbudowany wokół wirydarza. W skład wchodziły 22 cele dla zakonników, refektarz (jadalnia), biblioteka i kuchnia.

- umocnienia były solidne, chociaż w chwili ich ukończenia już przestarzałe, nie mogące efektownie sprostać młodej jeszcze (ale już skutecznej) królowej pól bitewnych - artylerii. Wysokie na 5 metrów mury ze strzelnicami, dwie baszty przy murze południowym (jedna miała wyjście "ewakuacyjne") dawały mimo wszystko pewne poczucie bezpieczeństwa i pozwalały odpierać ataki nawet znacznych sił - pod warunkiem, że nie posiadały one wsparcia artylerii ciężkiej. 

- szpital klasztorny wzniesiono poza murami zespołu, na północno-wschodnim stoku wzgórza. Był to budynek jednopiętrowy.

Wnętrze kościoła



Mimo że dzisiaj klasztor to morze ruin, obiekt w dużej mierze zdewastowany, to jednak - jest to spory kawałek historii regionu. I robi na prawdę wielkie wrażenie na zwiedzającym. Przytłacza. Zapewne wielu z Was, czytających tek krótki wpis tutaj była i przyzna nam rację - reszcie zaś koniecznie polecamy odwiedziny tego wyjątkowego miejsca. Koniecznie wtenczas wejdźcie na wieżę widokową - przy dobrej pogodzie możecie zobaczyć na prawdę dużo!


Pozdrawiamy!


 


Źródła informacji:

polskazachwyca.pl

Figiel N., Klimek P., 2011, Bieszczady, Beskid Niski. Przewodnik i atlas.

parafia-zagorz.pl

www.twojebieszczady.pl

zagorz.pl



niedziela, 14 marca 2021

Okiem wędrowca - Chotylub

 Witajcie!

Dzisiaj zawitamy wspólnie na piękne Roztocze. Urzekł nas ten region, bo chociaż brakuje tutaj męczących szczytów porosłych buczyną, to jednak - jest tu wiele pięknych świątyń, wspaniała kamieniarka i historia. Często krwawa, ale ważna.

Zapraszamy dzisiaj do Chotylubia - przyjrzymy się cerkwi oraz służącemu przedwojennym mieszkańcom cmentarzowi.

Cerkiew p.w. Opieki Najświętszej Maryi Panny w Chotylubiu

Rzut okiem na wnetrze przez "szczelinę"


Chotylub znajduje się na terenie Roztocza Wschodniego, w gminie Cieszanów. Od północy sąsiaduje z terenami wsi Dąbrówka, od południa wieś zamknięta jest przez rozległe lasy. Od wschodu Chotylub graniczy z Nowym Brusnem, a od zachodu z Nowym Siołem i Cieszanowem.

Na początek odrobina historii.

 Wioska powstała w XVI wieku, w roku 1565. Aż do 2 połowy lat 40 XX wieku zamieszkiwana była co najmniej w połowie przez ludność ukraińską. Obecnie mieszkają tutaj Polay, a po dawnych mieszkańcach pozostały cmentarz, cerkiew i przydrożne sakralia.

Wieś po powstaniu była "doświadczona przez wypadki wojenne" - ucierpiała podczas Potopu szwedzkiego, a zapewne i wcześniejsze tatarskie najazdy nie ominęły tych ziem.

Podczas jednego z "tureckich" najazdów w 1672 roku zginęły dokumenty erekcyjne tutejszej parafii ruskiej. Odnowiono go dopiero w 1699 roku za sprawą właściciela wsi, Adama Antoniego Bełżyckeigo, kasztelana przemyskiego.




W 1693 roku wzniesiono we wsi drewniana cerkiew - trudno powiedzieć czy była to pierwsza świątynia, czy wzniesiona w miejscu poprzedniej.

W roku 1674 wieś przekazano dominikanom, jako uposażenie.

Obecną cerkiew wzniesiono w roku 1888. Inicjatywa wyszła od parocha Piotra Gissowskiego. Zbudowano ja na miejscu poprzedniej świątyni z roku 1693.

Do połowy XX wieku życie we wsi przebiegało stosunkowo spokojnie.

Po zajęciu tych terenów w 1941 roku przez sowietów, rozpoczęto w samej wiosce i okolicy budowę umocnień stałych tzw. Linii Mołotowa. W czerwcu 1941 roku linia ta nie spełniła pokładanych w niej nadziei, wojska niemieckie szybko przeszły dalej w głąb terytorium ZSRR. Bunkry te można oglądać do dzisiaj - w samej wsi zbudowano lekki schron żelazobetonowy -półkaponierę dla 1 CKM.

Kapliczka przydrożna

Na srarym cmentarzu wiejskim.


Po wojnie działały w okolicy oddziały UPA, i toczyły walki z oddziałami WP a także oddziałami sowieckimi. W toku walk ginęli Polacy i Ukraińcy - w Chotylubiu zginęło 14 osób pochodzenia ukraińskiego, liczba ofiar narodowości Polskiej nie jest nam znana. 

Był to czas bardzo niespokojny, trudny. Ukraińców wysiedlono głównie  na teren dzisiejszej Ukrainy.

Teraz parę słów o samej cerkwi.

Znajduje się w centrum wsi, przy drodze Cieszanów - Nowe Brusno.

Cerkiew jest orientowana, trójdzielna, o zrębowej konstrukcji. Ściany nad okapem oszalowane deskami. Konstrukcja stoi na podmurówce z kamienia łamanego.

Centralną część świątyni stanowi duża, kwadratowa nawa. Nawę kryje ośmioboczna kopuła na tamburach, zwieńczona latarnią. 

Od wschodu znajduje się węższe od nawy prezbiterium, z dobudowaną małą zakrystią od strony północnej.

Nad prezbiterium znajduje się mniejsza kopuła, zwieńczona małym, cebulastym hełmem. 

Kopuły zakończone są żeliwnymi, kutymi krzyżami.

Babiniec ulokowano oczywiście od strony zachodniej. Ma formę kwadratu.

Dachy, okap i kopuły kryte blachą. W babińcu i zachodniej części nawy znajduje się chór muzyczny.

Obok cerkwi stoi murowana dzwonnika parawanowa, obecnie pozbawiona dzwonów.

Ciekawostką w cerkwi jest piecyk żeliwny. Przy północnej stronie nawy domontowano blaszany komin. W cerkwi więc mogło być zimą całkiem ciepło.

Po wysiedleniu ludności ukraińskiej cerkiew służyła wiernym rzymkokatolickim, remontowano ją w latach 60/70 XX wieku. 

Wewnątrz zachowało się sporo wyposażenia z XVII-XIX wieku.

Przetrwał również spory fragment ikonostasu:

- rząd ikon niedziel pięćdziesiątnicy z Mandyionem pośrodku

- rząd ikon świątecznych (prazdniki) z Ostanią Wieczerzą pośrodku

- rząd Deesis (pośrodku Trymorfon, czyli Chrystus Tronujący z Matka Bożą i Janem Chrzcicielem)

- rząd Proroków z wizerunkiem Matki Beskiej Pokrow pośrodku

- W zwieńczeniu Chrystus Ukrzyżowany z trzema Maryjami i rzymskim żołnierzem

- pozostałe elementy ikonostasu rozwieszono i rozstawiono w różnych częściach świątyni.

W roku 1986 dobudowano do babińca duży, nie trzymający proporcji przedsionek. Od 2001 roku cerkiew stoi porzucona - zbudowano bowiem we wsi nowy kościół. Cerkiew nieużytkowana, niestety niszczeje.


groby członków rodziny Zarzyckich


Nieco dalej od cerkwi, na wschodnich obrzeżach wsi, przy drodze do Cieszanowa znajduje się cmentarz greckokatolicki.

Otoczony jest drutem kolczastym. Zarasta go powoli las..

Znajdziecie tutaj liczne kamienne nagrobki z XIX i XX wieku.

Przewagę mają oczywiście nagrobki kamieniarzy z sąsiedniego Brusna.

Są tu również okazałe nagrobki członków rodu Zarzyckich - przez długi okres rodzina ta była właścicielem wsi.

Co prawda nie oglądaliśmy, ale polecamy - miejsce po dworze Zarzyckich, oraz miejsce po dworku Preków. Planujemy w przyszłości nadrobić tą zaległość. Na miejscu dworku Preków stoi obecni leśniczówka - sam dworek spustoszony podczas I wojny światowej, nie przetrwał już tej drugiej.


Schron bojowy w Chotylubiu, jeden z wielu na Roztoczu Wschodnim.


Dwór Zarzyckich został rozebrany zaraz po II wojnie światowej, głównie przez okolicznych mieszkańców. Zabudowania folwarczne spaliły bojówki UPA. ostatecznie dwór przestał istnieć w 1947 roku. Działał tutaj PGR, a obecnie funkcjonuje tu prywatne gospodarstwo hodowlane.

Na dzisiaj tyle. Zapraszamy do odwiedzin Roztocza Wschodniego - szczególnie miłośnicy rowerów będą mogli tutaj zaszaleć.

Pozdrawiamy!


Źródła inf.:

www.sobieski.lubaczow.com.pl

cerkiewne.tematy.net

roztoczepoludniowe.com

www.apokryfruski.org

Pawłowski A., 2017 Roztocze Polskie i Ukraińskie. Przewodnik