Witajcie,
Dzisiaj chcemy zaprosić Was na zupełnie inny wpis. Właściwie to pierwszy raz poruszamy tego typu temat na tym blogu. I właściwie - nie jesteśmy nawet autorami wpisu.
Dzisiaj chcemy zaprosić Was w świat poezji. Otworzą się przed Wami podwoje świata piórem pisanego, a jednocześnie - tak dobrze Wam znanego. Wszytko za sprawą Katarzyny Szwedy, młodej poetki rodem z Łemkowyny.
A tak autorka pisze o sobie:
Urodziłam się w styczniu 1990 roku w Nowym Żmigrodzie. Ukończyłam filologię angielską w PWSZ w Krośnie oraz studia nauczycielskie (język hiszpański i język angielski) na Uniwersytecie im. Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie nad Menem. Piszę wiersze od 12 roku życia. Zdybyłam wyróżnienie w konkursie literackim programu Dolina Kreatywna (2006/2007), w tegorocznym konkursie poetyckim Jesienna Chryzantema oraz drugą nagrodę w przeglądzie "Połowy Poetyckie" Gdynia 2016. Jestem bardzo związana z Beskidem Niskim, tu spędziłam dzieciństwo, we wsi Kotań. Często odwiedzałam również dziadków w leśniczówce w Świątkowej Wielkiej, powracam do tych niezwykłych chwil z ogromnym sentymentem. Moje przywiązanie do tych terenów staram się wyrazić za pomocą poezji.
Czytając wiersze Kasi,można przenieść się w świat dawnej Łemkowyny, tej z lat 40 ubiegłego stulecia, odchodzącej gwałtownie, bez możliwości pożegnania się z rodzimymi górami, ukochanymi strugami. A jednak przez wiersze przebija też i życie. Tak, bo Łemkowyna jednak przeżyła - w przydrożnych krzyżach i kapliczkach, w strzaskanych nagrobkach i na cerkwiskach, gdzie sacrum wciąż bije silnym źródłem, orzeźwiająco. Tak przynajmniej my odbieramy twórczość Kasi. A jak Wy odbierzecie jej spojrzenie na mały, beskidzki świat?
Miłej lektury!
- nieznajoma z Nieznajowej-
spotkałem ją w dolinie górnej Wisłoki
ślady wygnania sumiennie wyryte
choć niewprawny ruch ręki przypadkowy oprawca
nie zdążyłem zapytać jak miała na imię
pewnie Kateryna
przy drodze stał krzyż trójramienny
przez chwilę była szorstka modląca
widziałem pustą wnękę na ciało Chrystusa
Chrystus wysiedlony
prawdziwie wysiedlony
krzyż pusty ona pusta aż wiatr w niej świszczy
na żebrach przygrywa nikt do tańca nie prosi
wsi spokojna wsi bezludna
nic nie masz z wesołości
Łemko nie powrócił
- wiersz pierwotny -
wsadziłem w ziemię wiersz
myślałem że wyrośnie z niego drzewo
obrodzi na zimę a gdy skosztuję jego owoc
ujrzę cię nagą w śniegu przede mną
było tylko słowo i świątynie z chleba
przed tobą były jeszcze dwie inne kobiety
i wiersze pisane w pośpiechu na skrawkach ulic
krawężników drewnianych balustrad
ciepłym palcem na szybach w pociągu
pisałem twoje smutne oczy
widziałem w nich domy nienasze
i nienasze podwórka psy i budy
przez nie widziałem smugę drogi
prowadzącej donikąd i godziny długie
odległej rozmowy o nas samych osobno
o nich przy nas ale dziwnie obcych
- wędrowanie -
po nieprzespanej nocy
spragnieni porannej rosy wyjdziemy na łąki
nie umrzemy młodo
starość nas w swoich ramionach utuli
jeszcze ciepłych ciśnie do ziemi
wyrośnie z nas krzak dzikiej róży
kruki i wrony rozdziobią jego owoc na strzępy
nie umrzemy młodo
zostaną po nas niewypały i dźwięki
beznamiętne pieśni o czasach lepszych biedniejszych
starość nam kij bukowy wsadzi do ręki
zgarbionym każe wędrować przez siebie
palcami jeszcze lepkimi od gleby
grabić zżółknięte liście pisać na nich wiersze
nie umrzemy młodo
choćbyśmy właśnie tego najbardziej pragnęli
bezdechem lekkomyślności we śnie się zachłysnąć
gwałtownie przeminąć
nigdy w nic nie zwątpić nie dożyć niczego
szaleństwem się splamić ale nie włóczęgą
- cisza w Tychani -
była cicha i piękna jak opuszczona wieś
jak on bezgłowy na cokole bezstronny
jak nimb co spowił bezimienne szczyty wonna
jak dziurawiec niedeptany od wieków
chciałem ją kochać sam na wyłączność
bezcześcić o świcie w podmokłych zaroślach
pozacierać ślady innych rąk na niej
nietutejszych przywłok przybłęd innowierców
w samym dnie doliny wznosiłem ołtarze
krezusowym bogom ponoć wszechobecnym
i darłem na strzępy gałęzie i głazy
budowałem świątynie na miejscu cerkwiska
przyszła raz przed zmrokiem kazała mi odejść
nie burzyć spokoju nielotną modlitwą
raz na zawsze pojąć że cisza w tych stronach
jest nieodwracalna święta wiekuista
- taj lem na Beskydi -
wiem że jesteś nieistniejąca
lecz wciąż istniejąca bardziej niż inne
bo na moim podwórku wśród moich pól
owiec i gęsi zaistniałaś wierszem
potrzebowałem tylko dłuta i kawałek gruszy
żeby cię stworzyć może był to buk
zawstydzam ich tym że jesteś
dla mnie ważniejsza od niego
że wolę spotykać się z tobą
niż na mszy kruczeć całować ikony
przechodzisz obok pachniesz swetrem
siadasz ze mną na ławce przed domem
poisz piołunem a kiedy sen przyjść nie chce
ciepłą żywicą zaklejasz oczy i szepczesz
że konie już dawno gotowe do drogi
- Świerzowa Ruska -
tu pod gruszą rodziły się nasze matki
w bólu ich matek w naszym bólu obecnie
kiedy odchodzą usłużnie zbyt wcześnie
pytanie o przeszłość grzęźnie niezadane
musi przeczekać jak ulewa
tu stała chyża mój dziadek Łemko
ojciec mej matki sam ją budował
pod jednym dachem ludzie i stado
stadne życie po ludzku po rusnacku
po wojnie wystygło jak kałuża
tu zielsko jak relikt samotnie zakwita
w stepach karpacki las chyli się wichurze
zdziwiony że tak daleko zawędrował
i można tylko pytanie o przeszłość odraczać
w dalekim stepie ich szukać im zapalać
Tak prezentuje się twórczość Kasi. Przypadła Wam do gustu? Wiersze rządzą się własnymi prawami, wymagają cierpliwości i żądają uwagi. Bez spełnienia ich życzenia - nie ma mowy o ich zrozumieniu, nie zdradzają bowiem swoich sekretów tak łatwo...
Mamy nadzieję, że dzisiejszy wpis Was zainteresował. Sami z przyjemnością czytaliśmy wiersze Kasi, wers po wersie. Cieszymy się, że ktoś poświęca naszej ukochanej Łemkowynie trochę czasu i swojego talentu.
Pozdrawiamy serdecznie!
Zanim wejdziesz, przeczytaj :)
1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.
Komentarze
Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)
niedziela, 22 stycznia 2017
niedziela, 8 stycznia 2017
Kamieniarstwo ludowe w Beskidzie Niskim
Witajcie!
Wędrując dolinami beskidzkich potoków, idąc rzadko uczęszczanymi drogami możecie podziwiać wspaniałą beskidzką przyrodę, piękne krajobrazy, oraz liczne kamienne krzyże i kapliczki. Często są one już mocno sfatygowane przez czas, a jednak zachwycają nasze oczy. Zastanawialiście się kiedyś, jak powstawały, i kto był ich autorem?
Postaramy się w kilku słowach opowiedzieć Wam trochę o kamieniarstwie na terenie Beskidu Niskiego.
Kamieniarstwo w dawnych czasach było trudnym, jednakże szanowanym zawodem. Okiełznanie metody obróbki kamienia, nadawanie "martwej" skale żądanej przez człowieka formy było nie lada wyczynem. A potęgował to również fakt, iż popyt na kamienne wyroby był duży. Potrzebne na wsiach były kamienie żarnowe, osełki, kamienne blaty stołów. W miastach zamawiano płyty chodnikowe z kamienia. Najbardziej jednak zasłynęli kamieniarze wyrobami sakralnymi - chrzcielnicami, krzyżami nagrobnymi, kapliczkami. Bogatsi gospodarze zamawiali u kamieniarzy krzyże kamienne, by je postawić na grobie bliskiej osoby, czy też ustawić krzyż (lub kapliczkę) przed domem. Różne były ku temu powody - często były to wota dziękczynne czy błagalne. Kamień położony na grobie miał też chronić ludzi żyjących przed duchem zmarłego - co ma związek z zabiegami apotropaicznymi, szeroko rozpowszechnionymi także na terenie Łemkowszczyzny (ujmując prościej - wierzenia wampiryczne). Z wieloma krzyżami i kapliczkami do dziś stojącymi przy drogach związane są legendy..
By kamieniarz mógł działać, niezbędny był surowiec. Ponieważ mieszkańcy wsi byli mało mobilni, i niechętnie opuszczali rodzinne strony, surowiec właściwie musiał być dostępny jak najbliżej rodzimej wioski. Dostępność materiałów determinowała więc rozwój zawodu. Na terenie Beskidu Niskiego jest wiele wychodni piaskowca. Najlepszy do obróbki jest gruboziarnisty, twardy piaskowiec magurski, z którego można wyrabiać przedmioty użytkowe - np. kamienie młyńskie czy żarnowe. Dostępny był np. na stokach Magurycza Wielkiego. Do obróbki artystycznej wykorzystywano materiał drobnoziarnisty, miększy. Sami kamieniarze uznawali go za materiał średniej jakości, niemniej chętnie wykorzystywali ze względu na łatwość w obróbce. Jego wychodnie znajdują się między innymi w paśmie Magury Małastowskiej. Słaby jakościowo surowiec stanowiły luźne bryły piaskowca czy też warstwy powierzchniowe, podlegające procesom erozji i wietrzenia. Z takich korzystano tylko, gdy inny surowiec był niedostępny - z takiego materiału wyrabiali przedmioty kamieniarze z Folusza, surowiec pozyskując w postaci brył zbieranych na Diablim Kamieniu lub też z wychodni w rejonie Huty Pielgrzymskiej.
Jak wyglądała produkcja krzyża? Najpierw należało pozyskać surowiec. Kamieniarze nie kupowali gotowych bloków skalnych, lecz sami pozyskiwali materiał do produkcji na znanych sobie wyrobiskach. Dysponowali stosunkowo ubogim warsztatem narzędziowym - używali różnego rodzaju młotów i młotków, pobijaków, klinów, dłut i oskardów.
Kamieniarz (zazwyczaj z osobami do pomocy lub też "spółka" kamieniarska) udawał się do kamieniołomu (kopalni) gdzie mógł pozyskać surowiec. Najpierw musiał zdjąć warstwę ziemi i zwietrzeliny skalnej, pokrywającą litą warstwę skalną. Dopiero z takiego surowca mógł kamieniarz stworzyć określony produkt. Kolejnym, dużo trudniejszym etapem było odłupanie odpowiedniego bloku skalnego. Jego wielkość zależała od przeznaczenia. Im większy produkt, tym blok musiał być oczywiście większy. Odłupywanie przebiegało następująco, i było procesem długotrwałym. W pokładzie (litej skale) wykuwano szeregiem współliniowe otwory, oddalone od siebie o kilkanaście centymetrów. Te otwory zabijano drewnianymi kołkami. We wspomniane kołki wbijano żelazne kliny. Służył do tego kijan - ciężki młot o wadze około 10 kg. Później, w okresie międzywojennym zamiast otworów wybijano szczeliny, w których zamiast kołków umieszczano żelazne sztabki robione z płaskowników, a między nimi wbijano żelazne kliny. Później miał miejsce odlot - czyli odpadniecie bloku od ściany skalnej. Odbijanie bloków skalnych było niebezpieczne, i nie raz zdarzały się wypadki...
Kiedy już blok skalny odpadł, nadawano mu na miejscu, w kamieniołomie przybliżonej formy przyszłego przedmiotu. Chodziło tutaj o zmniejszenie masy bloku skalnego. Głaz bowiem trzeba było dostarczyć do wsi. Wstępną obróbkę wykonywano oskardem, kijanem i śpicem - czyli długim żelaznym dłutem. Tak wstępnie obrobiony blok (cokiel) ściągano "ułycią" - czyli trawersującą po stoku sztolnią, pozwalającą w miarę wygodnie ściągnąć blok z góry. Urobek ściągano koniem, "smykiem". Gdy blok ściągnięto już na w miarę płaski teren, ładowano go na wóz lub sanie (w zimie), albo też i niekiedy ciągnięto go dalej koniem, zaczepiwszy o orczyk. Surowiec można było pozyskiwać cały rok. Ciekawostką są koliby - czyli szałasy w których znajdowali w czasie niepogody kamieniarze. Robiono je z kamienia, również na krokwiach kładziono dach z tafli piaskowcowych. Tutaj raczej nie sypiano, a kryto się podczas pracy np. przed deszczem.
Po dostarczeniu materiału, zajmowano się jego obróbką. Czynności te wykonywano zazwyczaj na świeżym powietrzu. Najpierw blok obrabiano krynglą (młotkiem groszkowym) i małą wersją kijana.
Miało to na celu wyrównanie powierzchni skały. Potem blok gładzono za pomocą szerokich, stalowych dłut (kutych przez miejscowych kowali). Dłuta te pobijano drewnianą, jaworową lub bukową pałką, wytoczoną z jednego kawałka drewna. Przy pracy pomocnymi narzędziami były różnorakie dłuta, drewniany cyrkiel i młotek do "nasiekiwania" dolnych części kamienia żarnowego. Kamieniarz pracował głównie na siedząco, chyba ze wyrabiał np. krzyż, to wtedy już pracę prowadził głównie na stojąco.
Doświadczony kamieniarz mógł w ciągu dnia wykonać 1 kamień do brusa (szlifujący), ok 30 osełek albo 5 metrów bieżących cokli pod podmurówkę. Dłużej trwała praca artystyczna. Krzyż z reliefem Ukrzyżowanego robiono nawet do miesiąca, prostą kapliczkę: 2 - 3 tygodnie.
Kamieniarstwo na terenie Beskidu Było bardzo popularne. Kamieniarze działali zarówno na terenie zachodnio - środkowej jego części, jak też i na obszarach wschodnich.
Najbardziej znani są kamieniarze z Bartnego. Wedle podań, do Bartnego pierwsi kamieniarze (bracia Boroszowicze) mieli przybyć do wsi z Jasionku już w XVI wieku. Jest to dość wątpliwe, gdyż Jasionkę lokowano dopiero w połowie XVII wieku (1665), i nawet biorąc pod uwagę, że osada istniała nieco wcześniej, kwestia XVI - wiecznej genezy łemkowskich kamieniarzy nie jest w stu procentach pewna. Zapewne dopiero XVII - wieczna genezę ma działalność kamieniarska na tym terenie, co sugerować mogą dokumenty miejskie Biecza, wspominające o pozyskiwaniu w Przegoninie w 1668 roku kamienia na remont ratusza. Na pewno jednak kamieniarstwo zaczęło się tu mocno rozwijać w XVIII wieku - wedle dokumentów, kamieniarze z Bartnego płacili więcej rocznego czynszu niż wszyscy bieccy rzemieślnicy razem wzięci (!).
Nie zmienia to faktu, że Bartne rozwinęło się na duży ośrodek kamieniarski o znaczeniu ponadlokalnym. Wyroby z Bartnego trafiały dalej, nawet do Gorlic. Tutaj kuto krzyże i kapliczki, kamienie żarnowe i do brusa, oraz inne przedmioty kamienne. Jednak największą sławę zdobyły właśnie wyroby sakralne. Tu trzeba dodać, że kamieniarze z Bartnego jako jedyni łączyli się w "spółki" - grupy zrzeszające kamieniarzy, co znacznie ułatwiało i przyspieszało realizację licznych zamówień.
Kamieniarstwem zajmowano się także w Bodakach (d. Przegonina) Wapiennym, oraz w Foluszu (Iwan Dragan) . W Bodakach powstawały m. in. nagrobne macewy. W Foluszu i Wapiennym, jako że materiał był gorszy, wyrabiano głównie osełki, kamienie żarnowe, brusy, cokle na podmurówki, rzadziej zaś np kapliczki.
W Bartnym surowiec do obróbki pozyskiwano głównie na stokach Magurycza Wielkiego - piaskowiec tutaj dostępny najlepiej sprawdzał się w wyrobie przedmiotów użytkowych. Materiał wydobywano także na stokach Kornuty, jednak był on nieco gorszej jakości niż ten z Magurycza, jednak dobry np. na wyrób krzyży.
Jeśli chodzi o Bartne, to w ośrodku tym rozwijało się szczególnie kamieniarstwo artystyczne. Kilkunastu artystów znanych jest z nazwiska, i rozpoznawanych poprzez swoje wyroby. Pokrótce przedstawimy tutaj kilku z nich:
Matej Cirkot - jest autorem wielu krzyży przydrożnych, m. in. krzyża przy ul. Węgierskiej w Gorlicach. Jego dzieła można poznać m. in. po słabo zachowanych proporcjach ciała Chrystusa i jego skrzyżowanych, przybitych jednym gwoździem stopach. Twarz Chrystusa jego autorstwa znaczył delikatny "uśmiech".
Iwan Dutkanycz - kontynuator stylu Cirkota. Autor ten stosował w rzeźbie bardziej wyraźne modelowanie długich włosów Chrystusa, a jednocześnie mniej wyraźnie zaznaczał wypukłość piersi.
Wasyl Gracoń - Rozwija styl Cirkota. Twarz Zbawiciela jego długa jest zafrasowana. Zbyt długie nogi z za wysoko umieszczonymi kolanami nadają wyjątkowej formy Ukrzyżowanemu.
Iwan Gracoń - syn Wasyla, początkowo wzorował się na stylu ojca, potem zaś - na warsztacie Osifa Tarbaja z Bodaków.
Osif Tarbaj - uczył się fachu u cechowego kamieniarza z Łużnej, Władysława Jamera. Dzieła Tarbaja, głównie krzyże nagrobne odznaczają się wysoką dbałością o szczegóły jak np. poprawnie wykonaną muskulaturą czy szczegółami twarzy. Na jego krzyżach można zobaczyć np. koronę cierniową plecioną z trzech, wyraźnie odznaczających się cierni.
Działalność kamieniarską prowadzono także i w innych wioskach na terenie zachodniej części B. Niskiego, jak np. w Nieznajowej. Okoliczni kamieniarze z zachodniej częsci Beskidu niskiego surowiec pozyskiwali m. in. na stokach góry Chełm, na Jeleniej Górze czy w okolicach Mrukowej.
Jednym z bardziej znanych kamieniarzy spoza Bartnego jest Iwan Szatyński, przez pewien czas mieszkający w Nieznajowej. Jego krzyże i figury można oglądać m. in. w Nieznajowej, w Kotańskim lapidarium czy w Grabiu. Autor wzorował się na W. Serwońskim, kamieniarzu z Gorlic, i przejął od niego m. in. formę cokołu i sposobu jego dekoracji. Jego krzyże można poznać np. po wizerunku Chrystusa ze stopami przybitymi oddzielnie gwoździami.
Idąc w kierunku wschodnim, należy zajrzeć do dawnego klucza jaśliskiego - tutaj również kwitło kamieniarstwo. Widać to po dziś dzień w herbie Jaślisk - widoczne są tam dwa oskardy, kamienie młyńskie, a w tle - stoki góry Kamień. Co ciekawe, na pewno już w XVII wieku wykorzystywano okoliczne kamieniołomy. Pozyskiwano tutaj materiał na budowę i reperację murów, na budowę mostków na trakcie węgierskim czy chociażby na bruki miejskie. Oprócz tego, w późniejszym okresie, w okolicznych wsiach zaczęto wyrabiać kamienie młyńskie. Po 1772 roku trafiały one nawet na tereny Austrii! Kamieniarstwo przetrwało tutaj do okresu powojennego. Co ciekawe, sami Jaśliczanie nie zajmowali się kamieniarstwem. Warsztaty kamieniarskie były natomiast w Posadzie Jaśliskiej, i tutaj Polacy zajmowali się wyrobem przedmiotów, m.in. kamieni żarnowych i młyńskich. Surowiec pochodził z kamieniołomów na stokach góry Kamień w Czeremsze, oraz niekiedy z wyrobisk ze Smerecznego. Lokalni kamieniarze działali też w Lipowcu i Czeremsze. Wykonali oni kilka krzyży, po dziś stojących przy dawnym trakcie węgierskim oraz na terenie Rudawki Jaśliskiej. Również kamieniarstwo rozwijało się na lokalne potrzeby w Króliku Wołoskim. Wyrabiano tutaj krzyże cmentarne, które dziś można oglądać m. in. w Desznie czy Wisłoczku.
Do dziś można oglądać krzyże i kapliczki zarówno wymienionych wyżej autorów, jak też wielu, wielu innych, nieznanych z nazwiska. Krzyże i kapliczki zaczęto wyrabiać w XIX wieku, i wykuwano je niemal do połowy wieku XX.
Kamieniarze łemkowscy skutecznie konkurowali z miejskimi warsztatami kamieniarskimi jeszcze w okresie międzywojennym. Właściwie dopiero powojenne wydarzenia doprowadziły do upadku wiejskich warsztatów na Łemkowynie. Wiązało się to nie tylko z wyjazdem samych kamieniarzy, ale także z upaństwowieniem terenów, na których wydobywano surowiec. Reszty dopełniła mechanizacja warsztatów miejskich, i co za tym idzie, produkcja tańszych wyrobów. Ostatnim czynnie działającym po II wojnie kamieniarzem łemkowskim był Jan Chwalik z Bartnego. Zmarł w 2011 roku
Chociaż dzisiaj kamieniarze łemkowscy nie wyrabiają krzyży czy kamieni młyńskich, to jednak pamięć o nich nie wygasła. Owoce ich dawnej, ciężkiej pracy możemy oglądać na terenie niemal każdej istniejącej, bądź też istniejącej już tylko z nazwy wiosce. Przy drogach stoją kamienne kapliczki i krzyże, często pokaźnych rozmiarów. Chociaż nierzadko są mocno nadwątlone przez czas i ludzi, to jednak wciąż robią wrażenie na widzu. Na cmentarzach można oglądać liczne krzyże, dzięki którym to pamięć o danym cmentarzu nie wygasła, a sam obiekt nie znikł pośród drzew i krzewów... W Bartnym, koło cerkwi grekokatolickiej, w plebańskim spichlerzu urządzono malutkie muzeum kamieniarskie. A tuż obok stoi wielki pobijak - narzędzie kamieniarza w wersji XXL. Jest to pomnik, upamiętniający słynnych kamieniarzy z Bartnego.
Swoją drogą, kamieniarstwo, chociaż ciężkie, było całkiem dochodowe. Przykładowo, w okresie międzywojennym za kamień do brusa płaciło się 2 - 3 zł u kamieniarza z Bartnego lub Bodaków, a za ten sam wyrób z Folusza już tylko 2 złote. Za kamień żarnowy trzeba było zapłacić od 20 złotych (Folusz) po 35 złotych (Bartne). Zawrotna była cena krzyża, wynosząca 170 - 200 zł. Kapliczki były tańsze, kosztowały tylko 100 złotych, ale wyrabiano je w Foluszu, z materiału gorszej jakości. Tak więc, jeśli kamieniarz miał talent i był pracowity, mógł sporo zarobić. Tu trzeba zaznaczyć, że kamieniarstwo zazwyczaj nie było jedynym źródłem dochodu kamieniarza. Gospodarował on zazwyczaj dodatkowo na "ojcowiźnie", zajmował się też często hodowlą.
Mamy cichą nadzieję, że ten wpis zaciekawi Was tą ciekawą tematyką. Bo nie ma tu mowy o wyczerpaniu tematyki, nawet jej nie "liznęliśmy" tutaj 😊. Ale teraz, wędrując szlakami i drogami Łemkowyny, będziecie na pewno baczniej przyglądać się kamieniarskiej robocie.
W powyższym artykule został poruszony temat kamieniarzy ludowych. Nie ujęto tu równie ważnego warsztatu kamieniarzy cechowych działających m.in w Gorlicach, Dukli czy Sanoku. Wyroby tych rzemieślników są często spotykane na starych cmentarzach parafialnych/komunalnych. Twórczość kamieniarzy cechowych stawała się nie raz inspiracją dla twórców ludowych i na odwrót.
Dziękujemy za odwiedziny, pozostawione komentarze i zainteresowanie tematyką beskidzką.
Do zobaczenia na szlaku!
*Zdjęcia wykonane podczas wystawy w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie. Eksponaty pochodzą z Bartnego, ob. znajdują się w zbiorach Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Fotografia w tle pochodzi ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie.
Źródła informacji:
Stachowiak A., Kamieniarstwo ludowe na Łemkowszczyźnie /źródło: lemko-archiwe.com/
Łopatkiewicz T., Ośrodki kamieniarstwa ludowego na Łemkowszczyźnie środkowej /źródło:cyfrowaetnografia.pl/
PŁAJ, 23, 2001, Stachowiak A., Łemkowskie krzyże kamienne w dolinie Biełczy i górnej Jasiołki.
Stachowiak A., Łemkowskie krzyże kamienne i ich twórcy /źródło: www.beskid-niski.pl/
www.beskidniski.pl
Wędrując dolinami beskidzkich potoków, idąc rzadko uczęszczanymi drogami możecie podziwiać wspaniałą beskidzką przyrodę, piękne krajobrazy, oraz liczne kamienne krzyże i kapliczki. Często są one już mocno sfatygowane przez czas, a jednak zachwycają nasze oczy. Zastanawialiście się kiedyś, jak powstawały, i kto był ich autorem?
Postaramy się w kilku słowach opowiedzieć Wam trochę o kamieniarstwie na terenie Beskidu Niskiego.
![]() |
| Krzyż przydrożny w Lipowcu |
By kamieniarz mógł działać, niezbędny był surowiec. Ponieważ mieszkańcy wsi byli mało mobilni, i niechętnie opuszczali rodzinne strony, surowiec właściwie musiał być dostępny jak najbliżej rodzimej wioski. Dostępność materiałów determinowała więc rozwój zawodu. Na terenie Beskidu Niskiego jest wiele wychodni piaskowca. Najlepszy do obróbki jest gruboziarnisty, twardy piaskowiec magurski, z którego można wyrabiać przedmioty użytkowe - np. kamienie młyńskie czy żarnowe. Dostępny był np. na stokach Magurycza Wielkiego. Do obróbki artystycznej wykorzystywano materiał drobnoziarnisty, miększy. Sami kamieniarze uznawali go za materiał średniej jakości, niemniej chętnie wykorzystywali ze względu na łatwość w obróbce. Jego wychodnie znajdują się między innymi w paśmie Magury Małastowskiej. Słaby jakościowo surowiec stanowiły luźne bryły piaskowca czy też warstwy powierzchniowe, podlegające procesom erozji i wietrzenia. Z takich korzystano tylko, gdy inny surowiec był niedostępny - z takiego materiału wyrabiali przedmioty kamieniarze z Folusza, surowiec pozyskując w postaci brył zbieranych na Diablim Kamieniu lub też z wychodni w rejonie Huty Pielgrzymskiej.
![]() |
| Krzyż "Thallerhofski" z Bartnego, wykonany przez Osifa Tarbaja |
Jak wyglądała produkcja krzyża? Najpierw należało pozyskać surowiec. Kamieniarze nie kupowali gotowych bloków skalnych, lecz sami pozyskiwali materiał do produkcji na znanych sobie wyrobiskach. Dysponowali stosunkowo ubogim warsztatem narzędziowym - używali różnego rodzaju młotów i młotków, pobijaków, klinów, dłut i oskardów.
Kamieniarz (zazwyczaj z osobami do pomocy lub też "spółka" kamieniarska) udawał się do kamieniołomu (kopalni) gdzie mógł pozyskać surowiec. Najpierw musiał zdjąć warstwę ziemi i zwietrzeliny skalnej, pokrywającą litą warstwę skalną. Dopiero z takiego surowca mógł kamieniarz stworzyć określony produkt. Kolejnym, dużo trudniejszym etapem było odłupanie odpowiedniego bloku skalnego. Jego wielkość zależała od przeznaczenia. Im większy produkt, tym blok musiał być oczywiście większy. Odłupywanie przebiegało następująco, i było procesem długotrwałym. W pokładzie (litej skale) wykuwano szeregiem współliniowe otwory, oddalone od siebie o kilkanaście centymetrów. Te otwory zabijano drewnianymi kołkami. We wspomniane kołki wbijano żelazne kliny. Służył do tego kijan - ciężki młot o wadze około 10 kg. Później, w okresie międzywojennym zamiast otworów wybijano szczeliny, w których zamiast kołków umieszczano żelazne sztabki robione z płaskowników, a między nimi wbijano żelazne kliny. Później miał miejsce odlot - czyli odpadniecie bloku od ściany skalnej. Odbijanie bloków skalnych było niebezpieczne, i nie raz zdarzały się wypadki...
Kiedy już blok skalny odpadł, nadawano mu na miejscu, w kamieniołomie przybliżonej formy przyszłego przedmiotu. Chodziło tutaj o zmniejszenie masy bloku skalnego. Głaz bowiem trzeba było dostarczyć do wsi. Wstępną obróbkę wykonywano oskardem, kijanem i śpicem - czyli długim żelaznym dłutem. Tak wstępnie obrobiony blok (cokiel) ściągano "ułycią" - czyli trawersującą po stoku sztolnią, pozwalającą w miarę wygodnie ściągnąć blok z góry. Urobek ściągano koniem, "smykiem". Gdy blok ściągnięto już na w miarę płaski teren, ładowano go na wóz lub sanie (w zimie), albo też i niekiedy ciągnięto go dalej koniem, zaczepiwszy o orczyk. Surowiec można było pozyskiwać cały rok. Ciekawostką są koliby - czyli szałasy w których znajdowali w czasie niepogody kamieniarze. Robiono je z kamienia, również na krokwiach kładziono dach z tafli piaskowcowych. Tutaj raczej nie sypiano, a kryto się podczas pracy np. przed deszczem.
![]() |
| Na cmentarzu w Ropkach |
Po dostarczeniu materiału, zajmowano się jego obróbką. Czynności te wykonywano zazwyczaj na świeżym powietrzu. Najpierw blok obrabiano krynglą (młotkiem groszkowym) i małą wersją kijana.
Miało to na celu wyrównanie powierzchni skały. Potem blok gładzono za pomocą szerokich, stalowych dłut (kutych przez miejscowych kowali). Dłuta te pobijano drewnianą, jaworową lub bukową pałką, wytoczoną z jednego kawałka drewna. Przy pracy pomocnymi narzędziami były różnorakie dłuta, drewniany cyrkiel i młotek do "nasiekiwania" dolnych części kamienia żarnowego. Kamieniarz pracował głównie na siedząco, chyba ze wyrabiał np. krzyż, to wtedy już pracę prowadził głównie na stojąco.
Doświadczony kamieniarz mógł w ciągu dnia wykonać 1 kamień do brusa (szlifujący), ok 30 osełek albo 5 metrów bieżących cokli pod podmurówkę. Dłużej trwała praca artystyczna. Krzyż z reliefem Ukrzyżowanego robiono nawet do miesiąca, prostą kapliczkę: 2 - 3 tygodnie.
![]() |
| Kamieniołom Okrągła Wyspa na stokach góry Kamień nad Jaśliskami |
Kamieniarstwo na terenie Beskidu Było bardzo popularne. Kamieniarze działali zarówno na terenie zachodnio - środkowej jego części, jak też i na obszarach wschodnich.
Najbardziej znani są kamieniarze z Bartnego. Wedle podań, do Bartnego pierwsi kamieniarze (bracia Boroszowicze) mieli przybyć do wsi z Jasionku już w XVI wieku. Jest to dość wątpliwe, gdyż Jasionkę lokowano dopiero w połowie XVII wieku (1665), i nawet biorąc pod uwagę, że osada istniała nieco wcześniej, kwestia XVI - wiecznej genezy łemkowskich kamieniarzy nie jest w stu procentach pewna. Zapewne dopiero XVII - wieczna genezę ma działalność kamieniarska na tym terenie, co sugerować mogą dokumenty miejskie Biecza, wspominające o pozyskiwaniu w Przegoninie w 1668 roku kamienia na remont ratusza. Na pewno jednak kamieniarstwo zaczęło się tu mocno rozwijać w XVIII wieku - wedle dokumentów, kamieniarze z Bartnego płacili więcej rocznego czynszu niż wszyscy bieccy rzemieślnicy razem wzięci (!).
Nie zmienia to faktu, że Bartne rozwinęło się na duży ośrodek kamieniarski o znaczeniu ponadlokalnym. Wyroby z Bartnego trafiały dalej, nawet do Gorlic. Tutaj kuto krzyże i kapliczki, kamienie żarnowe i do brusa, oraz inne przedmioty kamienne. Jednak największą sławę zdobyły właśnie wyroby sakralne. Tu trzeba dodać, że kamieniarze z Bartnego jako jedyni łączyli się w "spółki" - grupy zrzeszające kamieniarzy, co znacznie ułatwiało i przyspieszało realizację licznych zamówień.
![]() |
| Kamienne krzyże zgromadzone na lapidarium przycerkiewnym w Kotani |
Kamieniarstwem zajmowano się także w Bodakach (d. Przegonina) Wapiennym, oraz w Foluszu (Iwan Dragan) . W Bodakach powstawały m. in. nagrobne macewy. W Foluszu i Wapiennym, jako że materiał był gorszy, wyrabiano głównie osełki, kamienie żarnowe, brusy, cokle na podmurówki, rzadziej zaś np kapliczki.
W Bartnym surowiec do obróbki pozyskiwano głównie na stokach Magurycza Wielkiego - piaskowiec tutaj dostępny najlepiej sprawdzał się w wyrobie przedmiotów użytkowych. Materiał wydobywano także na stokach Kornuty, jednak był on nieco gorszej jakości niż ten z Magurycza, jednak dobry np. na wyrób krzyży.
Jeśli chodzi o Bartne, to w ośrodku tym rozwijało się szczególnie kamieniarstwo artystyczne. Kilkunastu artystów znanych jest z nazwiska, i rozpoznawanych poprzez swoje wyroby. Pokrótce przedstawimy tutaj kilku z nich:
Matej Cirkot - jest autorem wielu krzyży przydrożnych, m. in. krzyża przy ul. Węgierskiej w Gorlicach. Jego dzieła można poznać m. in. po słabo zachowanych proporcjach ciała Chrystusa i jego skrzyżowanych, przybitych jednym gwoździem stopach. Twarz Chrystusa jego autorstwa znaczył delikatny "uśmiech".
Iwan Dutkanycz - kontynuator stylu Cirkota. Autor ten stosował w rzeźbie bardziej wyraźne modelowanie długich włosów Chrystusa, a jednocześnie mniej wyraźnie zaznaczał wypukłość piersi.
Wasyl Gracoń - Rozwija styl Cirkota. Twarz Zbawiciela jego długa jest zafrasowana. Zbyt długie nogi z za wysoko umieszczonymi kolanami nadają wyjątkowej formy Ukrzyżowanemu.
Iwan Gracoń - syn Wasyla, początkowo wzorował się na stylu ojca, potem zaś - na warsztacie Osifa Tarbaja z Bodaków.
![]() |
| Bartne. Grób hrabiny Walewskiej, wykonany z nieobrobionych kamieni młyńskich |
Osif Tarbaj - uczył się fachu u cechowego kamieniarza z Łużnej, Władysława Jamera. Dzieła Tarbaja, głównie krzyże nagrobne odznaczają się wysoką dbałością o szczegóły jak np. poprawnie wykonaną muskulaturą czy szczegółami twarzy. Na jego krzyżach można zobaczyć np. koronę cierniową plecioną z trzech, wyraźnie odznaczających się cierni.
Działalność kamieniarską prowadzono także i w innych wioskach na terenie zachodniej części B. Niskiego, jak np. w Nieznajowej. Okoliczni kamieniarze z zachodniej częsci Beskidu niskiego surowiec pozyskiwali m. in. na stokach góry Chełm, na Jeleniej Górze czy w okolicach Mrukowej.
Jednym z bardziej znanych kamieniarzy spoza Bartnego jest Iwan Szatyński, przez pewien czas mieszkający w Nieznajowej. Jego krzyże i figury można oglądać m. in. w Nieznajowej, w Kotańskim lapidarium czy w Grabiu. Autor wzorował się na W. Serwońskim, kamieniarzu z Gorlic, i przejął od niego m. in. formę cokołu i sposobu jego dekoracji. Jego krzyże można poznać np. po wizerunku Chrystusa ze stopami przybitymi oddzielnie gwoździami.
![]() |
| Długie. Krzyż na starym cmentarzu, z 1869, autorstwa M. Cirkota |
Do dziś można oglądać krzyże i kapliczki zarówno wymienionych wyżej autorów, jak też wielu, wielu innych, nieznanych z nazwiska. Krzyże i kapliczki zaczęto wyrabiać w XIX wieku, i wykuwano je niemal do połowy wieku XX.
![]() |
| Narzędzia kamieniarskie: 1) młotki i oskard 2) "czerkiel", śpic i dłuta 3)cyrkiel i pałka kamieniarska, młotki 4) kijan 5)czerkiel i dłuta 6) dłuta i klin. W tle zdjęcie kamieniarzy przy pracy. * |
Kamieniarze łemkowscy skutecznie konkurowali z miejskimi warsztatami kamieniarskimi jeszcze w okresie międzywojennym. Właściwie dopiero powojenne wydarzenia doprowadziły do upadku wiejskich warsztatów na Łemkowynie. Wiązało się to nie tylko z wyjazdem samych kamieniarzy, ale także z upaństwowieniem terenów, na których wydobywano surowiec. Reszty dopełniła mechanizacja warsztatów miejskich, i co za tym idzie, produkcja tańszych wyrobów. Ostatnim czynnie działającym po II wojnie kamieniarzem łemkowskim był Jan Chwalik z Bartnego. Zmarł w 2011 roku
Chociaż dzisiaj kamieniarze łemkowscy nie wyrabiają krzyży czy kamieni młyńskich, to jednak pamięć o nich nie wygasła. Owoce ich dawnej, ciężkiej pracy możemy oglądać na terenie niemal każdej istniejącej, bądź też istniejącej już tylko z nazwy wiosce. Przy drogach stoją kamienne kapliczki i krzyże, często pokaźnych rozmiarów. Chociaż nierzadko są mocno nadwątlone przez czas i ludzi, to jednak wciąż robią wrażenie na widzu. Na cmentarzach można oglądać liczne krzyże, dzięki którym to pamięć o danym cmentarzu nie wygasła, a sam obiekt nie znikł pośród drzew i krzewów... W Bartnym, koło cerkwi grekokatolickiej, w plebańskim spichlerzu urządzono malutkie muzeum kamieniarskie. A tuż obok stoi wielki pobijak - narzędzie kamieniarza w wersji XXL. Jest to pomnik, upamiętniający słynnych kamieniarzy z Bartnego.
![]() |
| W paśmie Magury Wątkowskiej można trafić na liczne wychodnie piaskowca |
Swoją drogą, kamieniarstwo, chociaż ciężkie, było całkiem dochodowe. Przykładowo, w okresie międzywojennym za kamień do brusa płaciło się 2 - 3 zł u kamieniarza z Bartnego lub Bodaków, a za ten sam wyrób z Folusza już tylko 2 złote. Za kamień żarnowy trzeba było zapłacić od 20 złotych (Folusz) po 35 złotych (Bartne). Zawrotna była cena krzyża, wynosząca 170 - 200 zł. Kapliczki były tańsze, kosztowały tylko 100 złotych, ale wyrabiano je w Foluszu, z materiału gorszej jakości. Tak więc, jeśli kamieniarz miał talent i był pracowity, mógł sporo zarobić. Tu trzeba zaznaczyć, że kamieniarstwo zazwyczaj nie było jedynym źródłem dochodu kamieniarza. Gospodarował on zazwyczaj dodatkowo na "ojcowiźnie", zajmował się też często hodowlą.
![]() |
| Figura wNieznajowej, wykonana przez Iwana Szatyńskiego |
Mamy cichą nadzieję, że ten wpis zaciekawi Was tą ciekawą tematyką. Bo nie ma tu mowy o wyczerpaniu tematyki, nawet jej nie "liznęliśmy" tutaj 😊. Ale teraz, wędrując szlakami i drogami Łemkowyny, będziecie na pewno baczniej przyglądać się kamieniarskiej robocie.
W powyższym artykule został poruszony temat kamieniarzy ludowych. Nie ujęto tu równie ważnego warsztatu kamieniarzy cechowych działających m.in w Gorlicach, Dukli czy Sanoku. Wyroby tych rzemieślników są często spotykane na starych cmentarzach parafialnych/komunalnych. Twórczość kamieniarzy cechowych stawała się nie raz inspiracją dla twórców ludowych i na odwrót.
Dziękujemy za odwiedziny, pozostawione komentarze i zainteresowanie tematyką beskidzką.
Do zobaczenia na szlaku!
*Zdjęcia wykonane podczas wystawy w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie. Eksponaty pochodzą z Bartnego, ob. znajdują się w zbiorach Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Fotografia w tle pochodzi ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie.
Źródła informacji:
Stachowiak A., Kamieniarstwo ludowe na Łemkowszczyźnie /źródło: lemko-archiwe.com/
Łopatkiewicz T., Ośrodki kamieniarstwa ludowego na Łemkowszczyźnie środkowej /źródło:cyfrowaetnografia.pl/
PŁAJ, 23, 2001, Stachowiak A., Łemkowskie krzyże kamienne w dolinie Biełczy i górnej Jasiołki.
Stachowiak A., Łemkowskie krzyże kamienne i ich twórcy /źródło: www.beskid-niski.pl/
www.beskidniski.pl
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)










