Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 25 marca 2018

Oczami wędrowca - Wołtuszowa

Witajcie!

Dzisiaj chcemy Was zabrać do ciekawego miejsca, które mimo bliskości lubianego przez turystów i kuracjuszy Rymanowa-Zdroju, nie jest oblegane przez spacerowiczów. No, przynajmniej nie zimą.
Zapraszamy Was na krótki spacer po Wołuszowej.

Wołtuszowa znajduje się w dolinie jednego z potoków zasilających rzekę Tabor, ale zajmuje także częściowo północne stoki Działu ( 673 m n. p. m.). Wioska od północy graniczyła z opadającymi stokami wzgórza Zamczyska (588 m n. p. m.) a od zachodu sięgała niemal Deszna. Od wschodu wieś opierała się o bezimienne szczyty.

droga do Wołtuszowej z Rymanowa. Zimową porą przejście nią czasem to nie lada przeżycie...

Po lewe - cmentarz, po prawej - cerkwisko. Na wprost widać zaś "łemkowskie typy".

Trochę historii na początek:

Już same początki są ciekawe, ale i jednocześnie tajemnicze. Pierwsza wzmianka o wsi w dokumentach pochodzi już z 1470 roku. Wymieniono wtedy nazwę Valathoslava, a sama wieś była już wówczas dobrze funkcjonującą osadą. Trzeba wiec wnioskować, że powstała wcześniej, ale raczej nie wcześniej niż w 1 połowie XV wieku. Wioska, podobnie jak i okoliczne osady należała do dóbr właścicieli Rymanowa. Co ciekawe, już w 1 połowie XVI wieku miała tutaj znajdować się cerkiew, a Wołtuszowa stanowiła samodzielną parafię. Dopiero w XVIII wieku tą samodzielność utraciła, stając się częścią parafii w Desznie.

Nie była to nigdy duża wioska. Trudno się temu dziwić, patrząc na ukształtowanie terenu, w jakim osada powstała. Już pod tym względem osada jest godna uwagi, bowiem większość zabudowań usytuowano na stokach wzgórza, wzdłuż spływającego zeń potoku. Większość wiosek łemkowskich, jak wiadomo lokowano tymczasem w dolinach, na (w miarę) równym terenie. Z tego też i powodu Wołtuszowa nigdy nie była majętną osadą.


Cmentarz w Wołtuszowej (stan z roku 2016)

Mieszkańców nie było stać na utrzymanie cerkwi w nienagannym stanie. Po śmierci ostatniego parocha w 1748 roku świątynia zaczęła podupadać, co podczas wizytacji w 1761 roku stwierdził paroch Szklar, Aleksander de Unichow Stebnicki. Odnotował on wówczas, że cerkiew jest "wielce uboga i podła" - pewnie to miało wpływ po części na przeniesienie siedziby parafii do Deszna.

W roku 1785 mieszkało we wsi 134 grekokatolickich Rusinów. Liczba ludności mimo wszystko powoli wzrastała.
W roku 1879 mieszkało tutaj 153 grekokatolików, a w roku 1890 odnotowano tutaj  203 mieszkańców. Trzeba dodać, że liczba domostw nie przekraczała 30. Pod koniec wieku XIX działał tutaj młyn wodny, tartak i leśniczówka, a właściciele wsi - Potoccy posiadali dodatkowo niewielki folwark. W roku 1899 wzniesiono nową, drewnianą świątynię.

Wieś żyła spokojnie, ale biednie
Jednak musiała mieć w sobie "to coś", skoro po śmierci męża przeniosła się tutaj hrabina Anna z Działyńskich Potocka. Miało to miejsce na początku XX wieku. Zamieszkała wraz z dziećmi w dawnej leśniczówce, po wydzierżawieniu swojego majątku w Rymanowie.

Słynne "Łemkowskie typy" 


Hrabina spisywała wtenczas pamiętniki, dzięki czemu można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o okolicy Rymanowa, w tym i o Wołtuszowej. Wspomina w nich m. in. o kiepskim stanie drogi do Wołtuszowej, oraz o dobrych stosunkach z mieszkańcami wsi. Dawniej można było jeszcze ponoć zobaczyć pozostałości podmurówki owej leśniczówki (budynek miał być na Wilczej Polanie) ale obecnie nie sposób nic tam zobaczyć.

Przed wybuchem Wielkiej Wojny w Wołtuszowej zaczęto poszukiwać ropy naftowej i gazu ziemnego. Syn Anny i Stanisława Potockich, dr Jan Potocki w maju 1914 roku zezwolił Galicyjskiemu Karpackiemu Towarzystwu Naftowemu na wykonanie tutaj dwóch odwiertów. Kopalnia funkcjonowała do roku 1925, ale nigdy nie odnotowała dużego wydobycia. Na pamiątkę tego, przy jednym z szybów ustawiono stary kiwon, przeniesiony z zamkniętej kopalni w Klimkówce. Na potrzeby wydobycia zbudowano też w Wołtuszowej m. in. kuźnię i budynek mieszkalny dla pracowników. Co ciekawe, w międzywojniu hrabia Jan Potocki chciał zbudować w Wołtuszowej "jezioro zaporowe" na potoku Czarny, jednak prace przerwano.

Spacer w kierunku Działu

I spojrzenie ze stoków w kierunku Wzgórz Rymanowskich

W przededniu rozpoczęcia II wojny światowej było we wsi 28 domów. Sama wojna nie przyniosła tutaj szkód materialnych. Ale jej koniec zwiastował zarazem koniec istnienia miejscowości. Pod wpływem sowieckiej agitacji mieszkańcy opuścili wioskę w 1945 roku, i wyjechali w rejon Tarnopola. Ponoć każdy odchodząc, zabrał ze sobą coś z cerkwi..
Miejsce ludnosci łemkowskiej mieli zająć Polscy osadnicy, m. in. zamieszkały tutaj rodziny z okolicznych wsi, zniszczonych podczas walk w 1944 roku. By uniemożliwić zasiedlenie wioski Polakami, bandy UPA spaliły w 1946 roku zabudowania mieszkalne i gospodarcze. Zginęło wówczas 2 osadników Polskich. Z pożogi ocalała tylko cerkiew, a wieś opustoszała, zaczęła porastać samosiejkami.. Co do cerkwi - rozebrano ją w roku 1953. Świątynia nosiła wezwanie Opieki Matki Bożej. Była to świątynia drewniana, kryta dachem kalenicowym - świątynia wzniesiona w typie zachodnio - łemkowskim lub może przejściowym, trudno to stwierdzić - jej rysunek można zobaczyć np. tutaj.

Po wojnie jakiś czas gospodarowali tutaj pasterze, wypasając swoje owce i częściowo chroniąc krajobraz przez sukcesją wtórną. W roku 1996 wieś włączono w skład Rymanowa - Zdroju.

Pozostałości krzyża z końca XIX wieku

Ciekawe są widoki ze stoków Działu.


Co pozostało do dzisiaj?

Niewiele. Przetrwał zniszczony cmentarz - jest na nim kilka zniszczonych, kamiennych nagrobków. Obiekt otoczono żerdziami w 1990 roku. Na cmentarzu jest też chrzcielnica z cerkwi, a także wysoki, drewniany krzyż współczesny. Kilkanaście metrów od cmentarza znajduje się cerkwisko - łatwo je dostrzec, bo otacza je wieniec wielkich, dorodnych lip i dębów. Na/przy cerkwisku znajduje się miejsce na ognisko, ławeczki..  Ogólnie Wołtuszową zagospodarowano "turystycznie". Jest tutaj kilka ścieżek spacerowych. Wszystko fajnie dla kuracjusza, ale dla kogoś, kto lubi piękno natury już nie do końca - bo dużo jest tablic i znaczków, nie do końca z tą naturą współgrających...
Ciekawostką są figury stojące przy cerkwisku. Wykonane są z drewna a przedstawiają m. in. "typy łemkowskie" czy beskidników. Taka ciekawa odmiana.
W Wołtuszowej znajduje się też cokół po przydrożnym krzyżu, z datą 189(1) prawdopodobnie. Jest przy szlaku JAGA-KORA wiodącym na szczyt Działu. To jedyny zachowany przydrożny krzyż, a wł jego fragment. Jednak ktoś usilnie widział w nim kapliczkę, i jakiś czas temu postawił nań białą figurkę Matki Boskiej, a całość niezbyt estetycznie "przykleił" jakąś zaprawą bądź gipsem. Wygląda to teraz nieciekawie, na szczęscie mamy zdjęcia sprzed tej, chciało by się rzec, profanacji...
Ze stoków jest ciekawy widok m. in. na słynne wiatraki rymanowskie. Zobaczyć też można na terenie wsi (wiosną, jesienią lub ewentualnie słabą zimą) pozostałości po dawnej zabudowie wiejskiej - studnie, piwnice, podmurówki... A fani przyrody mogą podejść jedną ze ścieżek do pomnikowej lipy, "Królowej Wołtuszowej". Drzewo dość pokaźne, trzeba to przyznać, chociaż zimą wygląda trochę smętnie.
Polecamy też spacer na wzgórze Zamczyska (568 m n. p. m.) - tam miał stać pierwszy zamek rymanowski. Zapewne był to rodzaj wieży mieszkalnej, gródka stożkowatego albo dworu obronnego, niemniej na zdjęciach LIDAR można zobaczyć coś na kształt zarysu wału. Warto samemu to sprawdzić ☺

Nie jest trudno trafić do Królowej Wołtoszowej

Latem musi robić na pewno lepsze wrażenie..

Wołtuszowa jest ciekawym przystankiem na szlaku GSB z Rymanowa - Zdroju do Wisłoczka. Tutaj można sobie odpocząć w cieniu lip, pozwiedzać teren wsi, a potem ruszyć na niezbyt wymagającą trasą dalej. Przez teren wsi wiedzie wspomniany już szlak JAGA-KORA. Właśnie m. in.  przez Wołtuszową w czasie II wojny światowej przemieszczali się kurierzy podziemia z wiadomościami (i nie tylko) do lub też z Anglii. Trasa wiodła do Wisłoczka, i dalej, aż na Węgry. Szlak kurierski wiedzie oczywiście trasą uproszczoną, dopasowaną do potrzeb turystyki - w praktyce kurierzy nie mieli wytyczonej ściśle ścieżki, po prostu przedzierali się od jednego punktu do następnego, gdzie mieli "pewne" miejsca kontaktowe. Były to działania bardzo niebezpieczne, gdyż na kurierów czyhały nie tylko stacjonujące w rejonie oddziały niemieckiego wojska czy żandarmerii, ale także policja ukraińska czy też zdrajcy współpracujący z gestapo i policją niemiecką...
Mamy też dobre wieści dla fanów białego szaleństwa - zimą można tutaj podreptać na nartach biegowych. Teren, chociaż górzysty, wygląda całkiem przyjaźnie.

Studnia, jedna z nielicznych pamiątek po mieszkańcach

Zawalone w większości piwnice, fragmenty podmurówek, studnie - taka jest dziś Wołtuszowa.

Tak więc czy warto tu zajrzeć? Na pewno. Dzisiejsza Wołtuszowa to łąki i lasy. Szczególnie polecamy to miejsce tym, którzy swoją przygodę z Beskidem Niskim dopiero zaczynają. Można tu też wpaść na niedzielny spacer z rodziną, pospacerować, pooglądać okolicę. Chyba każda pora roku jest dobra - my np. byliśmy tu w jedną z zim, tych słabszych zim trzeba dodać. Ale warto było, chociaż wiatr był niemiłosierny. Co prawda nasycenie tablicami informacyjnymi, szlakowskazami etc. może trochę przerażać, jednak rekompensują nam to piękne krajobrazy i przyroda.

Jeszcze tylko jedna ciekawostka. Na mapie zobaczycie nazwę Wilcza Polana. Wzięła się stąd, że po wojnie tutaj zwabiano wilki i strzelano do nich bez pardonu. Ponoć było ich wtedy bardzo, bardzo dużo.

Tym lekko makabrycznym akcentem kończymy, i pozdrawiamy Was serdecznie!





Źródła inf.:
Kłos S., 2010, Krajobrazy nieistniejących wsi. Roztocze, Pogórze Przemyskie, Bieszczady, Beskid Niski
Grzesik W., Traczyk T., Wadas B., 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej
wwwwoltuszowa.pl
www.beskid-niski.pogorze.pl
www.info-rymanow.pl
zamki.res.pl


niedziela, 11 marca 2018

Jaworze

Witajcie!

Dzisiaj zabieramy Was dla odmiany na jeden z ciekawszych (naszym zdaniem) szczytów w Beskidzie Niskim. Miejsce tym bardziej interesujące, że daje możliwość podziwiania pięknych krajobrazów Beskidu Niskiego i Sądeckiego, Pogórzy, a nawet odległych Tatr..
Zapraszamy na krótki wpis o szczycie Jaworze. Od razu też ostrzegamy, że tym razem jest to zdecydowanie "luźniejszy" niż zazwyczaj wpis ☺

schodząc ze szczytu, już za dnia...

Jaworze (882 m n. p. m.) jest jednym ze szczytów wchodzących w skład Gór Grybowskich. Jest też zarazem najwyższym szczytem tego pasma. Wznosi się na południowy - zachód od Grybowa. Góra bardzo ciekawa, bo wraz z sąsiadującym z nią od zachodu szczytem Postawne (845 m n. p. m.) tworzy wyróżniający się w tutejszym krajobrazie masyw. I robi dość groźne wrażenie, bo stoki, szczególnie południowe, są dość strome, i wyciskają  ze "zdobywców" sporo wysiłku. Mimo tego wchodzi się na górę całkiem szybko. Przynajmniej z naszej perspektywy.

Ciekawy jest sam szczyt. Jak to w Beskidzie Niskim bywa, górną partię stoków porasta bujny las mieszany, noszący tutaj wdzięczną nazwę Zielonka. Natomiast niżej, tak mniej więcej do 600 m n. p. m. rozciągają się łąki i pola uprawne. Od południa u stóp góry znalazła dla siebie miejsce wieś Bogusza, będąca idealnym punktem wypadowym na szczyt. Mówi się, że Góry Grybowskie to najgęściej zaludniona i najbardziej "ucywilizowana" część Beskidu Niskiego. I sporo w tym racji, po wyjściu na górę, na wieżę widokową na prawdę można podziwiać masę domów, wsi, i sam Grybów oczywiście. Widać to szczególnie, gdy wdrapiemy się na górę tuż przed świtem. Masa światełek, błyskających tu i tam - znak, że domy budzą się, i noc dobiega końca.. Niesamowity widok.

Wieża widokowa na szczycie. Solidna konstrukcja.

A obok obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II

Góra ma dla nas też sentymentalne znaczenie, przynajmniej dla mnie - tutaj "zacementowała" się przyjaźń z bardzo dobrym znajomym, nie widzianym przez kilka dobrych lat. Długo szykowaliśmy się do spotkania, i postanowiliśmy wspólnie wybrać się właśnie tutaj, na Jaworze, koniecznie na wschód słońca. Był to początek kwietnia, na stokach leżało jeszcze miejscami trochę śniegu. I było chłodno. Po przegadanej nocy pobudka o 4 rano nie stanowiła o dziwo problemu. Wspólne wyjście na górę, szlakiem oświetlanym latarkami, widoki z góry - to właśnie było "to coś", za co kocha się góry..

Ale wracając do samej góry. Mimo, że porasta ja gęsty las, jest jednym z najlepszych punktów widokowych w Beskidzie Niskim. Wszystko za sprawą wzniesionej tu w 2005 roku wieży widokowej. Tu uczciwie trzeba przyznać, że i sama wieża robi wrażenie - masywna, metalowa konstrukcja daje poczucie bezpieczeństwa. Dla mnie tym bardziej istotne, że mam lęk wysokości, i zazwyczaj wchodzę na takie konstrukcje z duszą na ramieniu.. Tutaj tak nie było. Na górę prowadzą wygodne schody. A szczyt wieńczy metalowy krzyż. Na prawdę warto wejść na górę, by zobaczyć cudowne widoki. My czatowaliśmy na wschód słońca i Tatry - udało się zobaczyć i jedno, i drugie. Nie mamy niestety zbyt dobrych zdjęć, ale to powinno Was tylko zmotywować do samodzielnego wypadu o wczesnej porze. Co ważne, wieża nie rzuca się zbytnio w oczy, więc nie ma negatywnego wpływu na krajobraz. A to jest bardzo ważne.

Co zobaczyliśmy jeszcze z góry?  Pięknie prezentował się Grybów, urocze miasteczko na trasie Gorlice - Nowy Sącz. Smakosze piwa mogą je kojarzyć z marki Pilsweizer 😊. Poza Grybowem widać stąd m. in. Kąclową, pięknie prezentuje się samotnie stojąca góra Chełm, czy też wzniesienia Beskidu Sądeckiego. Ciekawie jest też oglądać stąd (i słyszeć) pociągi jadące linią kolejową nr 96 (Tarnów - Grybów - Leluchów). Z tej perspektywy pociągi kolejowe wyglądają trochę jak gąsienice.. To tak pokrótce rzecz jasna. Ale oczywiście wszystko zależy od pogody..


Chełm zawsze prezentuje się majestatycznie. Z każdej strony.

Na górę można wejść dwoma szlakami - niebieskim, wiodącym tutaj z Perelisk (przysiółek Boguszy) do Ptaszkowej, i zielonym, prowadzącym na szczyt z Grybowa. Nie ma tu trasy lepszej czy gorszej - najtrudniejsza jest ta od strony Boguszy, bo tutaj stoki mają największe nachylenie, a szlak bierze je "szturmem", prosto w górę. Jednak i ta trasa ma swoje uroki, jak chociażby punkt widokowy poniżej poziomu lasu nad wsią. Jeśli jednak macie mniej czasu i samochód, to ta opcja wydaje się być najlepsza.

Samo podejście jak wcześniej wspominaliśmy jest nieco męczące, ale na to chyba w górach nie można narzekać, więc też jest to część atrakcji. Na szczycie za to jest stół i ławeczka, można sie spokojnie posilić, jest też pomnik ku czci papieża Jana Pawła II, postawiony tutaj w 50 rocznicę przejścia tej prasy przez Karola Wojtyłę, w młodzieńczych latach...

Będąc tutaj, powinniśmy odwiedzić koniecznie również okoliczne miejsca. Szczególnie kwarto zwiedzić zabytkowe cerkwie i kościoły - tu powojenne zawieruchy nie przyniosły zniszczeń, obiekty przetrwały, i dzięki temu mogą cieszyć nasze oczy. Cerkwie zobaczycie m. in. w Binczarowej i Boguszy, a kościoły np. w Królowej Górnej czy w Kamionce WIelkiej.


Tatry jak na dłoni!

Jaworze jest trochę takim "łącznikiem" między Beskidami: Niskim i Sądeckim. Mimo, że ich granica biegnie nieco na zachód od tego szczytu, to tu już można nieco poczuć tego "sądeckiego" klimatu. I warto koniecznie ruszyć na zachód, bo Beskid Sądecki ma się czym pochwalić, także jeśli chodzi o kulturę łemkowską - nie brak tu zabytkowych cerkwi czy cmentarzy.

Jeśli ktoś walczy o odznakę "Korony Beskidu Niskiego" to mamy dobre wieści - Jaworze jest jednym z punktów właśnie na tej trasie się znajdującym.

Polecamy gorąco Wam to miejsce, zarówno jako jeden z punktów dłuższych wypraw, jak też i jako opcję na niedzielny spacer ze znajomymi czy rodziną. Piękne widoki i dreszczyk emocji związany z wejściem na wieżę zrekompensują zmęczenie tym młodszym uczestnikom, a urokliwe lasy i świeże powietrze ucieszą dorosłych uczestników.


Warto tu się wybrać dla pięknego zapachu igliwia, szumiącego pośród gałęzi wiatru, śpiewu ptaków...

Jaworze polecamy też właściwie o każdej porze roku, bo krajobraz widziany w różnych porach roku jest przecież taki odmienny.

Z naszej strony to dzisiaj tyle. Bez historii, opowieści - tym razem trochę bezładnej paplaniny, ale mamy nadzieję, że tym uda się Was zachęcić do zajrzenia w to miejsce.

Pozdrawiamy serdecznie!


źródła inf.:
pl.wikipedia.org
zmarzeniemwplecaku.blogspot.com