Dzisiaj proponujemy Wam krótki tekst poruszający bardzo ciekawy temat, nierozerwalnie związany z Beskidem Niskim i Łemkowyną. Mowa mianowicie o zbójnictwie. Pewnie każdy z Was oglądał Janosika ze słynnym Markiem Perepeczko. Ale do rzeczy.
Sam tytuł już jest trochę mylący, i mamy nadzieję, że nam go wybaczycie. Bo samo zbójnictwo nie było stricte domeną Łemków. Ale to wyjaśnmy dalej.
Rymanów, w tym i tutejsza świątynia niejednokrotnie msieli "gościć" beskidników |
Właściwie po co "zbójować" w górach? Trudny teren, ciężki klimat, ludzi mało.. I właśnie dlatego w górach zbójnictwo wręcz kwitło.
Góry stanowią naturalną barierę, którą można przekroczyć w miarę wygodnie tylko w konkretnych miejscach - mianowicie na przełęczach. Tędy też przez góry wiodły szlaki handlowe, łączące regiony i poszczególne kraje. Kupieckie karawany nie mogły w żaden sposób wybrać innych dróg - ciężkie wozy, wyładowane dobytkiem i ciągnione przez woły tylko przełęczami mogły przedostać się na drugą stronę masywu (w tym przypadku Karpat). Zarówno ilość traktów jak i przełęczy była rzecz jasna ograniczona. Tak więc zbójeckie kompanie (czyli po prost oddziały) wiedziały, gdzie szukać łupu. A górski teren, lasy i mniejsze niż na nizinach zaludnienie ułatwiało im ucieczkę i przeczekanie pościgu. Z kolei ochotników do zbójeckich kompanii nie brakowało. Do zbójectwa ciągnęli młodzi - bieda, trudne warunki życia w górach, wysokie świadczenia na rzecz właścicieli dóbr sprawiały, że wielu chłopów chwytało się zbójnickiej roboty, by szybko się wzbogacić. Do zbójników trafiali także np dezerterzy czy zdemobilizowani żołnierze - wojen w XV - XVIII wieku nie brakowało. Same wojny też sprzyjały temu procederowi - wioski były wiecznie plądrowane przez różne oddziały, a głód i ubóstwo potrafi popchnąć człowieka do złego..
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że zbójników z terenu Beskid Niskiego, Bieszczadów i Słowacji zwano beskidnikami, lub też tołhajami.
Zbójnictwo w Beskidzie Niskim było brdzo popularne, zajmowały się nim okazyjnie niekiedy niemal całe wioski. W Jasielu nawet księża potrafili być "harnasiami" |
Kiedy to pojawili się nas zbójnicy? Właściwie zaczęli działać niemal z początkiem stałego osadnictwa na tych terenach. Aktywniej działali zbójnicy na terenie dzisiejszej Słowacji - tutaj proceder ten kwitł już w XV wieku, o czym wspominają dokumenty np. z Bardejowa. Przykładowo w roku 1493 w Bardejowie powieszono kilku schwytanych w okolicy beskidników. Ich przywódca, Fedor Hołowaty zagroził miastu straszną karą za zabicie kamratów. Czy słowa dotrzymał - nie wiadomo, dokumenty milczą. Zbójnictwo było wielkim problemem już w XVI wieku. Na działalności beskidników traciło szczególnie państwo Polskie - natomiast zyskiwali m. in. możnowładcy węgierscy, gdyż niejednokrotnie w zamian za częsć zysków niejednokrotnie ukrywali zbójników siebie. W końcu nawet sam król Polski Zygmunt III Waza w 1600 roku wydał nakaz bezpardonowej walki z beskidnikami. Jego wykonawcą miał być starosta sądecki Stanisław Lubomirski. Jednak m. in. częste najazdy Tatarów i ucisk możnych pchał ludność wiejską na "złą drogę".
W szeregach tołhajów działali głównie Rusini (późniejsi Łemkowie i Bojkowie) z terenu Polski i Słowacji, ale niemało było tam też chłopów narodowości polskiej czy węgierskiej. W zbójnickie szereki wstępowali też Cyganie, a nawet i Żydzi. Ba, spotyka się wzmianki i o Popach parających się okazjonalnie tą profesją! Beskidnicy mieli zresztą szerokie poparcie ludności miejscowej, uważającej tołhajów za swoich "mścicieli". Ci zresztą czasem dzielili się swoim łupem, by móc liczyć na pomoc mieszkańców w razie większych problemów.
Nie sposób zliczyć wszystkie bandy zbójeckie i ich przywódców. Chyba zresztą nikomu się to nie udało. Ale przedstawimy Wam kilka przykładów, by pokazać, że był to proceder bardzo zakorzeniony w Karpatach.
Np. w latach 80 i 90 XVI wieku banda Pereny'ego ze Stropkowa kontrolowała przełęcz Dukielską. Kompania była tak uciążliwa, że na jakiś czas ruch karawan tą trasą zamarł!
Ponoć i na Korntach zbóje swoje siedziby mieli.. |
Chyba jednak na wiek XVII należy przypisać czasy "świetności" beskidników. Wtedy to powstało najwięcej band. Zapewne sprzyjał temu czas licznych wojen (potop szwedzki, najazdy tatarów powstanie Chmielnickiego ec.). Zbójnicy byli zbrojeni różnie: używali wiekier,czekanów (z nich to zrodziły się słynne "ciupagi"), obuchów, wschodniej broni białej (głównie jataganów i kindżałów), łuków i rzecz jasna broni palnej - muszkietów, rusznic czy pistoletów.
Ale wróćmy do wieku XVII. Wymienimy teraz część kompanii z ich przywódcami. W początkach XVII wieku koło Grybowa działała kompania Hryńki. Na pograniczu działała też skutecznie grupa Spytki z Męciny Wielkiej. Spytko napadał na okoliczne dwory, plebanie i kupców. W okolicach Rymanowa grasował Łanek z Trzciany, - w jego kompanii służyli m. in. Hnat z Blechnarki, Dańko z Hańczowej, Drymak ze Skwirtnego czy Waśko Szeroki ze Smerekowca. Z tego oddziału wywodził się m. in. Klimec ze Skwirtnego, który stworzył z czasem własną bandę. Słynny był też Wasyl Bajus z Leszczyn, napadający kilkakrotnie m. in. na dobra starosty bieckiego Jana Wielopolskiego w Kobylance - napadów miał on zaniechać po pojawieni się w Kobylańskim kościele obrazu Chrystusa Ukrzyżowanego, będącego darem samego papieża Innocentego XI. Bajus wypchnięty został na Słowację przez ludzi Wielopolskiego. Zanim do tego doszło, zdążył, wraz z okolicznymi chłopami, spustoszyć majątki ziemskie m. in. w okolicach Muszyny. Innymi "harnasiami" z Beskidu Niskiego byli m. in. Michał Kwoczka z Gładyszowa czy Andrij Sawka ze Stebnika, najsłynniejszy z beskidników. Sawka zaczął swoją działalność około 1648 roku, i jego pierwszym celem był.. zamek sanocki. Zdobył go (!), wspierany przez chłopów m. in. z Płonnej, Kamiennego, Osławicy czy Przybyszowa. Wyswobodził on wielu skazanych jż na śmierć tołhajów. Więszkość zresztą dołączyła do jego kompanii. W 1649 rok zorganizował w Barwinku spotkanie okolicznych kompanii. Przybyli tam m. in. Seńko z Makovicy czy Wasyl Czepiec z Grybowa. Ustalono tam wspólne działania w celu zdobycia broni - połączone kompanie splądrowały kilka dworów, zdobyły potrzebne zaopatrzenie, a kompania Sawki rozrosła się do ponad 300 ludzi w 1651 roku. Docierały doń wieści o walkach kozacko - polskich (powstanie Chmielnickiego). Zbierał on chłopów i namawiał do walki z Koroną. W 1651 roku jego silny oddział, zasilony chłopami wspólnie z Aleksandrem Kostką - Napierskim zdobyły zamek w Czorsztynie. Po odbiciu zamk przez wojska Polskie Sawko przeniósł się w okolice Preszowa. Mimo licznych akcji przeciwko jego kompanii, Sawko prawdopodobnie nigdy nie trafił na szafot. Chociaż mówi sie że został nadziany na pal w Muszynie gdzieś na przełomie lat 50 i 60 XVII wieku. Ale tak na prawdę Jego los jest nieznany. Ale legenda o nim - wieczna.
Zbójnicy często współdziałali z miejscowym chłopstwem, kierjąc małymi "rebeliami", napadając na dwory i folwarki pańskie. Kreowali się na obrońców ludu, a zarazem solidnie wzbogacali. Na przykład w 1626 roku mieszkańcy Sanoka wespół ze zbójecką kompanią Konyka z Odrzechowej zaatakowali posiadłości starosty krośnieńskeigo Stanisłąwa Kazanowskiego w Posadzie i Olchowcach. Z koeli w 1648 roku zbójnicy wraz z chłopami z Wisłoka napadli na dwór hrabiny Wyszkowskiej w Nowotańcu. Celem było uwolnienie przetrzymywanych tam beskidników.
Hańczowskie góry, ze wzgledu na bliskość granicy, były lubiane przez tołhajów |
W latach 60 XVII wieku na zachodniej Łemkowynie działał m. in. Dymitr Litwin z Brunar czy też Leszek Romaniak z Muszynki. Schwytani zbójnicy nie mogli liczyć na łaskawość wymiaru sprawiedliwości. Skazywano ich na śmierć, i to okrutną - wbicie na pal czy ćwiartowanie były normą. Kat z Biecza miał pełne ręce roboty.. Słynny jest też i żydowski zbójnik, syn karczmarza - Jankiel Wolf.
Do walki z beskidnikami stworzono specjalne oddziały harników (smolarzy), czyli oddziały milicji, stanowiącej załogi okolicznych zamków. Oddziały te formowano z miejscowych, często nawet i byłych zbójników. Jednak ich skuteczność była raczej niewielka, a zbójnicy walkę z nimi traktowali niemal jako zabawę.. Oddziały harników utrzymywano rzecz jasna z pieniędzy pozyskanych od poddanych - czyli od chłopów i mieszczan. Tych też zobowiązywano m. in. do strzeżenia dróg czy zbrojnego wsparcia wypraw przeciwko beskidnikom. Obowiązek zbrojnej walki z tołhajami spoczywał szczególnie na barkach ludności rusko - wołoskiej. Co z kolei przyczyniało się do posiadania przez nich często broni, jak też i umiejętności władania nią. A stąd droga do zbójeckiego fachu już bliska.. I tak koło się zamykało. Harników i mieszkańców wspierały często oddziały wojsk koronnych czy magnackich, niemniej po rozbiciu jednej czy kilku band - na ich miejsce powstawały nowe..
Najbardziej zbójnikom sprzyjało.. pogranicze. Bliskość granic bardzo ułatwiała ucieczkę i przeczekanie gorszych czasów po "drugiej stronie".
Nie tylko kupieckie karawany czy dwory padały ofiarą zbójców. Niejednokrotnie plądrowali oni całe miasta. W połowie XV wieku zbójcy grozili Żmigrodowi (spalili je w 1474 roku przy wsparciu starosty Makovicy), na przełomie XVI i XVII wieku zaś zbójnicy spalili Muszynę. W XVI i XVII wieku obrabowano kilkakrotnie Grybów i Rymanów, nie niknął też podobnego losu Bardejów.
Zbójnicy działali aktywnie właściwie do połowy 2 połowy XVIII wieku - czyli do zajęcia Galicji przez Cesarstwo Austriackie. Wtenczas nie było bezpiecznego pogranicza, a Astria wystawiła do walki ze zbójnikami spore siły. Zbójnicy nie byli w stanie walczyć z liczną, świetnie zbrojoną i wyszkoloną armią cesarską. I tak do końca XVIII czy też początku XIX wieku zbójnictwo na Łemkowynie zanikło. Ale to chyba dobrze, prawda?
Z rozbójnikami wiążą się legendy dotyczące powstania Biecza czy Bardejowa. Jednak niewiele takowych niestety przetrwało. Jedną z nich jakiś czas tem przedstawiliśmy przy okazji poruszenia tematu jeziorek w Duszatynie. Jeszcze na początku XX wieku było ich ponoć wiele. Z wieloma miejscami na Beskidzie Niskim wiązać można legendy o zbójcach, jak np. z Korntami, gdzie miał skarby chować okrutny Kornut, także i na Jaworzynie Krynickiej w Beskidzie Sądeckim można spotkać się ze Zbójnicką Jamą. Podobna jama była i na stokach Ostrego Wierchu w Góach Hańczowskich, ale tą niestety po II wojnie światowej zniszczono. Jednak legendy o podobnej tematyce zostały już w dużej mierze zapomniane. A to wielka szkoda dla kultury.
Zbójnicy często nie mieli litości nawet dla kościołów czy cerkwi, o plebaniach już nie wspominając |
Warto też zapoznać się bliżej z projektem "Szlak Zbójników Karpackich" - to międzynarodowy projekt, niemniej punkty zlokalizowane są także i w Beskidzie Niskim czy Sądeckim!
Mamy nadzieję, że ten krótki wpis się Wam spodobał. Pozdrawiamy serdecznie i zapraszamy na nasz blog, fan-page czy profil na Instagramie.
Do zobaczenia na szlaku!
Źródła inf.:
Kryciński St., 2015, Łemkowszczyzna po obu stronach Karpat
naszekarpatysite.blogspot.com
natemat.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!