Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Bodaki - okiem wędrowca

Witajcie,

dzisiaj powiem Wam kilka słów o kolejnej miejscowości beskidzkiej, przez którą onegdaj wędrowaliśmy. Przedstawiam Wam Bodaki.



Witamy w Bodakach! 



potok Bartnianka 


osuwisko Czartoryja /SD/

Bodaki (łem. Бодаки ) to mała wieś leżąca obok miejscowości Bartne, nad strumykiem Bartnianka. Pierwsze wzmianki na temat wsi pochodzą z XVI wieku (dokładnie z 1581 roku), istniała wtedy jako miejscowość królewska podległa starostwu bieckiemu, i nosiła nazwę Przegonina. Bodaki, podobnie jak Bartne słynęły z wytwórczości kamieniarskiej. Surowiec do wyrobu krzyży, nagrobków, kamiennych blatów i płyt chodnikowych dla miasta Gorlice pozyskiwano z Kornutów - dzisiaj jest w owym miejscu rezerwat - "Rezerwat Kornuty".  Miejscowość liczy obecnie około 170 mieszkańców, głównie Łemków (którzy powrócili z wysiedlenia), i mniej więcej 40 - 50 domów ( podobno 45, ale nie liczyliśmy ich :) )*.  Ale wróćmy do nazwy wsi, bo sama z siebie wiąże się z tym historia całkiem ciekawa. Bodak to po łemkowsku... Oset Polny.Sprawa nazwy wsi więc z pozoru oczywista, ale jednak nie - bo nazwa pochodzi od nazwiska rodowego rodziny Bodaków, żyjącej zresztą tutaj po dziś dzień. A wieś aż do 1947 roku nosiła dawną nazwę Przegonina. Bodaki dawniej były przysiółkiem Przegoniny, dzisiaj jest odwrotnie - ironia losu, nieprawdaż? 
Wracając do historii - wieś przed II Wojną liczyła około 400 mieszkańców, i ponad 100 gospodarstw, a jeśli chodzi o wyznanie - wielu mieszkańców było wyznania prawosławnego...
Ale wróćmy do teraźniejszości. `Wędrując z Małastowa i opisanej już Ropicy Górnej w kierunku Bartnego weszliśmy w granice wsi Bodaki. Początkowo wieś jak to wieś na Beskidzie Niskim - wokół krajobrazy, wzgórza, mgła, wówczas jeszcze także śnieg. Ale zaskoczyłą Nas (pod koniec trasy szczerze mówiąc negatywnie) długość miejscowości, chociaż liczb nie jestem w stanie podać, zwyczajnie nie pamiętam - wybaczcie. Tak czy owak mamy żal do mapy - wg niej trasa miała być znacznie krótsza (złośliwość rzeczy martwych?? ). Kiedy minęliśmy drogowskaz z napisem "Bodaki" zaskoczył nas pierwszy widok - strumyk, na nim niewielki mostek - a nieco obok, jakieś 200 metrów - wysoka, niemalże pionowa ściana skalna ciągnąca się daleko wzdłuż jakiejś bocznej drogi dojazdowej. Jest to tzw. Osuwisko Czartoryja (od Czarty tu ryją). Widok zrobił na Nas wrażenie, a potęgowała je mgła... Idą dalej, zawijasami, minęliśmy po prawej stronie wzgórze Hola(660 m. n. p. m. ) i mijając pustkę ( w Beskidzie to nie jest jakieś szczególne zjawisko, niemniej sprawia to różne wrażenie - od zdziwienia po zadumę) spotkaliśmy pierwszą kapliczkę, chociaż przyznam niepozorną. A jeszcze dalej zaczęły się rzadkie zabudowania. A wśród nich wyłowić można chyże, często już mocno przebudowane, zmienione,ale jednak mimo wszystko łatwe do rozpoznania. Ten widok zawsze sprawia Nam przyjemność... Miedzy rzadkimi zabudowaniami jednak dostrzegamy ślady po zabudowie, którą starł czas, ludzie, lub też ich brak.. I próbujemy je uwiecznić na fotografiach, ale nie wyszło nam to zbytnio. No i oczywiście aparat - baterie marzły i "padały", grzaliśmy je w rękawiczkach, czułem się jak strzelec ciągłe "przeładowując" te baterie - tak jakbym ładował karabin...


wzgórze Hora 


i pod górę... 


i Nasza słynna walka z mapą :D  


i w dół.. 




chyża - ślad po dawnych czasach 


pusto, domy z rzadka tylko.. 


kolejna kapliczka z dalsza..




tam kiedyś także były domy 


kolejna chyża 


kapliczka z piaskowca 


ostatnie spojrzenie za siebie.. 








Docieramy w końcu do centrum. I przed nami piękna kapliczka prawosławna, a w tle - dwie cerkwie. O każdej wspomnimy kilka słów. " Pierwsza" to cerkiew grekokatolicka pw. św. Dymitra, obecnie kościół rzymskokatolicki.  Zbudowano ją w 1902 roku, na miejscu wcześniej tu stojącej XVII - wiecznej cerkwi. Jest to budowla typu zachodnio - łemkowskiego, o konstrukcji drewnianej, trójdzielnej. Dach kryty blachą. Dzisiaj świątynia służy kościołowi rzymskokatolickiemu. Wewnątrz znaleźć można piękny ikonostas**. Nam niestety wejść się nie udało - czas nas naglił bardzo...A szkoda ech...
Druga cerkiew (na naszej drodze była zresztą jako "pierwsza") zaciekawiła Nas swoja lokalizacją - stała obok gospodarstwa, sama w sobie jest niewielka i śmialiśmy się, że jadąc można ja przegapić, co niezupełnie jest prawdą. Jest to cerkiew prawosławna również pw. św. Dymitra, zbudowana w 1934 roku, kiedy to wielu grekokatolików przeszło na prawosławie (tzw. Schizma Tylawska).  Dziś jest filią parafii prawosławnej w Bartnem. Świątynię zbudował miejscowy cieśla Wasyl Frencko ( który to w czasie II Wojny był sołtysem wsi). Świątynia jest drewniana i kryta blachą.Obok niej stoi duży prawosławny krzyż, postawiony na pamiątkę 1000-lecia chrztu Rusi (988-1988). Idąc do cerkwi obok wspomnianego już gospodarstwa dostrzegliśmy na jego podwórzu traktor. Na wsi nic dziwnego, ale za traktorem, przyglądając się lepiej zauważyłem krzyż. Taki łemkowski, przydrożny krzyż. Nie omieszkałem się spróbować zrobić zdjęcia (które wyszło jak wyszło). Taka to już jest dziś Nasza kochana Lemkowyna - ślady po dawnych czasach spotkać można w różnych, czasem bardzo nieoczekiwanych miejscach...





kapliczka prawosławna, w oddali cerkiew grekokatolicka/kościół 






a tutaj cerkiew prawosławna i omawiane gospodarstwo 






ciekawe zabytki, musiałem to uchwycić :) 










krzyż na pamiątkę tysiąclecia chrztu Rusi 






z cerkwi prawosławnej na grekokatolicką 
















cmentarz parafialny, niejeden nagrobek zabytkowy tutaj spotkacie.. 






piękny przydrożny krzyż z piaskowca 


i dalej w drogę.. 


kolejny przydrożny krzyż, niedaleko szkoły 


i jak to bywa, w podeszłym wieku :) 



niestety tylko taki "widok" na szkołę mamy, a szkoda 




ten jest piękny, szkoda że Pana Jezusa brakuje.. 



Witamy Bartne, a Was kochani - żegnamy 


Idąc dalej (a czas naglił) minęliśmy obydwie cerkwie, minęliśmy też cmentarz wiejski (w Bodakach jest "na Pstrążnym" stary cmentarz, trochę zaniedbany ale na pewno warty zobaczenia), i idąc dość długo drogą (mijając kilka kapliczek) przeszliśmy obok szkoły - warto tu wspomnieć że jej początki sięgają 1910 roku, kiedy to otworzono szkołę w domu prywatnym. Dziesięć lat później, w 1920 roku szkołę przeniesiono do nowego budynku. I tak stoi sobie ona do dziś, rzecz jasna juz przebudowana, "młoda". Pnącą się w górę drogą doszliśmy do Bartnego. Warto wspomnieć o cmentarzu wojennym nr 69 - jest to pamiątka po bitwie gorlickiej, a pochowani na nim są żołnierze armii rosyjskiej i austro - węgierskiej, wśród nich wielu Polaków z pułku wadowickiego oraz z 17 pułku Landwehry, rekrutowanego z mieszkańców ziemi rzeszowskiej. Na sam cmentarz jednak nie poszliśmy - uniemożliwiał nam to brak czasu, śnieg - do cmentarza trzeba zrobić kilkunastominutowe  podejście na stok wzgórza Hola (na wysokość ok 600 metrów). Niemniej bardzo chcielibyśmy tam wejść.. I tak kończy się Nasza wędrówka przez Bodaki, wijące się malowniczo wśród szczytów i dolin, mimo iż dziś jest to cząstka dawnych czasów polecam wędrowcom to miejsce - odnajdziecie tu spokój, i ślady dawnych czasów, coraz bardziej zacieranych przez teraźniejszość...***



Pozdrawiam serdecznie!








* informacje z: www.sekowa.info
** zajrzeć do cerkwi można na stronie www.sekowa.info
*** inf na temat miejscowości, okolic , legend znajdziecie na www.sekowa.info- polecamy :) Częściowo korzystaliśmy z wikipedia.org (liczby i daty) oraz z przekazów ustnych.
*** Oficyna Rewasz, 2012, Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Pruszków.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Słów kilka o Władysławie Grabanie



Witajcie*,

Dzisiaj, tak na odmianę, chcemy przedstawić Wam pewną ciekawą postać związaną z Lemkowyną i jej mieszkańcami.

Poznajcie Pana Władysława Grabana.

Władysław Graban jest poetą i fotografem. Jest współczesnym przedstawicielem literatury i twórczości Łemkowskiej. A teraz kilka słów o jego życiu. Urodził się15 maja 1955 roku na Śląsku, w miejscowości Kostomłoty, a do 7 roku życia wychowywał się w małej poniemieckiej wsi Samborz. Jego rodzina, wysiedlona na Śląsk w ramach Akcji „Wisła” powróciła w rodzinne strony w 1962 roku, i od tego czasu młody Władysław Graban dorasta w przepięknym Gładyszowie. Zmiana otoczenia, wspaniałe beskidzkie góry, wartkie strumienie, lasy, świeże powietrze… Wszystkie  doznania wpłynęły na rozwój Władysława. W tym też należy poszukiwać pasji „zapamiętywania Lemkowyny” w wierszach i obrazach.  Tutaj słowo Lemkowyna, dla wielu „swojskie”, dla niego jest nieodłączną częścią kultury. Wszak to określenie związane jest z pierwotnymi mieszkańcami tej ziemi – Łemkami, Rusinami. Tymi, którzy jako jedyni zdołali okiełznać tą dziką i piękną ziemię, a których dzisiaj mieszka tam tak niewiele… Przyjrzyjmy się więc samej poezji Pana Grabana. Zauważalny jest w niej narodowy ból oraz pamięć o tym co było, przeminęło, o czasach, można by rzec: „Słońca nad Lemkowyną”.  Graban patrzy w swych wierszach na świat przez pryzmat przyrody. To fauna i flora przecież zawsze były drugim klejnotem – po ludziach na Łemkowszczyźnie. I miłość do natury, przyrody, gór widać w każdym  wierszu, przeplata się czasem przyroda z pamięcią o Talerhoffie i czasami powojennymi, zawsze jednak jest „czysta”, prawdziwa, szczera.. I przyroda wreszcie jest nadzieją dla Lemkowyny. Przyroda nigdy nie opuściła łemkowskich cmentarzy, cerkowisk, kapliczek, wsi. Do dziś jest opiekunką narodu Łemkowskiego – i sam Graban podkreśla jej olbrzymie znaczenie dla Rusińskiej społeczności.

A debiut poetycki Władysława Grabana miał miejsce w 1984 roku. Wtedy to poeta wydał polskojęzyczny tomik poetycki pt. „Twarz pośród cieni”. Pojawiły się z czasem kolejne wydania poezji: Polsko- Łemkowski tomik pt. „Na kołpaku gór”, wydany w Krakowie 1991 roku, potem był tomik „Rozsypane pejzaże” z roku 1995. Władysław Graban wydał również, przetłumaczone z języka ukraińskiego na język polski wiersze B.I.  Antonycza i wydał w tomiku pt;. „Cała chmielność świata.”. Autor wydał także w Tarnopolu zbiór wierszy pt. „Ikonostas bólu”, poświęcony pamięci wysiedlonym Łemkom.  Szczególnie istotny jest również jego wkład w pamięć i rozwój kultury Łemków – to dzięki niemu płonie od wielu lat Łemkowska „Watra”. W latach 1994-1996 był redaktorem kwartalnika „Zahorody”.  Długo by pisać o jego dokonaniach i pracy dla zachowania Łemkowskiej kultury…


Władysław Graban /www.beskid-niski.pl/

To tak po krótce . A teraz przedstawimy kilka wierszy tego 
 wspaniałego, wybitnego poety:




"BARWINEK"

Ja ciągle kocham bukowe lasy
maszty jodeł rozpostarte
w szklanej kuli nieba
chodzę pośród kretowisk ludzkich
podnoszę zdeptane barwinki
Ten niebieskooki kwiatek
niemowlęciem wyrasta
z mogiły pradziadów



"Łemkowska Watra"

Ten ogień zbolały
spopielona pamięć
jaśnieje od nowa
duszę tysięcy scali
co nie ogrzani
niesyci jutra
od wczoraj
trwają solnymi słupami
bo nie zapomnieli
odwrócić głowy
jeszcze raz zapłonie

Zapłonie ogień trzykroć
na rozstajach dróg
na drodze
gdzie tylko barwinki
pasą się
jak owce





"Powroty"

Na wzgórzu dom
mego dzieciństwa
bosonogi
wracam do niego zasmucony
coraz odleglejszy

Kwiaty z okien
powędrowały donicami rzek
jak białe łabędzie
bezszelestnie





"Ziemia woła"

Łemkowie
rodzinna ziemia woła
gdzie dzikie chaszcze
gdzie ślady domostw 
pozostały
siedliska nowe wznoście

 Na wzgórzach płonie ogień święty
pradziadów waszych
na połoniny skrzydłach śpiewnych
jest miejsce tam dla żywych
w muzyce słowa
powroty

Łemkowie
Woła was ziemia bracia
w siną obręcz lasów
w zielone
podniebne Karpaty




Polecamy Wam serdecznie poezję tego  wspaniałego łemkowskiego poety. Przeczytajcie kilka jego wierszy, pomyślcie chwilę – a zrozumiecie dlaczego tak kochamy tą ziemię.






* Informacje biograficzne pochodzą częściowo ze strony www.beskid-niski.pl , wiersze częściowo również z tej strony, a częściowo z tomiku poezji "Rozsypane pejzaże" Władysława Grabana