Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 17 maja 2015

Okiem wędrowca - Łupków

Witajcie!

Dziś zabieramy Was na "pogranicze" Beskidu Niskiego i Bieszczadów. Obydwie krainy Łupków biorą za "swój". Ale nie ma co się łudzić -Łupków jest "beskidzki" i basta! Prawda?

Stacja w Nowym Łupkowie - stąd wyruszyliśmy

                                                           Łupków - google maps

Łupków leży przy Przełęcz Łupkowskiej, naturalnej granicy rozdzielającej Beskid Niski i Bieszczady. Przełęcz ta miała wielkie znaczenie już w średniowieczu, a właściwie dużo wcześniej - bo już w okresie neolitu. Tędy bowiem przemieszczały się masy ludzkie - przełęcz stanowiła bowiem naturalną "bramę" pośród gór. O samej przełęczy wspominano w dokumentach pisanych już w XIII wieku. Nazywano ją wówczas Wrotami Węgierskimi (Worota Uhorskie). Prowadziła bowiem tędy droga na tereny ówczesnego Państwa Węgierskiego. Rolę tę pełniła aż do połowy XX wieku, kiedy to trasa została właściwie zamknięta.. Ale nie wyprzedzajmy faktów, Zacznijmy od początku, czyli słów kilka o historii.

Bardzo nam się podobał taki wariant trasy do Łupkowa - oczywiście go nie polecamy

jeśli jednak się zdecydujecie...

..to oczywiście musicie być cały czas ostrożni.....

..bo wstyd byłoby zostać potrąconym przez pociąg na tak rzadko uczęszczanym odcinku



No, ale jesteśmy już w Łupkowie

Wieś królewską lokowano tutaj na prawie wołoskim w 1526 roku. Założyli ją Olech i Iwaśko, bracia ze Szczawnego, na mocy przywileju wydanego przez starostę sanockiego Mikołaja Wolskiego. Z dokumentu lokacyjnego można jednak wnioskować, że obszar ten był już wcześniej zasiedlony. Świadczą o tym m. in. nazwy pól takie jak Stara Polanka czy Połonina. Wieś bardzo szybko się rozwijała - już w 1565 roku uprawiano tutaj 15,5 łana kmiecego i 1 łan kniazia siłami 23 rodzin. Jednak XVII wiek nie był najszczęśliwszy dla osady. Najpierw szli tędy 20 listopada 1619 roku lisowczycy, omijając strzeżone przejścia, i pobili 21 listopada pod Zavadą Węgrów. W 1657 r. spustoszył wieś Rakoczy, a następnie w 1686 r. napadli na nią Węgierscy tołhaje, rabując majątek oceniany wówczas na 3000 złotych (rzecz jasna mowa o "kursie walut" z epoki). Wieś jednak podniosła się z tych zniszczeń i rozwijała dalej. W okolicach Łupkowa ulokowali się również w latach 70. XVIII wieku Konfederaci Barscy - po ich obozie pozostały do dzisiaj wyraźne zarysy szańców, na pogranicznym wzniesieniu nad Gońcową Doliną. Od połowy XIX wieku aż do 1946 roku Łukowski majątek stanowił uposażenie greckokatolickiego biskupstwa w Przemyślu. W roku 1818 w Łupkowie odnotowano istnienie m. in. karczmy, młyna i gorzelni. Cerkiew w Łupkowie wzniesiono w 1820 roku.  Ciekawa jest rok 1846. Wtedy to, podczas trwania Powstania Krakowskiego, przez przełęcz miał zaatakować Sanok Jerzy Zarhutyna. Nie udało mu się tego jednak zrealizować. Dane z roku 1880 mówią, że w Łupkowie mieszkało wtedy 571 mieszkańców: 511 Łemków, 50 Polaków i 10 Żydów.
Na 2 połowę XIX wieku przypada natomiast "złoty czas" dla Łupkowa.

stoki okolicznych gór, wolne od drzew, robią wielkie wrażenie na obserwatorze..

krzyż przy drodze do stacji PKP



stacja PKP Łupków, wciąż ładna, chociaż "bezrobotna"

ciekawy fragment z książki J. Haska.

Świst parowozów...

Władze państwa Austro - Węgierskiego postanowiły zbudować linię kolejową łączącą Budapeszt z Lwowem (tzw. I Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna). Je trasa miała przebiegać m. in. przez przełęcz Łupkowską i sam Łupków. Linia ta miała też inne, równie ważne znaczenie - tą trasą miano zaopatrywać bowiem rozbudowywaną twierdzę w Przemyślu. Stację kolejową w Łupkowie oddano do użytku w 1872 roku. Jednocześnie ok. 2 km dalej zbudowano drugą stację, przy której rozwinęła się osada - Nowy Łupków. Wieś ta zresztą istnieje do dziś. Pod przełęczą natomiast musiano poprowadzić tunel. Prace nad nim trwały długo, i otwarto go dopiero w 1874 roku. Jednak linia działała już kilka lat przed otwarciem tunelu. Towary bowiem dowożono do Łupkowa koleją, a stąd transportowano je dalej... na furmankach. Warto wspomnieć o samej budowie linii kolejowej. Robotnicy pracowali bardzo ciężko, często w niebezpiecznych warunkach. Nie dysponowali też takim sprzętem i technologiami jak dzisiejsi kolejarze - a jednak zbudowali imponującą miejscami linię kolejową, wiodącą często pośród skał i urwisk, przez liczne cieki wodne i wąwozy... Niebezpieczna praca robotników zainspirowała nawet ukraińskiego poetę Iwana Franko do napisania utworu Kameniara. Gdy otworzono stację kolejową, Łupków nabrał znaczenia. Przy stacji otwarto urząd pocztowy, działał też telegraf. Poprowadzenie tędy kolei wpłynęło na rozwój przemysłu drzewnego - w 1890 roku do pobliskiego Nowego Łupkowa poprowadzono z Cisnej trasę kolejki wąskotorowej(słynnej "Kolejki Bieszczadzkiej"), którą transportowano urobek drzewny na stację. Do dziś pozostały tam zarośnięte trawą tory.. W samym Łupkowie i okolicach również zajmowano się eksploatacją lasów. Przy stacji kolejowej był bufet, w którym serwowano napoje ciepłe i zimne, a także ciepłe posiłki. W roku 1880 na "obszarze kolei" mieszkało ponad 130 osób spośród prawie 600 mieszkańców. Blisko tunelu Austriacy zbudowali budynek wartowniczy, tzw. kasarnia. Jednak nie przetrwał on do dzisiaj.


wieża wodna (ciśnień)



widok na stację spod pomnika
O znaczeniu tunelu i linii kolejowej przekonano się niecałe 50 lat po oddaniu odcinka do użytku. Wybuch I Wojny Światowej w 1914 roku przyniósł dramatyczne zmagania o tereny Beskidu Niskiego, a także o linię kolejową. Armia rosyjska dążyła do zajęcia Przemyśla i przejścia przez beskidzkie i bieszczadzkie przełęcze na tereny Węgier. Dla twierdzy Przemyskiej linia kolejowa była "mleczną krową" - tędy bowiem płynęło głównie zaopatrzenie. Dla obydwu walczących stron ta linia była ważna ze względu na możliwość zapewnienia mobilności i odpowiednich dostaw zaopatrzenia własnych wojsk. Tunel natomiast był wygodną "bramą" na tereny dzisiejszej Słowacji, a stamtąd - na Węgry. Nic dziwnego, że wycofujący się Austriacy tunel w 1914 roku uszkodzili. Przez przełęcz przeszli Rosjanie co prawda w 1915 roku, jednak na niewiele się to zdało. Natomiast maj 1915 roku przyniósł przełom - bitwę pod Gorlicami. Rosjanie po klęsce musieli wycofać się z terenów dzisiejszej Polski. Pamiątką zmagań w rejonie Łupkowa jest pomnik, a raczej to, co z niego zostało. Stoi on za stacją kolejową, łatwo go można dostrzec. Prowadzą do niego schodki. Jedne źródła mówią że powstał na cześć żołnierzy niemieckich walczących w bitwie gorlickiej, inne zaś wspominają o uczczeniu trzech niemieckich oficerów poległych w Łupkowie w 1915 roku. Co ciekawe, pod pomnikiem zachowane są dwa kamienne obramowania, jakby kwater żołnierskich - może pochowano tutaj wspomnianych trzech oficerów i wystawiono faktycznie im pomnik. Pierwotnie na cokole stał orzeł, odlany ponoć ze zdobytych armat rosyjskich. Po II WŚ zastąpiono go popiersiem radzieckiego generała. Dziś nic na cokole nie stoi, a nieliczni okoliczni mieszkańcy nazywają go "Pomnikiem Szwejka". Być może na cmentarzu parafialnym w Łupkowie pochowano pewną liczbę żołnierzy poległych tutaj w latach 1914-1915. Jednak gdzie, dziś niepodobna to powiedzieć..




Na stacji panuje porządek, są ławki, tylko pasażerów brak...


jeden ze słynniejszych napisów beskidzkich :)


Zakończenie wojny nie przyniosło zupełnego spokoju. Powstała tutaj bowiem tzw. Republika Komańczacka, w skład któRej wszedł również Łupków. Państewko to upadło w styczniu 1919 roku. Po wojnie wieś podniosła się ze zniszczeń - odbudowano tunel i stację kolejową. Rozebrano jednak jedną nitkę torów na mocy Traktatu Ryskiego z 1921 roku (pierwotnie biegły bowiem dwie nitki). W roku 1921 mieszkało w Łupkowie 692 mieszkańców w około 110 domach. Większość stanowili grekokatoliccy Rusini (549), ale mieszkali tutaj liczni Polacy (80) oraz Żydzi (43). W międzywojniu Łupków stał się miejscowością turystyczną. Na stacji kolejowej działał bufet, duża poczekalnia. W budynkach stacyjnych znajdowała się kasa biletowa, pomieszczenia dla zawiadowcy stacji i dyżurnego ruchu oraz posterunek policji - z aresztem. Mieszkali tu liczni rzemieślnicy: był szewc, rzeźnik, piekarz, kupiec, kowal (Cygan, zajmujący się też muzykowaniem) czy akuszerka. Prowadzono też wyszynk trunków. Działały tutaj też od lat 20. dwie firmy zajmujące sie eksploatacją i handlem drewna z tutejszych lasów. Działała też spółdzielnia "Samopomoc" a od 1930 roku - czytelnia im. Kaczkowskiego. We wsi oprócz posterunku policji, istniała też placówka Straży  Granicznej. Oprócz tego była tutaj także szkołą i poczta. Dostrzeżono świetne warunki do rozwijania tutaj sportów zimowych. Organizowano w Łupkowie kursy narciarskie dla strzelców podhalańskich z sanockiego 2 PSP. Często przyjeżdżały tutaj pociągi z ekskluzywnymi wagonami sypialnymi, którymi to przyjeżdżali z całej Polski żądni "zimowego szaleństwa" turyści. W roku 1938 oddział PTT oddał do użytku schronisko turystyczne, w zakupionym i wyremontowanym w tym celu ( rok wcześniej) budynku stojącym ok. 1,5 km od stacji. Było to schronisko działające cały rok, oferujące 25 miejsc noclegowych. Gospodarzyła tam Franciszka Strzelecka.

setki ich były, ale ta jedna odważna, nie porzuciła swojej pozycji :)


PKP-owskie ruiny...



tunel od strony Polski

Fani piłki nożnej pewnie skojarzą nazwisko Józefa D. Garbienia. Ten słynny piłkarz Pogoni Lwów, reprezentant Polski urodził się właśnie w Łupkowie. Zasłynął m. in. w meczu Polska - Szwecja z 1922 roku, strzelając gola przeważającego szalę zwycięstwa na naszą stronę (wynik 2-1).

II Wojna Światowa dała o sobie znać w Łupkowie. Dwukrotnie wysadzany był tunel kolejowy - najpierw wysadzili go Polscy saperzy w 1939 roku, a następnie Niemcy w roku 1944, uchodząc przed Armią Czerwoną.  Nieco wcześniej, bo w 1943 roku Niemcy tunel odbudowali i oddali do użytku...  Po zajęciu terenu przez sowietów, konieczne było zorganizowanie przeprawy przez przełęcz w celu zorganizowania dostaw zaopatrzenia dla powstańców Słowackich, a przede wszystkim dla oddziałów radzieckich wkraczających na ziemie Słowacji.. Ponieważ odbudowa i rozminowanie (Niemcy potrafili stawiać b. skomplikowane pułapki minowe) tunelu zajęłoby wiele czasu, zbudowano prowizoryczny tor, o stromym przebiegu, prowadzący dosłownie po przełęczy. Ponoć dokonały tego oddziały robocze złożone z jeńców i kobiet ponoć w 20 dni! Na górę wytaczano po jednym wagonie, na dół zaś sprowadzano po 3 wagony - zadanie to należało do dwóch lokomotyw, zjeżdżających w dół na maksymalnie zaciągniętych hamulcach. Trasę nazwano Pobjeda. Jak się to skończyło - po kilku udanych przejazdach nastąpiła katastrofa - wyleciał w powietrze skład z amunicją i paliwem, zginęło kilkanaście osób. Obiekt odbudowano i rozminowano, a do użytku został oddany w 1946 roku. Podczas odbudowy po Polskiej stronie "zniwelowano" powierzchnie na drugi tor (istniejący do 1921 r.) a sam tunel skrócono o ok. 50 m, zarazem też "opancerzono" dodatkowym żelbetonem, co miało na przyszłość chronić go przed zniszczeniem.

brak tablic rzuca się w oczy.

światełko w tunelu..

Może powiemy coś niecoś o samym tunelu:

Do użytku oddano go 30 maja 1874 roku. Budowę rozpoczęto w 1870 r. ale opóźniły ja m. in. epidemia cholery panująca wśród robotników, wiosenne obsunięcia gruntów, a podczas budowy zmieniano plany przekroju tunelu. Pierwotnie plany zakładały też, że tunel będzie o połowę dłuższy. W roku 1896 dobudowano drugi tor kolejowy, rozebrany w okresie międzywojennym.

Obecnie tunel ma 371 m długości, z czego po Polskiej stronie znajduje się 137 metrów. Tunel ma formę łuku o promieniu 932 metrów. Po polskiej stronie podczas odbudowy zwężono tunel, likwidując miejsce na drugie torowisko - strona słowacka zachowała pierwotny układ - dostrzega się go już od granicy państwowej w tunelu - słowacka część jest szersza.
Idąc Polska częścią tunelu można dostrzec, a raczej usłyszeć, że jest ona mocno obetonowana, zaokrąglona. Rozmawiając bowiem siła rzeczy słyszy się nieznośne, "rurowate" echo. W ogóle człowiek czuje się tutaj jak w rurze (właśnie, kto z Was kiedyś bawił się, krzycząc do rury  PCV? Spróbujcie, a poczujecie się jak w Łupkowskim tunelu). Po słowackiej stronie jest lepiej, dźwięk nie odbija się tak natarczywie, jest tu też szerzej, gdyż jak wspomnieliśmy już, Słowacy zachowali miejsce po drugiej linii torów. Tutaj też nie ma "pancerza". Na ścianach straszą poszarpane druty i kikuty lamp - pozostałości dawnego oświetlenia. Nie panują tu jednak "egipskie ciemności" i w sumie można przejść przez tunel bez latarki. Zalecamy jednak jej zabranie dla wygody - bo po co potykać się na każdym kroku o podkłady i kamienie? Po odbudowie nad wejściem do tunelu, po obydwu stronach umieszczono pamiątkowe tablice. Do dziś zachowały się tylko te po stronie Słowacji. Dzisiaj pociągi właściwie nie jeżdżą, czasem przewinie się jakiś skład towarowy, ale tylko w wybrane dni tygodnia. Raptem bodajże 2 składy na tydzień, więc można przez tunel spokojnie przejść.




u Słowaków lepiej to wygląda.. 

a to już gdy wracaliśmy - pasły się niedaleko Szwejowa :)

Wysiedlenia..

Dziś właściwie Łupków nie istnieje. Wiąże się to z wysiedleniem mieszkających tu Łemków. Toczono tutaj zaciekłe walki z oddziałami UPA. Banderowcy m. in. zaatakowali 25 marca 1946 roku stację kolejową i posterunek WOP. Atak załoga odparła, jednak Polacy musieli potem wycofać się na stronę Słowacką. Na Słowację wraz z wojskiem przeszła wówczas ludność Polska. Upowcy spalili pozostawione budynki mieszkalne. Podczas akcji "Wisła" dworzec w Nowym Łupkowie był jedną ze stacji załadowczej wysiedlonej ludności.
Dziś pozostała w Łupkowie stacja kolejowa (kilkanaście lat temu zresztą remontowana), cmentarz łemkowski i miejsce po cerkwi. Świątynię rozebrano pod koniec lat 40. Materiał z rozbiórki wykorzystano do budowy obór w miejscowym PGR-rze. Była to drewniana, trójdzielna, w typie wschodniołemkowskim. Obok stała też dzwonnica.  Do dziś przetrwały resztki podmurówki oraz krzyże, dawniej wieńczące dach cerkwi.
.Po wojnie gospodarzyli tutaj w latach 50. bacowie z Podhala a później ferma z PGR Łupków. Na fermie pracowali więźniowie, odsiadujący wyroki w więzieniu w pobliskim Nowym Łupkowie. Istnieje ono zresztą do dziś. Dla pracujących więźniów wzniesiono budynek, po latach przejęty przez schronisko turystyczne. Wielkie połacie łąk i pastwisk to jedyna pozostałość po PGR. Zbudowano tu również kilka budynków dla pracowników kolei. W latach 80. w Nowym Łupkowie (na terenie więzienia) urządzono obóz internowania, najbardziej wysunięty na południowo - wschodnie krańce Polski.
Niezwykłe wrażenie robi cmentarz. Po pierwsze jest duży. Po drugie - można powiedzieć że "zjednoczył się z przyrodą".  Wchodząc tutaj, zobaczycie niespotykane gdzie indziej zjawisko, jak wrosłe w pnie drzew drewniane, już zmurszałe krzyże, metalową figurę Chrystusa ukrzyżowanego "otuloną" przez drzewo, czy drewniany krzyż, "objęty" przez pień drzewa, zupełnie jakby przyjaciel obejmował przyjaciela... Oczywiście znajdziecie tutaj też i kamienne krzyże i figury, nadwątlone przez czas cokoły, czy też nowsze, granitowe nagrobki, np. przodownika SG. Do cmentarza traficie łatwo - wyróżnia go kępa wysokich drzew, a znajduje się kilkanaście - kilkadziesiąt metrów od drogi szutrowej, którą prowadzi zresztą szlak niebieski. Tu też znajdziecie tabliczki prowadzące do "Chaty w Łupkowie". Warto wspomnieć, że obecną drogę zbudowano w okresie powojennym -przed wojną szosa do wsi biegła od Woli Michowej.

widok na cmentarz parafialny w Łupkowie


na cerkwisku..

zniszczony nagrobek obok cerkwiska

na cmentarzu..






Oprócz tego napotkacie drzewa owocowe, ślady po zabudowie, zarośnięte już drogi...

Obecnie w Łupkowie funkcjonują dwa schroniska - jedno to "Radosne Szwejkowo" znajdujące sie nieopodal stacji PKP, a drugie to "Chata w Łupkowie", usytuowane kilkaset metrów za cmentarzem. Przez teren miejscowości prowadzą dwa szlaki - niebieski "graniczny" szlak pieszy, oraz szlak "Śladami dobrego wojaka Szwejka". Koniecznie zajrzyjcie na stację, i przeczytajcie fragment opisu Łupkowa z tej słynnej książki. W sumie do Łupkowa zagląda też szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej - przed pomnikiem stoi tablica z kilkoma ciekawymi informacjami. Na koniec wspomnimy jeszcze o wiodącym tędy szlakiem konnym. Do Łupkowa dostaniecie się wygodną drogą szutrową z Nowego Łupkowa. Uważajcie jednak w okresie roztopów i deszczy, bo wtedy nie każdy samochód sobie z nią poradzi - liczne wzniesienia i grząski grunt wówczas może Was zmusić do dłuższego pobytu w tym miejscu. Ale jeśli ktoś lubi spokój, to taki  przedłużony urlop w Łupkowie by się spodobał - tym bardziej że na stałe mieszka tu kilkanaście osób. Jeszcze jedno - Łupków leży tuż przy Jaśliskim Parku Krajobrazowym. Warto się wybrać niebieskim szlakiem właśnie przez teren JPK przechodzącym. 

i jeszcze kilka fotografii z cmentarza..







Łupków odwiedziliśmy pod koniec kwietnia 2015 roku. Było bardzo ciepło, co jakiś czas dawał o sobie znać lekki wietrzyk, orzeźwiając i pobudzając do marszu. Dotarliśmy tutaj wówczas, idąc z Nowego Łupkowa wzdłuż torów. Fajnie się tak dreptało. Ile jaszczurek widzieliśmy, nie sposób policzyć. Trzeba było momentami na prawdę patrzeć pod nogi, by którejś nie rozdeptać - a w większości były to jeszcze młodziutkie osobniki, wygrzewające się na słońcu.  Było bardzo cicho. Co jakiś czas tylko słychać było ptasie trele. Nie czuliśmy się zagrożeni potrąceniem przez pędzącą lokomotywę - jak powiedział nasz znajomy, szansa na potrącenie tutaj przez lokomotywę jet tak równa szansie trafienia 6  w totka :) Niemniej pod koniec trasy zobaczyliśmy świecącą się sygnalizację - pośród leśnej głuszy stał sobie spokojnie wysoki sygnalizator świetlny. Trochę nas to dziwiło wtedy.
Dotarliśmy tak do stacji, czystej, posprzątanej. Czytaliśmy nawet rozkład jazdy pociągów, i regulamin korzystania z dworca. Zajrzeliśmy też na pomnik z 1915 roku. Mi i tak najbardziej podobała się wieża wodna. Na stacji zjedliśmy małe co nieco. Obiekt był zamieszkały, nawet słyszeliśmy ludzkie głosy - ale nie chcieliśmy przeszkadzać, więc po odpoczynku poszliśmy dalej, w stronę tunelu. Oczywiście dalej trzymając się torów. Po przejściu za strefę dworcową, jakieś 200 - 300 metrów za pomostem rewizyjnym SG spotkaliśmy... dużą gromadę dzieci z kilkoma osobami dorosłymi, śpiesznie maszerującymi od strony tunelu. Dzieci zmęczone, mniej lub bardziej zadowolone, śpieszyły w stronę stacji. Pewnie tęskniły do obiadu... Po kilkunastu minutach doszliśmy do stojących opodal ruin - znak ustawiony przy torach przez PKP ostrzegał przed wchodzeniem na ich teren. Usłuchaliśmy. Po krótkim czasie człapania za zakrętem pojawił się tunel. Wywarł na nas wrażenie. Co prawda nad wjazdem widniały wnęki po tablicach pamiątkowych, zerwanych dziś niestety, jednak sama "obudowa" z płyt i kamieni wyglądała dość estetycznie. Natomiast gorzej prezentują się wielkie masy betonu, wzmacniające konstrukcję - ciągną się kilkanaście metrów już przed tunelem, a w jego wnętrzu tworzą coś w rodzaju "wkładki". Podchodząc do wylotu tunelu, czuliśmy narastający chłód. Przydały się zabrane bluzy. Weszliśmy do środka. Każdy krok odbijał się ponurym echem, drażniącym uszy. Rozmowa również nie sprawiała przyjemności. Dlatego też poczuliśmy się trochę nieswojo. Na szczęście po dojściu do Słowackiej części tunelu jego otwór się poszerzył, znikły betonowe wkładki i paskudne echo. Tutaj również całkiem przyzwoicie zaglądało słońce. Latarka potrzebna nam była właściwie tylko na środkową część tunelu, kiedy to na zakręcie jest dość ciemno, a potykanie się o kamyki na dłuższą metę zaczyna irytować. Wyszliśmy po Słowackiej stronie - i byliśmy zaskoczeni. Tutaj nikt nie zniszczył tablic nad wlotem do tunelu, nie było żelbetonowych okładzin. Skorzystaliśmy z wydeptanej ścieżki, i wdrapaliśmy się na górę - na tunel. Nie jest to co prawda punkt widokowy, ale w stronę Słowacji można spojrzeć z innej, miłej perspektywy. Na górze, z 'mas ziemnych" wyzierają szyby wentylacyjne z drabinkami - ale broń Boże by ktoś z Was próbował nimi schodzić! Przez moment też dumaliśmy, czy nie przejść się z powrotem "po tunelu". Spojrzeliśmy na gąszcz leśny i lenistwo zwyciężyło. Wróciliśmy tą samą drogą, która nas tu doprowadziła. Powrót zawsze przebiega szybciej. Tak było i tym razem. Szybko dotarliśmy do stacji. Zabawiliśmy tylko chwilę na pomoście rewizyjnym - Nutka liczyła na piękne widoki z góry. Szału nie było. Obok pasły się konie, przyglądały się nam zaciekawione gdy tak dreptaliśmy po schodkach. Tym razem nie zatrzymaliśmy się na stacji. Szutrówką poszliśmy w stronę Nw Łupkowa. Po kilkudziesięciu metrach zobaczyliśmy kępę drzew. Tam był cmentarz. Spędziliśmy na nim trochę czasu, przechadzając się między grobami porosłymi trawą i drzewami. Z pobliskiej "Chaty w Łupkowie" dochodziły dziecięce śmiechy, głośne rozmowy. Przy drodze zaś stało kilka samochodów. Goście, goście..
Wróciliśmy już potem drogą nie zatrzymując się nigdzie. Na rondzie w Nw. Łupkowie czekała na nasza "limuzyna" - rozgrzana wewnątrz przez kwietniowe słońce...

szlak, obok cmentarza


Jeszcze na koniec może dodamy kilka słów o powojennych losach stacji i linii kolejowej. Pierwsze lata powojenne to okres walk z UPA. Wówczas to niewiele pociągów tutaj kursowało. Przez kilka powojennych lat były to głównie "pancerki" i składy o charakterze wojskowym. Pasażerskie kursy natomiast raczej nie przekraczały granicy. Tunel zamknięto zupełnie w 1952 roku. Ponownie otworzono go dopiero w czerwcu 1976 roku. Tymczasem do Komańczy i Łupkowa docierało coraz więcej składów - 9 par tygodniowo. Względy polityczne  gospodarcze nie pozwoliły tunelowi długo cieszyć się karierą - zamknięto go ponownie w 1988 roku, tłumacząc to złym stanem torów. Niewiele lepiej działo się też na linii Zagórz - Łupków. Z czasem kursowały tutaj tylko 2 pary pociągów. Po kilku latach postanowiono ponownie (po raz trzeci po wojnie!) otworzyć kolejowe przejście graniczne na przełęczy. Ruch towarowy wznowiono tutaj w 1996 roku, a ruch pasażerski w 1999. Pojawił się wtedy międzynarodowy kurs pośpieszny relacji Rzeszów - Koszyce, kursujący w okresie wakacyjnym. Do 2004 r przejeżdżały tędy tylko 3 pary pociągów, a po roku 2004 ruch zamarł całkowicie. Od tej pory pociągi pasażerskie kursowały tylko w okresie wakacyjnym w weekend (pt, sob, nd). Ruch towarowy zamarł w roku 2009. Swoje "pięć minut" miała linia i tunel w 2010 r., kiedy to zerwany został most na Popradzie, i przejazd przez Muszynę był niemożliwy. Po odbudowie mostu jednak pociągi powróciły na pierwotną trasę, a tunel znów stał nieużytkowany. Od 2011 roku kursują tedy pociągi towarowe jedynie w 3 dni w tygodniu, po jednej parze. Ruch pasażerski prowadzony jest tylko w okresie wakacyjnym - na linii Medzilaborce - Łupków.

spojrzenie na Bieszczady, z drogi do Nw Łupkowa..

..a na pożegnanie tipi uchwycone w Łupkowie :)

Na dziś to tyle, mamy nadzieję że ten długi tekst nie był dla Was bardzo męczący. Pozdrawiamy serdecznie. Zaglądajcie też czasem na nasz fb - znajdziecie tam m. in. informacje o nowych postach.
Pozdrawiamy!






Źródła informacji:
Oficyna Rewasz, 2012, Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Pruszków
Kłos S., 2010, Krajobrazy nieistniejących wsi: Roztocze, Pogórze Przemyskie, Bieszczady, Beskid Niski, Rzeszów
www.twojebieszczady.net
www.lupkow.info
semaforek.kolej.org.pl

18 komentarzy:

  1. Piękne nagrobki cmentarne.
    Zniszczone cmentarze budzą wiele emocji.
    Byłam w Łupkowie w czasach licealnych, niewiele pamietam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanno, warto więc odwiedzić ponownie ten zakątek ;) Zapewne zmienił się od Twojej ostatniej wizyty ;)
      Pozdrawiamy i dziękujemy ;)
      lepiej by te cmentarze były bardziej "żywe", nie niszczały - ale cóż poradzić...

      Usuń
  2. Przepiękna relacja. Po ciuchu zazdroszczę umiejętności przelania na papier/klawiaturę tego co widzieliśmy. Mi słabo bardzo to wychodzi niestety.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ;)
      Nam też różnie to wychodzi, raz lepiej, raz gorzej.. Nie zawsze słowa są zresztą najważniejsze, sam wiesz to najlepiej, wszak zawsze u Ciebie znajdujemy świetne fotografie ;)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Wiele ciekawych informacji znalazłam w tym poście... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł na temat kolei w Beskidach. Kolejka Galicyjska jak dla mnie na tamte to był cud techniki jak na polskie zacofane realia. Natomiast foty z trasy ciuchcią z Zagorza do Łubkowa mam gdzieś jeszcze na Slajdach. Ale to chyba jeszcze z lat 80-tych.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za taki post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej Krisie!
      patrząc na umocnione obrobionym kamieniem stromizny, przepaście, na mosty i wiadukty - człowiek zastanawia się jak oni to zrobili, nie mając tak profesjonalnych dźwigów, koparek, maszyn kolejowych etc...
      O! może kiedyś pochwalisz się tymi fotkami?? ;) Ciekawi bardzo jesteśmy.. :)
      Pozdrawiamy ;)

      Usuń
  5. Ależ musicie kochać tę kranie...

    "Bieszczadnicy" mają o tyle rację że jak połoniny to u nich nie w niskim...

    Tunel absolutnie ekstra - coś dla mnie - są może jakieś nisze boczne? Powinny być, ale może je zamurowano? Pogłos to nic, wchodziłem już do kanałów betonowych, stalowych i murowanych - niekiedy miały tylko metr średnicy więc człowiek czuł się niczym w filmie o obcym 8ym pasażerze Nostromo - pogłos własnego oddechu przerażał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie makromanie np taki pogłos to tortura, mam dobry całkiem niezłe "ucho" i już po kilku minutach takiego dudnienia mózg chce zerwać więzy krwi i iść w te pędy jak najdalej.. :)
      Wiesz, powiem Ci że nieswojo się tam czułem na początku..
      Niszy nie stwierdziłem żadnych - na pewno coś tam jest, bo od góry, z powierzchni są wejścia, żelazne drabinki prowadzące w dół, chyba nawet nie zabezpieczone... Polska "połówka" sprawia wrażenie bunkra tak na prawdę, Słowacy lepiej zachowali swoją część ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Koniecznie muszę sam tam wejść. Teoretycznie nisze buc powinny, aby dać schronienie ekipom konserwatorskim podczas przejazdu pociągu, ale czy są nadal czy je zasypano...?

      Pozdrawiam serdecznie.
      Maciej

      Usuń
    3. Macieju, na pewno po słowackiej stronie jest jedna nisza, blisko wylotu już, chociaż myśleliśmy że ona jest bardziej dla strażników granicznych, że może powstała po odbudowie tunelu..
      W polskiej połówce straszą przede wszystkim poszarpane, zwisające kable od oświetlenia - ten widok nie wróży nic dobrego dla tunelu.
      Pozdrawiamy

      Usuń
  6. Witam.
    Fajny tekst i zdjęcia. No i trochę pokrzepiający, że już coraz bliżej mojego ukochanego Bieszczadu.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, do Bieszczadów stąd rzut beretem ;) Wspaniałe miejsce..
      Pozdrawiamy ;)

      Usuń
  7. Jesteście niesamowici. Jak zwykle perfekcyjnie przygotowany post.
    Wiele bardzo interesujących informacji. Ten tunel to coś fantastycznego.
    Łezka się w oku kręci na widok opuszczonych cmentarzy.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie Łupków dzisiaj można nazwać bardziej ranczem - pasą się konie, wkoło pastwiska, bele siana tu i tam... Pociąg natomiast trudno zobaczyć. A po dawnych mieszkańcach pozostały tylko krzyże.. Dziękujemy Lusiu bardzo za dobre słowo, i cieszymy się, że post Ci się spodobał ;) To zawsze cieszy zresztą... ;)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  8. Witam!
    Dodam tylko, że podczas prac ziemnych rzeczywiście znaleziono pod pomnikiem ludzkie kości. Chyba tych trzech oficerów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękujemy za informację:) Cieszymy się, że nam ją przekazałeś.
      Pozdrawiamy

      Usuń

Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!