Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 28 czerwca 2015

Królowa Beskidu - Lackowa

Witajcie,
dziś postanowilismy napisać o najwyższym szczycie na polskim Beskidzie Niskim. W tytule napisaliśmy, że jest to królowa - w istocie zasługuje na to miano :) Jest najwyższa, trudno ją zdobyć, nieco trudno na nią trafić i wygląda niezwykle majestatycznie.

Na początek...
Warto zauważyć, że imponująca wysokość 997 m n.p.m. robi wrażenie, szczególnie że jak sami wiecie Beskid nie tylko z nazwy jest "niski" :). Opisywana przez nas góra leży między Krynicą Zdrój a Wysową na granicy ze Słowacją.  Szczyt ma nasza "pani" zarośnięty, przez co turyści na nią wchodzący nie mogą dojrzeć widoków rozlegających się z tej wysokości. Wielka szkoda. Jednak mimo tych niedogodności rokrocznie szczyt ten jest zdobywany przez wiele turystów lubiących piesze wspinaczki. Interesującym, jest fakt, że należy ona do Korony Gór Polski, oznaczonym zielonym szlakiem. Jest to najbardziej strome miejsce w Beskidzie Niskim gdzie wyznaczono szlak. Co ciekawe nazwa naszej królowej pochodzi od imienia Łacko (Wacko). Wg tradycji istnieje też inna nazwa mianowicie: Chorągiewka Pułaskiego. Nazwa wywodzi się prawdopodobnie stąd, że za pośrednictwem sygnałów flagowych miały sie porozumiewać dwa obozy konfederackie w Izbach i Wysowej. W tych czasach, a dokładniej 3 i 4 października 1770 roku konfederaci wraz z oddziałem Drewitza zostali zmuszeni do przekroczenia granicy austriackiej.

Trochę o nas
My ten szczyt zdobywaliśmy wrześniowym rankiem 2014 roku. Około godziny 9 wyruszyliśmy z Izb i podążaliśmy drogą gruntową (obok stadniny) na Przełęcz Beskid, by tam wejść na szlak prowadzący na szczyt. Chęci chęciami, ale samo trafienie tam okazało się nie takie proste jak się nam wydawało. Po drodze mijaliśmy piękne krajobrazy. Choć na początku było mgliście, potem ujrzeliśmy Lackową w całej swej okazałości. No szczerze mówiąc przeraziła mnie trochę wizja wejścia na tą górę, ale przecież przeciwności są po to by je pokonywać :). Podążaliśmy czerwonym (granicznym) szlakiem, który pojawił się w pewnym momencie na naszej drodze. Później minęliśmy po lewej stronie zbiornik wodny, który ma służyć małej retencji. Jako, że był wrzesień spotkaliśmy parę okazów grzybków. Wszystko jednak było piękne do póki nie nadchodził czas skręcenia na szczyt. Szliśmy sobie tą drogą i słyszymy za nami idą również turyści. Przemiłe małżeństwo z którym tego dnia wędrowaliśmy :). Tym bardziej chcieliśmy się wykazać naszymi umiejętnościami w terenie i podążać bez przygód na szczyt. W pewnym momencie natknęliśmy się na słupek z napisami - nie znakami PTTK. Były to wyrazy napisane na słupku czarnym pisakiem. Oraz niebieską strzałkę, za którą początkowo podążyliśmy. Jednak szybko wróciliśmy z tak obranej drogi zero znaków i fatalny stan drogi - rozjeżdżona (zaznaczamy, że byliśmy po obfitych deszczach). Zignorowaliśmy te napisy na słupku (bo kto w górach ufa napisom na słupku) i poszliśmy prosto. Lecz cytując Małego Księcia: "prosto przed siebie nie można zajść bardzo daleko". Odkąd opuściliśmy tajemnicze rozdroże,  nie pojawiły się już znaki czerwonego szlaku. Za to pojawiały się napisy po słowacku. Zorientowaliśmy się, że coś nie gra. Para, która podążała za nami dołączyła do nas i wspólnie stwierdziliśmy - zawracamy, zejście musi być wyżej. Postanowić jedno wykonać drugie. Doszliśmy z powrotem do magicznego rozdroża i dumaliśmy wspólnie - gdzie to zejście. Warto zauważyć, że parę metrów za tym rozdrożem jest droga w górę - lecz i ona jest zła. Gdy tak staliśmy nie wiedząc co począć, nadjechał na quadzie nie wiadomo skąd starszy Łemko. Widząc nasze zagubienie zapytał: "na Lackową?" -  na co my zgodnie kiwnęliśmy głowami - a on wskazał nam maleńką przerwę między drzewami i ścieżkę (żadnego czerwonego znaku czy jakiegokolwiek innego drogowskazu). Podziękowaliśmy mu serdecznie i poszliśmy na poszukiwania szlaku. Ścieżka rozchodziła się inie wiedzieliśmy którą drogą podążać, więc rozdzieliliśmy się. Dopiero po kikudziesięciu metrach któreś z nas dostrzegło znak czerwonego szlaku. Teraz byliśmy na dobrej drodze :). Gdy już znaleźliśmy drogę nasi towarzysze postanowili odpocząć. My zaś po "do zobaczenia na szczycie" poszliśmy szlakiem. Początkowo łagodnie, a potem coraz bardziej stromo. Robiliśmy oczywiście co najmniej jeden przystanek w podróży, bo fizycznie było ciężko. W pewnym momencie, szliśmy schyleni, łapaliśmy się wystających konarów czy drzew, by przemieścić cię do góry. Było dość ślisko - wiadomo w lesie dłużej utrzymuje się wilgoć. Naszych towarzyszy słyszeliśmy z oddali, potem mieliśmy z nimi kontakt wzrokowy. Część trasy przebyliśmy razem. W końcu po trudach dotarliśmy na szczyt, a nasi towarzysze chwileczkę po nas. A i może jeszcze warto zaznaczyć, że ścieżynka nie jest szeroka i poruszać się nie da inaczej jak "gęsiego". Gdy odpoczywaliśmy i cieszyliśmy zdobyciem szczytu - wjechał na niego jak wicher rowerzysta - nieco zmęczony lecz szczęśliwy. Ów pan zdobywał koronę Polski na rowerze nie mógł sobie więc odpuścić Lackowej. Przyznał wprawdzie że niekiedy szedł na nogach, ale jak tylko były warunki to jechał. O ile mnie pamięć nie myli mówił coś o zielonym szlaku. Na prawdę podziwiamy do dziś tego mężczyznę:). Warto jeszcze dodać, że był to osobnik w kwiecie wieku. PO należytym odpoczynku zaczęliśmy schodzić w stronę Przełęczy Pułaskiego i Bielicznej razem z naszymi towarzyszami. Zejście jest nieco mniej strome niż podejście, chociaż  na prawdę trzeba się wyposażyć w buty trzymające kostkę bo o uraz tu bardzo łatwo, a pomoc daleko. O Bielicznej możecie poczytać u nas na blogu.

Co do oznakowania opisaliśmy stan jaki zastaliśmy w roku 2014. Mamy nadzieję, że ulegnie on zmianie na lepsze :)

Pierwszy znak po wejściu do lasu :)

Na rozdrożu dróg

Dobry znak w tym przypadku warto mu zaufać :)

Którędy...?

Trudny odcinek..


Słupek graniczny z numerem 250

Towarzysz/ka podróży :)

Uwaga stromo!!!

Ufff...dotarliśmy na szczyt


Na dziś to wszystko i do zobaczenia po wakacjach:)
Miłego wypoczynku!
Mamy nadzieję, ze odbędzie się on choć w pewnej części na "Niskim":)
Pozdrawiamy!!!

Źródła:
www.wikipedia.org
P. Luboński, Beskid Niski dla prawdziwego turysty, REWASZ, Pruszków 2012

22 komentarze:

  1. Byłem, szliśmy czerwonym granicznym ale bez takich problemów. Tyle że to lat temu niemało na zad było, Zrywki drzew wtedy nie było a szlak nie pozwalał na błądzenie.
    Do zobaczenia po wakacjach - powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzeby gospodarcze nie znają litości :) Ale drugi raz na pewno już bez kłopotu można tam trafić ;) Trasę zapamiętuje się "na wieki" ;)
      Pozdrowienia

      Usuń
    2. Życie dopisało post scriptum
      Pomyliłem ścieżki na Jamnej, ostatnio wędrując tam z kolegą, bo ktoś poszerzał sobie drogę do gospodarstwa i "przejechał się" po wszystkim co rosło na poboczu, przy okazji eliminując także znaki szlakowe.

      Usuń
    3. a widzisz ;) Ale czasem warto się tak zgubić, można ciekawe rzeczy odnaleźć ;)
      A takie sytuacje zdarzają się nawet najbardziej zaprawionym wędrowcom ;)
      Jeśli dotarłeś szczęśliwie do celu - to skończyło się dobrze ;)

      Pozdrowienia

      Usuń
  2. Lackowa, choć niepozorna z wysokości potrafi nieźle dać w kość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda. Każdy nierozgrzany mięsień ma po takiej wspinaczce prawdziwe piekło ;)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  3. Ciekawie napisany post. Nigdy nie słyszałam o Lackowej. Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musisz kiedyś koniecznie się na nią wdrapać :) to zapamiętuje się na długo :D
      Pozdrowienia

      Usuń
  4. Należy do Korony Gór Polski. Słyszałam, ze nie jest bardzo łatwa do zdobycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wymagająca to góra, chociaż z daleka nie wygląda :)
      Dziękujemy i pozdrawiamy

      Usuń
  5. Witam.
    Bardzo fajny szlak, aczkolwiek wymaga nieco wysiłku.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie byłam, ale nasłuchałam się o Lackowej - podobno potrafi wycisnąć poty... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z przyjemnością będę wertować Twojego bloga, gdyż jego tematyka jest mi szczególnie bliska.
    Serdecznie pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo miło nam to słyszeć, mamy nadzieję że spodobają Ci się nasze posty ;)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  8. Też w tamtym rejonie błądzilem. :) Szczerze i pokornie przyznam, że po opadach Góra jest bardzo trudna do zdobycia. Dokładając full plecak, to było jedne z najtrudniejszych podejść w polskich górach.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za bliski mi Mnie B N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj Krisie po wakacjach ;)
      Lackowa w pełni zasługuje na miano jednej z Koron Polski :)

      Usuń
  9. Dziękuję za przedstawienie piękna naszej ojczystej ziemi. And. K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, cała przyjemność jest po naszej stronie ;)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  10. Lackowa, wiele o niej słyszałam. W tym roku całkowicie się zapuściłam.
    Tęskno mi za tymi terenami. Teraz zbliża się jesień, dni są zbyt krótkie aby wybierać się w dalszą podróż. Czy "czwórka" dochodzi już do Rzeszowa?
    Cieszę się z Twoich odwiedzin. Bardzo.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To my dziękujemy za to że wpadłaś Lusiu ;)
      Lackowa czeka, nie ucieknie - może w tym roku ją "zaliczysz"?
      Pozdrowienia;)

      Usuń

Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!