nie wiem czy Wy też odnosicie takie wrażenie, ale wydaje nam się, że powoli ludzie wracają do prostoty. Rośnie zamiłowanie do natury, sporo osób przenosi się z miasta na wieś i trend ten nie maleje a wzrasta. Ale co na wsi można robić? I tu Was być może zdziwimy bo prócz rolnictwa, pasterstwa czy pracy w okolicznych miastach można tworzyć cudeńka. W Małopolsce powstał nawet Szlak Tradycyjnego Rzemiosła, który promuje regionalnych twórców.
Na stronie szlakrzemiosla.pl znajdziecie miejsca gdzie mieszkają regionalni twórcy i co tworzą.
A tak na kraj Łemków i ich zawody patrzy Radosław Kotarski tutaj.
Jest wiele takich miejsc, także na terenie Beskidu Niskiego, gdzie ludzie wciąż tworzą regionalne cuda. Postaramy się Wam pokrótce pokazać miejscowości położone na naszym ukochanym Beskidzie, gdzie dawne zawody jeszcze nie umarły, gdzie zachowała się cząstka dawnej ludzkiej zaradności i zamiłowania do pracy.
Warto mieć to na uwadze. Dlaczego? Bo tutaj możecie zabrać dzieci, pokazać im pracę kowala czy łyżkarza. Rzemieślnicy aktywnie działają w regionie - często można ich zobaczyć przy pracy na okolicznych ewentach, imprezach kulturalnych jak np. w skansenach w Nowym Sączu, Szymbarku czy w Sanoku, w muzeach czy na regionalnych wydarzeniach. A przecież wielu tych zawodów tak na prawdę nie ma, zachowały się szczątkowo. Fabryki, przemysł nowoczesny, linie montażowe, komputery, nowoczesne technologie - wszystko to wyparło niestety skutecznie działających dawniej licznie rzemieślników, produkujących na potrzeby lokalnych mieszkańców. A dziś nie ma już potrzeby podkuwania koni czy toczenia na kole garnków...
Zabieramy Was w odwiedziny do kilku beskidzkich miejscowości. Znalazły się one na Szlaku Rzemiosła nie bez powodu. Tutaj bowiem działają ludzie kultywujący dawne zawodu. Dzięki nim można zobaczyć, że życie nie było tak łatwe i wygodne jak dzisiaj. Gdy nie było fabryk i supermarketów, wszystko trzeba było zrobić samemu lub też zakupić potrzebny przedmiot u osoby, która potrafiła go zrobić.
Bartne
Wieś ta słynęła w regionie z kamieniarstwa. Surowiec kamieniarze pozyskiwali m. in. Magurycza Wielkiego czy Kornutów. Do dziś pozostało w Bartnym i okolicy wiele krzyży przydrożnych i cmentarnych, świadczących o aktywnej działalności tutejszych rzemieślników. Oprócz krzyży i kapliczek, kamieniarze wyrabiali m. in. osełki, blaty stołów, płyty chodnikowe. W Bartnym do 2011 działał Jan Chwalik, kamieniarz kultywujący tradycje Bartniańskie. Zdążył przed śmiercią wychować swojego następncę. Jest nim Pan Emil Kania, parający się kamieniarstwem od 2006 roku. Obecnie jest kierownikiem Zagrody Maziarskiej w Łosiu, będącej oddziałem Muzeum "Dwory Karwacjanów i Gładyszów" w Gorlicach. Jak mówi Pan Emil, wykucie jednego niedużego krzyża to praca na około miesiąca. Tu warto nadmienić, że Bartnianie łączyli się dawniej w spółki, by łatwiej móc pozyskiwać surowiec i realizować zamówienia, co było wtenczas rzadkością.
Autorów można poznać po charakterystycznych elementach w ich dziełach.
Pobijak był jednym z podstawowych narzędzi kamieniarskich. Za greckokatolicką cerkwią w Bartnym stoi jego "pomnik", a tuż obok, w spichlerzu plebańskim można obejrzeć ekspozycję kamieniarską |
Bielanka
W Bielance działa dwóch rzemieślników. Działają tutaj Roman Penkała i Roman Feciuch, dziegciarze, czyli rzemieślnicy trudniący się wyrabianiem dziegciu - znanej z właściwości leczniczych gęstej mazi o żółtym lub czarnym kolorze, o charakterystycznym zapachu. Otrzymuje się ją w procesie suchej destylacji kory. Pracę rozpoczynano od wykonania mielesza, czyli dołu wypełnionego szczelnie drewnem i obsypanego ziemią. Potem umiejętnie podpalano stos, a u podstawy podstawiano naczynie na skapujący dziegieć. Dziegieć stosowano na choroby skórne, ale też używano go jako smar czy klej.
Czarne
Chociaż Czarne na szlaku się nie znajduje, postanowiliśmy tutaj wspomnieć o tym miejscu. Mieszka tutaj Pan Jurek Szczepkowski. Prowadzi tutaj warsztaty ceramiczne. Sztuki wyrobu ceramiki uczył się w USA, na Manhattanie. Wyrabia m. in. kubki, urny, akcesoria do Yerba Mate, Jest mnichem zakonu Zen, i w Czarnym prowadzi warsztaty medytacji Zen.
Krzywa
Tutaj działa Pani Anna Dobrowolska, krywulczarka. Krywulka to rodzaj tradycyjnej biżuterii łemkowskiej. Robi się ją z malutkich szklanych, kolorowych koralików nanizianych na cienką nitkę. Całość tworzy piękną, misterną i skomplikowaną sieć. Na prawdę rzuca się w oczy. Pani Anna jest osobą aktywną w regionie, i każdy wędrowiec zapuszczający się częściej na Beskid Niski musiał o niej słyszeć.
Nowica
Wieś ta słynie z łyżkarstwa, czyli z produkcji drewnianych łyżek. Najpierw odpowiedni kawałek odpowienio ociosywano, potem strugano specjalnm dłutem, a z czasem łyżkarze zaczęli uzywać ręcznej tokarki. W Nowicy działają trzej łyżkarze - Franciszek Grybel, Piotr Michniak i Stefan Michnik. We wprawnch rękach produkcja łyżki zajmuje około 10 minut. Dzisiaj łyżki często są dodatkowo ręcznie malowane, zdobione ornamentem i są atrakcyjną pamiątką dla turysty. Pan Piotr Michniak w czerwcu i wrześniu jeśdzi "po świecie" i prezentuje słabo znaną ludziom metodę produkcji łyżek za pomocą tokarki sznurkowej.
Co ciekawe Nowica słynie też... z baranków. A to za sprawą Pana Dymitra Michniaka, zajmujacego się wyrobem drewnianych form na masło w kształcie baranków czy też form na ser. Jak mówi Pan Dymitr, każdą formę trzeba przepuścić przez ręce 16 (!) razy, za każdym razem używając innego dłuta. Pracą zajmuje sie w okresie zimy. Jego wyroby znane są w Poznaniu, Leszna czy Kaliczu. Ale w samej Nowicy nikt baranków nie kupuje.
Ropa
W Ropie działa Pan Jan Piechowicz, kowal. Dawniej miał dużo pracy, dziś działa rzadziej, i zajmuje się kowalstwem artystycznym. Posiada w domu tradycyjną kuźnię z miechami. Pochodzi z rodziny kowalskiej. Kowal dawniej był cenionym rzemieślnikiem, potrafiącym okiełznać ogień i żelazo, Dawniej, w odległych czasach wiec kowali uważano za ludzi związanych z magią. Kowale zazwyczaj zajmowali się fachem dodatkowo, a podstawą utrzymania było rolnictwo. Warto wspomnieć, że doskonałymi kowalami byli Cyganie.
W Ropie kultywowane jest również młynarstwo. Młynarstwo de facto znane jest od czasów osiedlenia się na stałe człowieka w jednym miejscu - czyli od neolitu. Młynarz na wsi był ważną postacią, czuwał nad procesem wyrobu mąki. Młynom często nadawano imiona. Były często też miejscem pracy i domem dla młynarza i jego rodziny. W Ropie działają Panowie: Alfons Kulka i Michał Siuta. Pan Alfons Kulka konstruował przydomowe wiatraki, znane na Pogórzu. Rzemiosła nauczył się od sąsiada. Taki wiatrak odwracało się zależnie od kierunki wiatru. Dawniej do wyrobu wiatraku używało się piłę, dłuto, ośnik i siekierę, dziś zaś używa się narzędzi mechanicznych. Kamienie młyńskie kupowano w Gorlicach od Bartniańskich kamieniarzy. Z kolei Pan Michał swój młyn konstruował 3 lata. Wszystkie mechanizmy wyrabiał sam. Skonstruował też koło wodne i małą elektrownię.
Tutaj działa też Pan Zdzisław Kopek. Zajmuje się wyrobem drewnianych narzędzi kuchennych - przede wszystkim kuchennych wałków. Produkuje narzędzia maszynowo, używając m. in. frezarki. Do produkcji używa tylko drewna bukowego.
Ropica Górna
Tutaj działa snycerz, Pan Roman Bodak. Snycerz to rzemieślnik, zajmujący się rzeźbieniem w drewnie. Pan Roman wyrabia m. in. chocle, tzw. nalewajki, ale wyrabia też maślnice, kubki, pojemniki z przykrywką czy drewniane moździerze. Najlepsze do obróbki jest drewno liściaste - dąb, lipa, orzech. Materiał trzeba suszyć minimum dwa lata. Pan Roman jeździ na imprezy m. in. do Sanoka, na Watrę do Zdyni czy do Szymbarku. Swoje wyroby, jak na snycerza przystało, pięknie dekoruje.
Na terenie Beskidu Niskiego więcej miejsc na szlak nie wpisano. Pewnie pomyślicie, że to niewiele. Nic dziwnego. Dawne zawody umierają, tak jak ludzie znający tajniki dawnej produkcji rzemieślniczej. Niestety wiele z tych zawodów za jakiś czas zupełnie przestanie być kultywowana, bo z powodzeniem dłuta, świdry i zręczne palce zastępowane są przez precyzyjne wykrawarki i obrabiarki, a ludzką fantazję - zastępują programy komputerowe. Przykre to trochę, wszak jeszcze przypominają się czasy dzieciństwa, kiedy to dziadek szedł do kowala, by ten wyklepał lemiesze do pługa, czy chodzenie po jarmarkach, gdzie można było kupić drewniane narzędzia do kuchni, uprzęże końskie czy też inne przybory wtenczas jeszcze potrzebne w domach. Nie było to tak dawno, ale czas idzie do przodu bardzo szybko...
I tylko brakuje tych dawnych narzędzi kuchennych. Nie gięły się, deski do krojenia nie pękały.. Nie to co te dzisiejsze, z półki w supermarkecie.. :)
No, dość wzdychania, trzeba już kończyć ten krótki wpis. Dziękujemy za odwiedziny i pozdrawiamy!
Wpis powstał w oparciu o stronę www.szlakrzemiosla.pl - od dawna zaglądamy tutaj, czytamy. Polecamy Wam serdecznie tą stronę - i odwiedzajcie imprezy kulturowe, by poznawać ginące zawody.
Krzywa
Tutaj działa Pani Anna Dobrowolska, krywulczarka. Krywulka to rodzaj tradycyjnej biżuterii łemkowskiej. Robi się ją z malutkich szklanych, kolorowych koralików nanizianych na cienką nitkę. Całość tworzy piękną, misterną i skomplikowaną sieć. Na prawdę rzuca się w oczy. Pani Anna jest osobą aktywną w regionie, i każdy wędrowiec zapuszczający się częściej na Beskid Niski musiał o niej słyszeć.
Tak wygląda jedna z krywulek pani Anny |
Wieś ta słynie z łyżkarstwa, czyli z produkcji drewnianych łyżek. Najpierw odpowiedni kawałek odpowienio ociosywano, potem strugano specjalnm dłutem, a z czasem łyżkarze zaczęli uzywać ręcznej tokarki. W Nowicy działają trzej łyżkarze - Franciszek Grybel, Piotr Michniak i Stefan Michnik. We wprawnch rękach produkcja łyżki zajmuje około 10 minut. Dzisiaj łyżki często są dodatkowo ręcznie malowane, zdobione ornamentem i są atrakcyjną pamiątką dla turysty. Pan Piotr Michniak w czerwcu i wrześniu jeśdzi "po świecie" i prezentuje słabo znaną ludziom metodę produkcji łyżek za pomocą tokarki sznurkowej.
Co ciekawe Nowica słynie też... z baranków. A to za sprawą Pana Dymitra Michniaka, zajmujacego się wyrobem drewnianych form na masło w kształcie baranków czy też form na ser. Jak mówi Pan Dymitr, każdą formę trzeba przepuścić przez ręce 16 (!) razy, za każdym razem używając innego dłuta. Pracą zajmuje sie w okresie zimy. Jego wyroby znane są w Poznaniu, Leszna czy Kaliczu. Ale w samej Nowicy nikt baranków nie kupuje.
Tokarka ręczna do wyrobu łyżek. Ta akurat znajduje się w Zagrodzie Maziarskiej w Łosiu |
W Ropie działa Pan Jan Piechowicz, kowal. Dawniej miał dużo pracy, dziś działa rzadziej, i zajmuje się kowalstwem artystycznym. Posiada w domu tradycyjną kuźnię z miechami. Pochodzi z rodziny kowalskiej. Kowal dawniej był cenionym rzemieślnikiem, potrafiącym okiełznać ogień i żelazo, Dawniej, w odległych czasach wiec kowali uważano za ludzi związanych z magią. Kowale zazwyczaj zajmowali się fachem dodatkowo, a podstawą utrzymania było rolnictwo. Warto wspomnieć, że doskonałymi kowalami byli Cyganie.
Wnętrze kuźni znajdującej się w skansenie w Szymbarku |
Młyn z Ropy znajdujący się w skansenie w Szymbarku |
Tutaj działa też Pan Zdzisław Kopek. Zajmuje się wyrobem drewnianych narzędzi kuchennych - przede wszystkim kuchennych wałków. Produkuje narzędzia maszynowo, używając m. in. frezarki. Do produkcji używa tylko drewna bukowego.
Ropica Górna
Tutaj działa snycerz, Pan Roman Bodak. Snycerz to rzemieślnik, zajmujący się rzeźbieniem w drewnie. Pan Roman wyrabia m. in. chocle, tzw. nalewajki, ale wyrabia też maślnice, kubki, pojemniki z przykrywką czy drewniane moździerze. Najlepsze do obróbki jest drewno liściaste - dąb, lipa, orzech. Materiał trzeba suszyć minimum dwa lata. Pan Roman jeździ na imprezy m. in. do Sanoka, na Watrę do Zdyni czy do Szymbarku. Swoje wyroby, jak na snycerza przystało, pięknie dekoruje.
Na stronie opisującej szlak znajdziecie wiele innych miejscowości z Małopolski, gdzie znajdziecie wiele innych ginących zawodów |
Na terenie Beskidu Niskiego więcej miejsc na szlak nie wpisano. Pewnie pomyślicie, że to niewiele. Nic dziwnego. Dawne zawody umierają, tak jak ludzie znający tajniki dawnej produkcji rzemieślniczej. Niestety wiele z tych zawodów za jakiś czas zupełnie przestanie być kultywowana, bo z powodzeniem dłuta, świdry i zręczne palce zastępowane są przez precyzyjne wykrawarki i obrabiarki, a ludzką fantazję - zastępują programy komputerowe. Przykre to trochę, wszak jeszcze przypominają się czasy dzieciństwa, kiedy to dziadek szedł do kowala, by ten wyklepał lemiesze do pługa, czy chodzenie po jarmarkach, gdzie można było kupić drewniane narzędzia do kuchni, uprzęże końskie czy też inne przybory wtenczas jeszcze potrzebne w domach. Nie było to tak dawno, ale czas idzie do przodu bardzo szybko...
I tylko brakuje tych dawnych narzędzi kuchennych. Nie gięły się, deski do krojenia nie pękały.. Nie to co te dzisiejsze, z półki w supermarkecie.. :)
No, dość wzdychania, trzeba już kończyć ten krótki wpis. Dziękujemy za odwiedziny i pozdrawiamy!
Wpis powstał w oparciu o stronę www.szlakrzemiosla.pl - od dawna zaglądamy tutaj, czytamy. Polecamy Wam serdecznie tą stronę - i odwiedzajcie imprezy kulturowe, by poznawać ginące zawody.
O tak, rękodzieło i wyroby lokalne są piękne! Na szczęście trend na ten...styl, powrócił. I coraz więcej osób powraca do tradycji: jak chociażby robienie na drutach, szydełku, wyszywanie, etc.
OdpowiedzUsuńChwalimy obecną modę :D
Zdecydowanie!
UsuńWszak sama Kiran dumnie paraduje w czapce i szaliku dzierganym przez babcię :D
Pozdrowienia!
Cudowny post jak dla mnie miłośniczki rękodzieła. Siedzę w tym temacie dość mocno i to prawda, że z roku na rok zauważa się powrót coraz większej liczby ludzi do prostoty, do czegoś co można zrobić samemu. Aczkolwiek żal tych tradycji i rzemiosł które wymierają....bo łatwiej iść do supermarketu i kupić coś za kilka zł, niż czekać na wyrobienie takiego przedmiotu. Na całe szczęście nie wszyscy jeszcze tak myślą.
OdpowiedzUsuńPóki co sama zagłębiam sztukę wykonania krywulki - myślę, że jeszcze trochę i uda mi się samej taką zrobić):
Szlak rzemiosła który przedstawiliście to rewelacyjny sposób na spędzenie wakacji z dziećmi i nie tylko.
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za ten post:)
Koniecznie pochwal się swoją pierwszą krywulką! ;)
UsuńNam brakuje zawodów związanych z drewnem i żelazem - kowali, bednarzy... Zawody trudne i ciężkie, i bardzo wymagajace, a jakże dawniej pożyteczne!
Pozdrowienia serdecznie )
Bardzo ciekawy post, który jest przewodnikiem współczesnych rzemieślników w Beskidzie Niskim.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna jest krywulka pokazana na zdjęciu. Dla mnie to całkowita nowość.
Serdecznie pozdrawiam :)
Te duże krywulki są bardzo ciężkie. Ale i bardzo kosztowne - i jeśli chodzi o czas produkcji, i jeśli chodzi o zakup ;) Ale warte są swojej ceny . . .
UsuńPozdrawiamy serdecznie ;)
Popieram ten trend i bardzo się cieszę, że do łask wraca rękodzieło, czyli przedmioty z duszą, w które wytwórca wkłada serce i całego siebie:)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że moda na to pozostanie ;)
UsuńJestem oczarowana Twoim postem. Przepiękny. Szlak rękodzieła to świetny pomysł na urlop. A krywulka jest fantastyczna.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Ciekawie jest się też przyglądać pracy krywulczarki ;) Dobrze, że ktoś troszczy się o stare, odchodzące w zapomnienie zawody . . .
UsuńWitaj Julijan.
OdpowiedzUsuńNo to sobie powędrowałem i sporo się dowiedziałem.
No i ta stara kuźnia w skansenie, cudo.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Pamiętam jak u mnie jeszcze w domu w kuźni stało wielkie kowadło i piec . . .
UsuńPozdrowienia