Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 17 czerwca 2018

Okiem wędrowca - Zawoje

Witajcie
dziś chcielibyśmy zabrać Was w podróż do pewnej nieistniejącej wioski. Można śmiało rzec, że jest to jedno z trudniej dostępnych miejsc. Ale zacznijmy od początku

Zawoje to dziś wielkie pastwisko, przeplatane zaroślami...
Wisłok broni dostępu do Zawoji, i to skutecznie

Tereny wsi Zawoje obejmują dolinę bezimiennego potoku wpadającego do Wisłoka - rzeka ta od zachodu stanowiła naturalną granicę wsi. Od wschodu, północy i południa wieś opierała się o stoki szczytów  Zawoje (556 m n. p. m.) i Putyska (647 m n. p. m.).

A początki Zawoji sięgają końca XVI wieku a mianowicie co najmniej roku 1589, z tego bowiem czasu pochodzą wzmianki o istniejącej tu wiosce. Wieś zapewne powstała nieco wcześniej, a zasiedliła ja, jak większość tutejszych osad - ludność wołosko - ruska. Wieś wtenczas znajdowała się w dobrach należących wtenczas do rodziny Siemieńskich. Sama zaś nazwa wywodzi się od słowa zawij - zakręt. Nawiązywała ona zapewne do zakrętu doliny rzeki Wisłok, która jeszcze na mapach z XVIII -wieku wije się w tych okolicach niczym zaskroniec. Była to bardzo niewielka wioska bo po niemal stu latach od powstania, w XVII wieku, odnotowano jedynie 5 domów.

Takie solidne ogrodzenia to tutaj norma...

Niemal dokładnie w miejscu, z którego zrobiono to zdjęcie trzeba skręcić na prawo w las by dojść do wsi (idąc od Puław)

Taka mała wioska a jednak swoją parochię i cerkiew miała. Z roku 1761 znajdujemy zapisy dziekana dekanatu, który to ubolewał nad stanem technicznym świątyni. Jej wyposażenie niestety wówczas również odbiegało od normy i było "podłe". Być może zły stan świątyni zdecydował o tym by w 1786 przyłączyć ową parafięto parochii w Tarnawce. Niemal w tym samym czasie było we wsi 180 wiernych grekokatolickich. Drugą i niestety ostatnią cerkiew wybudowano we wsi w roku 1862. Nosiła ona wezwanie św. Michała Archanioła. Do dnia dzisiejszego pozostały po niej jedynie fundamenty, które można odnaleźć na terenie wsi. Została ona oczywiście zniszczona po II wojnie światowej na skutek Akcji Wisła, o czym będzie później.

Nie była to duża wieś jak już wspomniano wyżej - w roku 1879 szematyzmy odnotowały 259 Rusinów. Pod koniec XIX wieku mieszkało tutaj zaś 264 osoby. W porównaniu więc do wielu innych wsi łemkowskich, Zawoje wypadają raczej skromnie. Wiek XIX właściwie niczym szczególnym się nie wyróżnił - tutejszych mieszkańców trapiły te same radości i smutki co inne wsie łemkowskie, np. nawracające epidemie cholery. Jednak nie wiadomo nam, jakie straty wieś wówczas poniosła.

Kilka takich ładnie zachowanych piwnic można tu zobaczyć. 


Ponieważ wieś była mała i uboga, a do tego znajdowała się trochę na uboczu, to władze traktowały ją chyba nieco po macoszemu. Mieszkańcy bardzo chcieli, by w ich wsi zbudować szkołę i dać dzieciom szansę na dostęp do nauki. Marzenie to udało się zrealizować dopiero w 1936 roku, a przyczynić się miał do tego Polak - nauczyciel Tadeusz Gajowski. W okresie II wojny światowej okupacja nie była dla mieszkańców szczególnie uciążliwa. Wieś też, zdawać by się mogło, miała szczęście - gdy we wrześniu 1944 roku toczono w tej okolicy ciężkie walki, wieś ocalała, a spłonął podobno tylko 1 budynek. W tym rejonie przebijały się w kierunku Słowacji, od strony Beska oddziały radzieckie i czechosłowackie - dokładniej zaś 2 Czechosłowacka Samodzielna Brygada Spadochronowa. Jednak szczęście wieś jakby potem opuściło. W 1945 roku, po przejściu frontu, zawitały na te tereny bandy UPA. Wymagały one "pomocy" od miejscowej ludności w postaci żywności i innych niezbędnych do życia materiałów. Z ich wizytami wiąże się pewna legenda. Otóż w Zawojach mieszkał pewien Polak z Głębokiego - ożenił się z Łemkynią ze wsi i tutaj zamieszkał. Mieszane, polsko - łemkowskie małżeństwa nie były codziennością, więc już ten fakt jest ciekawy. Ponieważ ten człowiek umiał czytać i pisać, i był lubiany, mieszkańcy obrali go sołtysem. Pewnego razu jedna z sotni przyszła do jego domu, i nakazała zbiórkę żywności dla żywności. Ponieważ byli uzbrojeni po zęby w "argumenty" to sołtysowi nie wypadało odmówić i szybko zajął się zbiórką jedzenia. Gdy już zebrał od wszystkich tyle ile mógł, sam też dołożył coś od siebie (wszak nie wypadało inaczej). Gdy banderowcy wzięli swój łub i odchodzili, ostatni wychodzący z jego domu zagadał doń po Polsku "A ty czemu dajesz?" Wyobraźcie sobie, jakie musiało być jego zdziwienie..

Nie łatwo było znaleźć tutejszy cmentarz


Właściwie historia wsi kończy się w roku 1946, kiedy to mieszkańcy zostają wysiedleni na sowiecką Ukrainę. Z wolna ludzie i czas zatarły ślad po osadzie - rozebrano po wysiedleniach cerkiew i domy, a pola i pastwiska z wolna zaczęły porastać lasem. Na terenie dawnej wsi "gospodarzy" obecnie Zakład Doświadczalny Instytutu Zootechniki w Odrzechowej. Latem na terenie wsi prowadzone są wypasy bydła i hucułów. Z tego też powodu teren wsi jest otoczony ogrodzeniem, i to trzeba przyznać - solidnym. Dostęp do wsi jest również ograniczony, bo z jednej strony dostępu do niej broni Wisłok, a z drugiej zalesione wzgórza Gniazda Jawornika.
Dojść tu można na 3 sposoby, przynajmniej teoretycznie. Pierwsza opcja, to dojście od mostu przerzuconego przez Wisłok na drodze z Puław do Wernejówki - idąc od Puław dosłownie kilka kroków za mostem należy zejść na prawo w leśną drogę - idąc tędy, wspierając się mapą można dotrzeć do terenu dawnej wsi. Przez pewien czas trzeba przez las, głównie przez iglasty młodniak, a potem mija się ambonę myśliwską i wychodzi na łąkę. Tutaj już trochę z mapą, trochę "na logikę" trzeba iść dalej. Drugi sposób to przejście w bród przez Wisłok - droga krótka i też łatwa, ale zimą, jesienią i wczesną wiosną niezbyt realna. Trzecia opcja - to przejście leśnymi dróżkami od strony czerwonego szlaku albo też od Wisłoczka - ale to tylko dla ludzi biegłych w nawigacji... Najłatwiej i najwygodniej jest dojść od wspomnianego mostu.

Na cmentarzu zaś warto spędzić chwilę, bo tutejsze nagrobki są bardzo urokliwe


Co znajdziemy we wsi? Wiele i niewiele zarazem. Znajdziecie tutaj cmentarz i miejsce po cerkwi. Nie jest to łatwe, ale wystarczy trafić na starą drogę wiejską i traficie. My mieliśmy nieco trudności, ale na szczęście się udało. Na cmentarzu jest dwanaście kamiennych krzyży, wszystkie remontowali społecznie wolontariusze "Magurycza" w 2003 roku. Na prawdę warto tu przyjść i je zobaczyć, są piękne. Najstarsze pochodzą z 2 połowy XIX wieku, a najmłodszy z 1933 roku, i wykonał go rzemieślnik z Sanoka. Cmentarz jest ogrodzony drutami, dzięki czemu pasące się zwierzęta nie mają doń wstępu. Przy cmentarzu stoi też tablica ustawiona przez UG w Rymanowie - niestety gmina nie postarała się o wyznaczenie jakiegokolwiek dojścia do tego miejsca. Ale na tablicy są całkiem ciekawe informacje i zdjęcia. Przy cmentarzu znajduje się miejsce po cerkwi, i rumowisko w miejscu dzwonnicy. Tak przynajmniej wspomina wiele przewodników, bo sam rumosz nie do końca przekonuje. Niemniej cerkiew była drewniana, a większa ilość kamienia może pochodzić właśnie z dzwonnicy, więc kto wie..

Miejsce po cerkwi


Oprócz tego we wsi znaleźć można pozostałości zabudowy, drzewa owocowe i ruiny krzyża - tego ostatniego niestety nie udało się nam odnaleźć. Natomiast niemałe wrażenie robiły na nas zachowane sklepienia piwnic. Chyba dotychczas nigdzie indziej większych nie spotkaliśmy... Teren dawnej wsi jest ogólnie bardzo cichy gdy nie ma tu bydła. Ludzie tu nie zachodzą, do ruchliwych dróg daleko. Tylko szum wiatru, szelest liści i niekeidy gniewne pomruki Wisłoka, jakby niezadowolonego z odwiedzin.

Czasem można z rzeką się dogadać i przejść przez jej koryto - ale suchą stopą się to nie uda :)

Warto odwiedzić to miejsce - i dla urokliwego cmentarza z piękną kamieniarką, i dla spokoju, a wreszcie - dla chwili zadumy nad ludzkim losem, jakże zmiennym i nieprzewidywalnym..

Dzisiejszy wpis był krótki, ale mamy nadzieję że i tak się Wam spodobał. Przede wszystkim zachęcamy do poznania tego miejsca wczesna wiosną lub późną jesienią, gdy przyroda odkrywa tajemnice. Jak zwykle odsłoniliśmy tylko rąbek tajemnicy :)

Pozdrawiamy serdecznie!




Źródła inf.:
Kłos S., 2010, Krajobrazy nieistniejących wsi . . .
Grzesik W., Traczyk T., Wadas B., 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej
www.beskid-niski-pogorze.pl
pl.wikipedia.org



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy serdecznie za przeczytanie artykułu :) Mamy nadzieję że Ci się spodobał :) Prosimy, zostaw komentarz, i podziel się z nami opinią na temat wpisu, strony itd.
Na komentarze anonimowe nie odpowiadamy!