Zapraszamy do lektury
O ucieczce cudownej ikony
Było to tak dawno,że pamięć przetrwała tylko w legendzie. Bo kiedy ludzie prości pisać nie umieli, nie było komu siąść i rzetelnie opisać to wydarzenie. Niektórzy powiadają, że od czasu, jak się to stało, upłynęło co najmniej sześćset lat. Skąd oni to wiedzą, pozostaje tajemnicą.
Jest taka kapliczka nad cudownym źródełkiem w Jaśliskach, w miejscu zwanym "Na Sołtysowie", przy starym trakcie węgierskim, z którego korzystali nawet królowie, książęta i kardynałowie. Otóż zdarzyło się razu jednego, że pastuchowie, co koni pilnowali pasących się nocą na łąkach nad Jasiołką, ujrzeli dziwną jasność, niby kometę, która podążała drogą od strony Węgier. Przed Jaśliskami owa jasność się zatrzymała, jakby się chciała upewnić, czy dobrą drogą podąża, po czym znów ruszyła dalej ku Rymanowowi. Nieopodal, gdzie parobcy paśli swoje konie, było źródełko, przy którym owa jasność ponownie na chwilę się zatrzymała - rzekłbyś spoczęła sobie strudzona. A może im się tylko tak wydawało....
Wtedy dostrzegli, że w owej jasności jest świetlista postać Matki Bożej. Po jakimś czasie okazało się, że był to obraz Matki Boskiej, pochodzący, aż z Humennego na Słowacji, a uchodzący przed prześladowaniami, jakich doświadczali tam wówczas katolicy i ich wiara. Obraz ten zatrzymał się ostatecznie w Starej Wsi koło Brzozowa.
"Na Łamańcu", gdzie obraz przystanął po raz pierwszy, jakby rozglądając się postawiono kapliczkę, i drugą "Na Sołtysowie" nad tym źródełkiem, co w nim wodę pobłogosławiła Matka Boża. Stoją te kapliczkido dzisiaj. Spoczęła też Matka Boska w Króliku Polskim, pod gruszą. Jeszcze do niedawna rosła tam ona, ale ze starości upadła, bo wszystko w ziemskim życiu ma swój kres.
Słowacy, kiedy dowiedzieli się, gdzie zatrzymała się ikona z Humennego, po dwakroć jeździli do Starej Wsi, ale za każdym razem obraz znikał i nie mieli co zabrać z powrotem. Kiedy po raz trzeci przybyli i wreszcie udało im się zabrać obraz, konie doszły do miejsca, gdzie teraz stoi przed Brzozowem figura konfederatów, i nie uczyniły ani kroku dalej. Obraz wrócił zatem wbrew ich woli na starowiejski ołtarz, tam gdzie sam sobie wybrał miejsce.
Odtąd Słowacy pielgrzymowali "na Starą wieś", tam modlili się i prosili Matkę Boską o powrót do nich, do Humennego. Gdy pielgrzymka przechodziła przez Jaśliska, zatrzymywała się na modłach w miejscowym kościele, a potem jaśliczanie w procesji odprowadzali Słowaków do kapliczki " Na Sołtysowie". Kiedy spoczywali w Króliku Polskim, to tylko o tę wspomnianą gruszę, pod którą spoczywała Matka Boska, opierali niesione chorągwie. W Starej Wsi od miejsca gdzie poklękały konie, czyli od kopca konfederatów, na którym do dzisiaj stoi figura Matki Boskiej Bolesnej, szli na kolanach z zapalonymi świecami do swojej "Maticzki", zwanej też przez nich Matką Boską Uherską.
kapliczka "Na Łamańcu" w zimowej krasie.. /SD/ |
Tamta cudowna ikona spłonęła razem z kościółkiem podpalonym przez Tatarów około 1480 roku, podczas jednego z licznych ich najazdów na ziemię sanocką. Niedługo potem namalowano podobny obraz Zaśnięcia Matki Bożej, który w 1968 roku również uległ spaleniu. Od 1972 roku w ołtarzu starowiejskim znajduje się już druga kopia cudownej ikony Matki Bożej Uherskiej z Humennego, tej, co w swojej łaskawości upodobała sobie Starą Wieś*.
*A. Potocki, Legendy łemkowskiego Beskidu, LIBRA Rzeszów 2007
Piękna legenda, znam podobną z moich bliskich okolic. Szkoda, że ten cudowny obraz spłonął, ale czego można się było spodziewać po tak burzliwych dziejach naszego kraju. Kapliczka piękna i bardzo duża (u nas takich nie ma, albo ja takich jeszcze nie spotkałam).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dużo jest u Nas takich pokaźnych kapliczek. I wszystkie są bardzo piękne :) Niestety w historii Naszego kraju wiele wspaniałych zabytków spłonęło..
UsuńPozdrawiamy i dziękujemy ;)
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. I apeluje o więcej legend! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTwoje życzenie jest dla Nas rozkazem :D
UsuńDziękujemy - i pozdrawiamy ;)
Dziękuję, ze poznałam taką ciekawą legendę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po Naszej stronie :)
UsuńPozdrawiamy
Witam!
OdpowiedzUsuńCiekawa historia, ciekawa legenda. Dużo ich na Beskidzie Niskim i w Bieszczadach.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
wiele nocy można spędzić przy ich słuchaniu.. :)
UsuńPozdrawiamy gorąco ;)
Bardzo sympatyczna legenda o wędrującej ikonie Matki Boskiej, o gruszy, o świetle wędrującym. Taka nasza polska, tak mi sie kojarzy.
OdpowiedzUsuńPiekne zdjęcie ze śniegiem i białą skromną, ale nastrojową kapliczką.
Pozdrawiam
zdjęcie niestety ma swoje lata :D w tym roku śniegu brak.... Ale legenda urocza, prawda?
UsuńPozdrawiamy ;)
Cicho, bialo, spokojnie. A w Warszawie nadal nie ma sniegu.
OdpowiedzUsuńu Nas również na dzień dzisiejszy go brakuje.. Ubogo, zielono.. ;)
UsuńPozdrawiamy ;)
Bardzo lubię ta łemkowskie cerkwie, zwłaszcza że w rejonach Beskidu Niskiego czy w Beskidzie Sądeckim jest ich dość sporo. Ostatnio odwiedziłem szlak cerkwi łemkowskich w Beskidzie Sądeckim - też ciekawe, może nie legendy ale opowieści o budowniczych można usłyszeć. Naprawdę polecam. Ciekawie jest to przedstawiona na: http://www.beskidsadecki.eu
OdpowiedzUsuńo tak, znamy je ;) w BN również nie brakuje takich opowieści ;) Beskid Sądecki to piękna kraina, ze wspaniałymi zabytkami i krajobrazami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i dziękujemy ;)
To blog z duszą. Wspaniale jest do niego wracać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zaśnieżonej Bydfgoszczy
dziekujemy bardzo ;) to miłe;)
Usuńi My pozdrawiamy (ale bez śniegu :( )
Bardzo ciekawa legenda. Przyznaję, nie znałam jej.
OdpowiedzUsuńPrześliczne zdjęcie z kapliczką. I śnieg. U mnie dalej szaro i buro.
Pozdrawiam serdecznie:)
polecamy książkę Pana Potockiego, tam wiele legend beskidzkich odnajdziesz ;)
UsuńPozdrawiamy ;)
Jak zwykle fajny i interesujący wpis :) Poznań pozdrawia!
OdpowiedzUsuń