Witajcie,
dziś pragniemy Wam przedstawić pewna nieistniejącą już obecnie wioskę, którą mieliśmy okazję odwiedzić dwukrotnie i te drugie odwiedziny wspominamy dużo bardziej pozytywnie. Prawdopodobnie wpłynęło na to pora roku. Za pierwszym razem byliśmy tam późnym latem, gdzie wszystko było zarośnięte i przeraźliwie ciche. Drugim razem gdy znajoma zaproponowała nam wyprawę w tamtą stronę nie byliśmy pewni czy chcemy tam wracać, jednak przekonała nas chęć zobaczenia cerkwiska, o którym nie wiedzieliśmy za pierwszym razem. Jeżeli zachęcimy Was do odwiedzenia tej wioski to szczerze polecamy wiosnę:)
|
droga przez Świerzową prowadzi do...smażalni.. |
|
wkraczamy do parku..:) |
|
z jasności w ciemność |
|
i trochę jasności |
|
jeszcze więcej słońca:) |
Świerzowa Ruska powstała prawdopodobnie w 1574 roku. Co ciekawe nie jest ona wymieniana w spisach podatkowych z 1581 i 1629. Przekazy mówią o tym, że pierwszymi mieszkańcami tego terenu byli Rusini z Zakarpacia. W 1680 roku wieś liczyła 8 gospodarstw z ziemią, jedno bezrolne i młyn. Dość istotnym jest fakt, że była to wioska królewska. W 1765 roku rozrosła się znacząco i posiadała 27 ról, oraz tartak. Oprócz sołtysa mieszkał tu krajnik, czyli zarządca wiosek łemkowskich z starostwa bieckiego. Do 1797 Świerzowa była siedzibą parafii grekokatolicką, później przyłączono ją do parafii w Świątkowej Wielkiej. Przydomek
Ruska pojawia się dopiero po raz pierwszy w 1886 roku, i miał prawdopodobnie na celu "odróżnienie" wsi od znajdującej się dość blisko Świerzowej Polskiej. Pierwsza część nazwa pochodzi prawdopodobnie od nazwiska
Świerż.
|
jeden z krzyży, milczących mieszkańców Świerzowej... |
|
droga od Świątkowej Wielkiej |
|
a tu jeden z brodów... |
|
... i coś, co kiedyś było mostem na tym strumieniu |
|
"wody Ci u Nas dostatek" - tak pewnie powiedzieliby mieszkańcy dawniej... |
|
jedna w z wielu zachowanych piwnic |
Historia wioski jest całkiem ciekawa. W czasach Konfederacji Barskiej działały tutaj oddziały konfederatów (w ich szeregach służyli również i Łemkowie). W 1770 roku miała tu miejsce potyczka oddziału konfederatów Kazimierza Pułaskiego z Rosjanami. Około 200 Polaków i Łemków próbowało zorganizować zasadzkę na carskiego generała. Rosjanie nie dali się zaskoczyć i po zaciętej walce Polacy wycofali się z dużymi stratami.
|
Matka Boska z Dzieciątkiem, skryta pośród wrześniowych traw.. |
|
łatwo ją było przeoczyć.. |
|
ten największy krzyż (chociaż pewności nie mamy) |
|
i kolejna piwniczka |
|
pięknie jest tutaj latem... |
|
a spostrzegawcze oko wypatrzy starą, łemkowską jabłoń chylącą się ku ziemi... |
|
i rzut oka na beskidzkie szczyty |
W 1908 roku mieszkało tu 455 grekokatolików i 6 izraelitów ( rodzina żydowska prowadziła karczmę). Mieściła się tu jednoklasowa szkoła ludowa. W górze potoku znajdował się Majdan zajmowany przez leśnych robotników. Podczas I wojny 28 mieszkańców brało udział w walkach, 3 zginęło. Sama wieś długo znajdowała się na przyfrontowych strefach (1914 - 1915), przez co poważnie ucierpiała - w znacznej mierze została spalona.
|
woda pozłocona... |
|
patrząc na krzyże człowiek ma wrażenie,że mieszkali tu ludzie - olbrzymi... |
|
można tutaj organizować spływy kajakowe... |
|
...ale np. traszki mogłyby się wtedy czuć niekomfortowo |
W 1927 wioska przeszła na prawosławie, unickie pozostały tylko 2 rodziny. Cerkiew Prawosławną wybudowano przy głównej drodze niedaleko unickiej. W roku 1933 założono czytelnię "Proświty" niestety została zamknięta po niedługiej działalności przez władze polskie. Działała tez spółdzielnia społeczna "Nasz Trud" należąca wpierw do Związku Spółdzielni Ukraińskich we Lwowie, a później do polskiego związku w Warszawie. Działał tu również sklep łemkowski.
W 1936 mieszkało tu 406 prawosławnych, 22 unitów i 2 katolików obrządku łacińskiego. Jak już wspominaliśmy znajdowała się tu szkoła jednoklasowa. Dzięki postaci Osipa Zwiryka bardzo szanowanego wiejskiego nauczyciela nie było w wiosce niemal osób niepiśmiennych. Organizował on dla dzieci i młodzieży koncerty, wystawy, wspólne czytanie książek.
Tradycją w owym czasie stały się we wsi wieczrenice na które w zimowe wieczory schodziły się dziewczęta. Spotykano się naprzemiennie w kilku chatach w dolnej części Świerzowej. Kobiety przynosiły wrzeciona i przędąc len śpiewały kolędy czy inne pieśni. Jeżeli przychodzili kawalerowie - urządzano tańce. Ostatnie takie spotkanie z biesiadą tańcami miało miejsce w styczniu po święcie Jordana, zwano je
łamanyk lub łamanczyk. W latach międzywojennych na przełęczy Majdan organizowano festyny.
|
ten się skrył daleko, za rzeką.. |
|
wiosna, wiosna.... |
|
wspaniale się tędy wędruje |
|
i stare drzewa się kłaniają |
W czasie bitwy dukielskiej opisywana przez nas miejscowość stanowiła obóz wojsk niemieckich. Zoragnizowano tu szpital polowy, oraz skład amunicji. Niemcy zajęli wiejskie chaty, a ich mieszkańców wypędzili do stodół. Sami mieszkańcy byli zmuszani do ciężkich prac przy budowie dróg i mostów, które w terenie przyfrontowym były bardzo zniszczone. Żołnierze zarekwirowali również konie, składy zboża i kartofli.
|
ruiny kolejnej piwnicy... |
|
figura Św. Mikołaja (patrona podróżnych)... |
|
i piękne zdobienia na bazie pod trzonem kapliczki... |
Wszyscy mieszkańcy wioski wyjechali po kilkumiesięcznych nagabywaniach i groźbach komisji przesiedleńczej. Wyjechali oni w czerwcu 1945 roku zabierając ze sobą całe wyposażenie cerkwi do Związku Radzieckiego. Po tych wydarzeniach powróciło do wioski kilka osób z robót przymusowych z Niemiec. Jednak zostali oni wysiedleni w 1947 roku.
|
piękna zieleń w Świerzowej oczarowuje wiosną... |
Ostatnimi "mieszkańcami" byli banderowcy. W latach 1946 - 47 przez pewien czas ukrywali się w chatach, uciekając na zachód przed WP.
|
A tak wyglądała kiedyś.. (źródło: Tarnowycz J., 1936, Historyczne zabytki w Karpatach Zachodnich, Lwów [za:] https://www.facebook.com/CarpatianChurches) |
Od schronisku w Bartnym wyruszamy szlakiem czerwonym na Przełęcz Majdan. Mimo upalnego lata należało uważać gdzie się stąpa, ponieważ miejscami było niezłe błotko. Po wejściu na Przełęcz gdy stanie się twarzą do wejścia na Magurę Wątkowską, to po prawej stronie mamy zejście na Świerzową Ruską czyli wchodzimy w las. Nie wiedząc czemu drogę na którą planowaliśmy wejść zagradzał szlaban, jednak nie zniechęciło nas to do zwiedzenia tego miejsca. Droga na początku prowadzi w dół by za chwilę przejść w dolinę poprzecinaną wielokrotnie strumykiem. Mieliśmy sporo szczęścia, że lato było suche i można było przejść spokojnie po kamyczkach. Tak, nie ma co liczyć na mostki - tutaj wszędzie króluje bród, a mostki są utworzone z większych kamieni na strumykach. Pierwsze wrażenie jakie odnieśliśmy wchodząc na teren tej wioski? Kontrast - przed chwilą byliśmy na pełnej słońca przełęczy, a teraz weszliśmy w las. Z jasności w ciemność i to w dwojakim znaczeniu Lecz uwierzcie nie był to miły spacerek, jaki można odbyć w pięknym lesie. Było to zmaganie się z każdym krokiem ze świadomością, że kiedyś to była główna droga we wsi, że tam w tych krzakach bawiły się dzieci, a tam za rzeczką ludzie pracowali w polu. Co jeszcze - było cicho, było przeraźliwie cicho, mimo że szliśmy we dwójkę nie mieliśmy chęci rozmawiać. To był tajemniczy las, promienie słoneczne, które przedzierały się przez gałęzie, wcale nie napawały optymizmem. Wędrując rozglądaliśmy się uważnie po okolicy by nie przeoczyć niczego. A o to było naprawdę łatwo, bo wśród gąszczu skrywały się krzyże i niektóre było naprawdę trudno dostrzec. Pewnie więc zdziwi Was fakt że krzyże przydrożne w Świerzowej należą do największych na Lemkowynie - największy z nich ma 474 cm wysokości, a waży ponad 2 tony. Mimo to dostrzegliśmy go dopiero tuż przed nosami (stoi blisko strumienia, na lekkim wzniesieniu, w lecie jednak kryją go rośliny). Do kapliczki Matki Boskiej z Dzieciątkiem była wydeptana ścieżka przez trawy. Co w tym wszystkim było niesamowite to to, ze wędrując tą doliną zachowywaliśmy się cicho i pośród tej ciszy nagle tuż przed nami wyleciał z zarośli ogromny ptak przypuszczalnie orlik krzykliwy. Wprawiło nas to w osłupienie. Zrozumieliśmy, że teraz króluje tu on. Warto wspomnieć, że na końcu wioski znajduje się kamienna tabliczka z napisem Świerzowa Ruska pisanym cyrylicą. To co nas uderzyło po wyjściu to oślepiające słońce i polana z metalowymi słupami zagospodarowana zimą jako stok narciarski. niedaleko znajduje się smażalnia ryb - świat żywy i świat umarły...
|
tak prezentuje się dziś rozległy cmentarz w Świerzowej.. |
|
każdy krzyż na tym cmentarzu to rzeźbiarskie arcydzieło... |
|
|
Drugie spotkanie było nieco inne. Szliśmy w grupie znajomych i nastrój był inny. Wiosną nie było wszystko tak bardzo zarośnięte. Wędrowaliśmy od strony Świątkowej Wielkiej. Przez korony drzew przebijało się więcej słońca..Ponadto dotarliśmy do miejsca, którego nie mieliśmy okazji zobaczyć podczas ostatniej wędrówki. Przy kapliczce św. Rodziny, która znajduje się bliżej Świątkowej czyli na początku naszej wędrówki znajduje się ścieżka na wschód. Doprowadziła nas ona po przebrnięciu przez rów do cerkwiska z kopułą i cmentarza, który jest naprawdę ogromny. Dlaczego po cerkwi p/w św Jana Chrzciciela pozostała tylko kopuła? Bo wszystkie drewniane elementy zostały użyte w 1958 roku jako budulec dla nowej owczarni w Jaworzu. Oprócz kopuły przetrwało też kilka ikon z ikonostasu, służą one teraz wiernym w cerkwi prawosławnej w Bartnym. Podczas tej drugiej wędrówki udało nam się zobaczyć piwniczkę i postać św Mikołaja, której wcześniej nie widzieliśmy z powodu dużych zarośli. Warto się trzymać cały czas uważnie drogi, gdyż ostatnim razem jak byliśmy była ona mocno rozjeżdżona i można było zawędrować łatwo na manowce. Po wyjściu przełęcz była piękna słoneczna, lecz nie robiła wrażenia wspaniałości.
|
zaciekawiła Nas ta płyta nagrobna. Jak na razie nie wiemy o niej nic. A Wy? |
|
tutaj też jest życie.... |
|
jak świeżo usypane... |
|
jeden z ostatnich grobów, jeśli nie ostatni |
|
przyroda wiedzie teraz tutaj prym - dawniej dom umarłych, dziś kraina życia... |
Na dziś tyle opowieści o naszych wędrówkach :) Serdecznie zapraszamy was do odwiedzenia tego miejsca. Jeżeli chcecie poczuć swoisty klimat opuszczonej wioski to jest jak najbardziej odpowiednie miejsce aby się o tym przekonać. Pozdrawiamy serdecznie i przepraszamy za opóźnienie
|
idąc od Świątkowej przywita Was taka oto niepozorna tabliczka, dwa łemkowskie słowa pozostały po setkach mieszkańców..... |
* W artykule wykorzystano m. in.:
Wadas B., Grzesik W., Traczyk T., 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej
Piecuch A., Harkawy A., Janowska-Harkawy M.,2013, Opuszczone wsie Ziemi Gorlickiej
beskid-niski.pl
pl.wikipedia.org
szlaki-beskid.klikklik.pl
www.bortnianka.pl
www.beskidniski.pl
Znam - ale dawno tam nie byłem, bodajże ze dwadzieścia lat.
OdpowiedzUsuńTe piwnice to tak jak na Jamnej - też tylko one przetrwały.
Straszne są takie opuszczone miejscowości - wolę już biwakować gdzieś w szczerym polu, niż w opuszczonej wsi - nie żebym wierzył w duchy itp - ale to co po ludziach tam zostało, to często łatwo wyczuwalny żal i gniew
tak jak wspominaliśmy atmosfera w tamtym miejscu jest naprawdę ciężka.. chyba nie odważylibyśmy się na nocleg w takim miejscu :)
UsuńPiękne zdjęcia uwielbiam oglądać różne inne zdjęcia. Buziaki.
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo, miło nam :)
UsuńWiele mam wspomnień z tamtych terenów. Kiedy się nocowało na sianie u gospodarzy lub w stogach. Była na początku lat 90-tych nadziej, że wile osób może powrócić z 'zachodu', ale czas pokazał, że były to jednostki. Polityka, wojny i ideologiczne zapędy sprowadzają na ludzi tylko nieszczęście, o czym świadczą pozostałości po zagrodach i domostwach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie - super post! :))))
dziękujemy za dobre słowo:)
UsuńWiesz Krisie, ludzie nie wrócili m. in. dlatego, ze starzy byli "starzy" i zmęczeni, a młodzi - "ustawili się" już na zachodzie. A powrót mimo wszystko kosztował... A nikt nie gwarantował że znowu nie zostaną wyrzuceni.. Szkoda ze nauczyliśmy się niczyć kultury zamiast je tworzyć...
Pozdrawiamy ;)
Bardzo tam ładnie w takiej wiosennej odsłonie, w zielonej szacie... Nie dziwne, że przyjemnie się Wam wędrowało :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńAle i smutno..
UsuńLecz musimy przyznać, że poznaliśmy smak przyrody "królującej" tak prawdziwie.. :)
Pozdrawiamy i dziękujemy ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńSerce mi się raduje na te widoki...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
bo piękne są, jak z bajki..
UsuńPozdrawiamy i dziękujemy ;)
Czytając Wasz post byłam bardzo wzruszona. Po twarzy spłynęła mi łezka.
OdpowiedzUsuńOkropną krzywdę wyrządzono temu ludowi.
Myślę, że nigdy nie odwiedzę tego miejsca. Nie potrafię. Na Ziemi tej zrodził się tragizm, ból, płacz...
Jestem za słaba aby stąpać po tamtejszych ścieżkach, oglądać cmentarzyska , resztki piwnic, pokrzywione jabłonie i resztki cerkwiska...
Pozdrawiam serdecznie:)
cóż, tam trzeba mieć swoistą siłę.... My mamy takie skromne marzenie, że kiedyś uda nam się zadokumentować to, co pozostało i opiera się nieugiętemu czasowi..
UsuńDziękuję Ci Lusiu serdecznie za odwiedziny, i pozdrawiam gorąco :)
Powtórzę to co napisałem na FB...Wielkie dzięki! Dolinę Świerżówki wielokroć przemierzałem w pierwszej połowie 90-tych lat i teraz- dzięki waszym zdjęciom- odżyła tęsknota za tamtym miejscem! To dla mnie najpiękniejsza dolina w całym Beskidzie, może dlatego, że zostawiona przez swoich Gospodarzy nie została zmieniona gospodarką powojennych PGR-ów. Niesamowite jest to, że te moje kilka fotek z tego miejsca jest tak podobne do Waszych, tam czas inaczej płynie.
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńDziękujemy za dobre słowo :) Z jednej strony (podobno, tak nam mówiono) to miejsce się nie zmienia, z drugiej zaś - nowy lokator - las zawładnął niepodzielnie tym, co pozostało. Zarazem jednak widać tu że las to prawdziwy konserwator - nawet groby na łemkowskim cmentarzu nie zdążyły się zapaść, mimo że od prawie 70 lat nikt ich tak na prawdę nie pielęgnuje... To miejsce czaruje, i dale nam solidną lekcję historii - uczy nas, jak NIE postępować z drugim człowiekiem..
Dziękujemy i pozdrawiamy ;)
Bardzo dziękuję za ten cały artykuł, byłam tam chyba ze 25 lat temu i nie sądziłam, że coś się zachowało. Bałam się, że "przemiany dziejowe" zmiotły i te resztki... Dobrze, że tak się nie stało!
OdpowiedzUsuńTo My dziękujemy za odwiedziny :) Tak, tam przyroda otuliła wszystko szczelnie, i może dlatego czas działa nieco wolniej. Chociaż niestety brakuje opieki nad tym, co pozostało...
UsuńPozdrawiamy i dziękujemy raz jeszcze ;)
Miałam okazję być w Świerzowej w listopadzie zeszłego roku, akurat w okresie zadusznym. Trudno wyrazić słowami nastrój, jaki panował w dolinie. Na cmentarzysku paliły się znicze, jednak oprócz tego śladu obecności drugiego człowieka, byłam w dolinie sama.
OdpowiedzUsuńOstatnio, kierowana tęsknotą za domem i Beskidem, spisałam kilka zdań, przemyśleń po spacerze w dolinie. Chcę z Wami nimi podzielić, ponieważ wierzę, że znając atmosferę tego miejsca, będziecie mogli wczuć się w to, co napisałam. Jak ktoś ujął to w poprzednim komentarzu " to co po ludziach tam zostało, to często łatwo wyczuwalny żal i gniew" . Czuję też tam inne emocje, gdy wyobrażam sobie lata, które minęły. Ale jednak, wśród leśnej ciszy, najbardziej słychać smutek.
Spacer doliną Świerzówki
Beskid Niski to nie jest miejsce. To nie są góry, które się zdobywa, by nigdy tu nie wrócić. Jeśli przyjechałeś po pieczątkę z Lackowej, by chwalić się zdobyciem Korony… Nigdy nie byłeś w Beskidzie Niskim. Beskid Niski to dusza tego miejsca, nie jego wysokość, nie jego szczyty i nie jego położenie na mapie Polski.
To dolina, gdzie w środku lasu zapatruję się w zielone jabłka.
Gdy zamknę oczy i otworzę duszę, w szmerze Świerzówki usłyszę śmiech dzieci, które bawiły się na jej brzegu. Drogą ciągnęły wozy, zaprzężone w stare konie. Gospodynie wieszały pranie, a mężczyźni wracali do chyż, z kominów których powoli snuł się dym.
Wśród jesiennych mgieł słychać było pieśń, śpiewaną od pokoleń, której dźwięk został nagle przerwany. Kto teraz zaśpiewa jej słowa wśród szczątków cerkwi? W niebo nie celuje już jej dumna kopuła. Zrównana do poziomu ziemi wrasta w kwiaty.
Stawiane kroki przerywają ciszę, zapadłą wśród opuszczonych krzyży. Płomienie pozostawionych zniczy drgają lekko w jesiennym słońcu. Czy gdy zamknę oczy usłyszę głosy tych, którzy umierali nie przeczuwając swojego losu? Jak żałosne musi być ich zawodzenie, gdy nie został nikt wspominający ich imię.
Krzyże mieszają się z drzewami, a ludzie wrastają w zastygły las.
Zza zakrętu spogląda smutna twarz Mikołaja. Widział ich wszystkich. Widział wesela i pogrzeby, noworodzone dzieci i starców, zgarbionych pod ciężarem lat. Widział, jak poganiani ludzie szli doliną, gdy po raz ostatni...
Gwar rozmów, śpiew i śmiech, płacz i kłótnie - wszystko zamarło i został tylko szmer strumienia i szum lasu. Zginęły chaty i stodoły. Tam, gdzie kiedyś rodzina zasiadała do posiłku, dziś przechadzają się zwierzęta. Zapadają się powoli ostatnie piwnice, a bluszcz zaznaczający dawne obejścia przegrywa z drzewami.
Krzyż wyglądający między gałęziami rozrywa serce przepełnione tęsknotą. Jestem na drodze sama. Na drodze są setki tych, którzy nigdy stąd nie odejdą. Synowie opuścili ziemię ojców, którzy będą jej strzec do końca. Gdzie indziej mieliby pójść? Czy to nie tu, wśród tych dolin i pól, rodziły się ich dzieci i pieśni?
Drzewa uginają się pod owocami. Zanim nadejdzie zima i śnieg zasypie nieliczne ludzkie ślady, opadną niezerwane. Mgła, która zasnuwa drogę, przypomina dym, który już nigdy nie uniesie się nad doliną.
Czy błękit nieba rozważą kruchość istnienia? Czy szary deszcz czci tych, którzy chodzili po tej ziemi? Złota jesień błogosławi las kolorami. Dziewczęce warkocze odbijały się w strumieniu. Kto z nas, przemierzających tą drogę, założy odświętny strój, wspinając się ku niebu? Liście zastygły w oczekiwaniu na chłód, który panuje w dolinie od lat. Czy jeśli opadną, pojawią się znowu?
Serdecznie pozdrawiam.
Lepiej tego ująć chyba nie można. Historii cofnąć nie można, i w tej dolinie chyże już nie staną, a krzyże pozostaną samotne, będą strażnikami wsi.. Nie zamieszkają tu już ludzie, a jedynie turyści odwiedzą to miejsce. Jednak dawniej odwiedzali to miejsce "wybrańcy", Ci którym zależało by zasmakować Łemkowyny. Droga przez Świerzową jest na tyle długa, że pozwalała na przemyślenia nad swoim życiem, nad losami powojennymi Beskidów, nad historią i wieloma innymi aspektami. Tu można było zrozumieć Łemkowynę. Bez mostków i tablic. Jak odważymy się zobaczyć Świerzową teraz, to damy znać..
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie!
Obecnie z ostatniego przystanku autobusu w Świątkowej Wielkiej prowadzi przez Świerzową Ruską szlak żółty do Bartnego, równolegle ze ścieżką dydaktyczną. Są nowe mostki na potokach, błota niewiele. Jest oznaczone dojście do cerkwiska i cmentarza. Świerzowa to królestwo zwierząt - spotkałem m.in. bociana czarnego i orlika. Zapraszam!
OdpowiedzUsuńWiemy o szlaku wiemy, ale jakoś teraz nie potrafimy się zmóc by na ten odcinek wejść - w naszym mniemaniu ten szlak i ścieżka odebrały klimat temu miejscu. Mostki, schodki - to nie jest to, co tworzy historię i klimat Świerzowej. To było kultowe miejsce można powiedzieć, przykład tego, co może zrobić ludzka bezmyślność i potrzeba niszczenia. Teraz dolinę wyzuto z tej "edukacyjnej roli" . . .
UsuńOrlika tam spotkaliśmy, ale bociana czarnego nie - pewnie więc kiedyś tam wrócimy ;)
Pozdrawiamy i dziękujemy za odwiedziny ;)
Wielkie dzięki. Mój dziadek urodził się w Świerzowa Ruska i wyjechał do Ameryki w 1904 roku Jurko Szczerba. Wieczna pamięć.
OdpowiedzUsuńJak jeden z wielu, przyczynił się do budowy innego państwa - dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Wielu Łemków opuściło Łemkowynę, czy to za chlebem, czy to z przymusu...
UsuńPozdrawiamy