Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

niedziela, 27 września 2015

Legendy Łemkowskiego Beskidu - Diabli kamień

Witajcie,
dzisiaj mamy dla Was kolejną legendę Łemkowską*.
Tym razem "zabieramy" Was w okolice Folusza.
Życzymy miłej lektury :)

Diabli kamień

    Nad wsią Folusz, na stromo opadającym w dolinę rzeki Kłopotnicy stoku góry Kosma, leży porozrzucanych kilka głazów, na ludzką miarę ogromnych. Bez wątpienia sam diabeł musiał ich chyba tam przenieść. I jest w tym stwierdzeniu szczera prawda, bo rzecz miała się mniej więcej tak.
Diabłom nie w smak było, kiedy ludzie coraz więcej kościołów budowali i prawdziwemu Bogu cześć oddawali, zapewniając sobie tym samym zbawienie duszy. Czyniły przeto diabły wiele zabiegów, by odwieść ludzi od pobożności. Kiedy ci jednak niczym nie dawali się skusić ani omamić, wtedy, rozsierdzone niepowodzeniem, imały się najróżniejszych bezeceństw z piekła rodem.
    Mieszkańcy wsi Cieklin, położonej nieopodal Folusza, postanowili zbudować kościół. Diabły zrazu się przyglądały tej pracy z niedowierzaniem, ale kiedy zdały sobie sprawę, że znów powstanie świątynia i znalezienie grzesznika, którego duszę można by zabrać do piekła, będzie coraz trudniejsze, postanowiły  nie dopuścić do jej ukończenia. Znalazły przeto na Magurze Wątkowskiej ogromny głaz, największy, jaki był w całym Beskidzie, i postanowiły wspólnie unieść go w górę, a potem z bardzo wysoka spuścić go na budowany w Cieklinie kościół. Głaz był tak ogromny, ze gdyby faktycznie spadł na kościół, ślad by najmniejszy po nim nie został, chyba tylko głęboka na sto łokci dziura w ziemi.
    Jako zamierzyły, tak też zabrały się ochoczo do roboty. W kilkunastu ledwie głaz uniosły z ziemi i niosły zgodnie z zamierzaniem w kierunku Cieklina. Ciężki był okrutnie, przeto parę razy po drodze spoczywały. Świtać już poczynało, a oni jeszcze nawet do Folusza głazu nie donieśli. I kiedy po raz kolejny wydźwignęli go wysoko w górę, naraz usłyszeli pianie koguta. Wtedy piekielne moce ich opuściły i niesiony głaz wypadł im z kosmatych diabelskich szponów. Spadając na zbocze Kosmy, rozbił się na kilka mniejszych, ale przecież i tak ogromnych kamieni. W ten oto sposób kościół w Cieklinie został uratowany od zagłady.
    Ludzie, gdy zobaczyli w lesie głazy, których tam wcześniej nie było, od razu domyślili się, skąd one się tam wzięły, bo były na nich ślady czarcich pazurów. Z czasem ponazywali je po swojemu, bo każdy coś im przypominał, a to: Babę Jagę, Diabli Mur.
    Trzeba Wam wszakże wiedzieć, ze pomiędzy tymi kamieniami mieszkali kiedyś zbójcy, bo jest tam kilka wcale okazałych jaskiń, które dawały im schronienie. Ale zbójcy to też diabelskie nasienie, przeto chwalili sobie ustronie, do którego ludzie bardzo rzadko i to z wielką obawą zaglądali.

 Diabli Kamień czeka na Was ;)





*Legenda pochodzi z książki Andrzeja Potockiego "Legendy Łemkowskiego Beskidu"

niedziela, 20 września 2015

Kolory jesieni - kalina koralowa

Witajcie,
przed nami za kilka dni kalendarzowa jesień, związku z tym postanowiliśmy napisać nieco jesienny post.
Lubicie jesień? Bo ja bardzo! Uwielbiam tą całą jesienną tęczę kolorów które można pięknie obserwować w lesie liściastym. Liście na początku słonecznie żółte zmieniają się w pomarańczowe, czerwone by w końcu stać się brązowymi. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie takim magicznym kolorem jesieni jest czerwony. Zaczynając od mocno dojrzałej jarzębiny, przez kalinę, kogutki (owoce dzikiej róży), skończywszy na ciemnoczerwonych liściach spotykanych podczas spaceru. Dlaczego czerwień - bo się wyróżnia rzuca w oczy i przypomina o życiu, mimo że cały świat dookoła powoli szykuje się do zimowego snu.

....dlatego wybrałam na dzisiejszy post kalinę. Podczas ostatniej wędrówki po Beskidzie zachwyciła mnie. Zdawała się mówić jak Róża z Małego Księcia: "Czyż nie jestem piękna?". I po prawdzie była. Cieszyła oczy soczystą czerwienią wśród nieco przygasłej zieleni. Zaskoczeni byliśmy obfitością jej owoców jak i jarzębiny, torki czy innych. Według podań ludowych obfitość ta ma oznaczać surową zimę. Czy tak będzie w istocie czas pokaże:)

Źdźbło wiedzy przyrodniczej
Kalina należy do rodziny piżmaczkowatych, przez niektórych zaliczana również do rodziny kalinowatych. Występuje na terenie Europy, środkowo-zachodniej Azji, spotykana również na terenie Dalekiego wschodu i Ameryki Północnej. W naszym kraju tą roślinę możemy spotkać na terenie całego kraju, za wyjątkiem Tatr. Krzew osiąga zwyczajowo do 4 metrów wysokości i do 2 szerokości. W wyjątkowo sprzyjających warunkach może osiągać do 6-7 metrów wysokości.

Kalina z Nieznajowej

Co jednak ważne jest bardzo kalina była do 2014 roku pod ochroną. Obecnie jej stan klasyfikuje się jako stabilny i nie pojawia się w Czerwonych Księgach. Owoce które posiada są trujące, jednak po przemrożeniu, lub obróbce termicznej właściwości owe znikają. 

Leczenie:
Jest lekiem tradycyjnym na choroby kobiece, związane z zaburzeniami miesiączkowania, czy problemy z utrzymaniem ciąży. W takich przypadkach stosuje się odwary z kory, które od dawna były stosowane w lecznictwie ludowym. Właśnie kora zawiera m.in. substancję rozkurczowa która ma łagodzić dolegliwości narządów rodnych. Co ciekawe odwary te mają też działanie odkażające i zaleca się je juko wspomagający element w leczeniu hemoroidów.
Prócz zastosowań dla płci pięknej, kalina jest stosowana jako lek na przeziębienie. Napar z owoców tego krzewu wzmacnia mięsień sercowy, działa moczopędnie, a także uspokajająco przy nerwicach. Pomocniczo także służy w leczeniu problemów żołądkowych jak biegunka, czy wrzody. Co ciekawe uznawana jst jako źródło wielu witamin, ma też obniżać nadciśnienie tętnicze.


Kwiaty kaliny /wikipedia.org - OldMuzzle/


Symbolika:
 Jest rośliną z którą związane jest wiele wierzeń ludowych. Od dawna symbolizowała ono piękno skromność i dziewictwo, jednak związana jest też nieodłącznie z smutkiem i cierpieniem. Istnieją podania które mówią, ze dziewczyna która umiera przed ślubem zamienia się w kalinę. Na Podlasiu i Kresach wschodnich kalina zawsze zdobiła groby panien i kawalerów. Lecz należało się strzec takiej rośliny rosnącej na cmentarzu gdyż złamanie jej, przynosiło nieszczęście, a wąchanie kwiatów miało powodować utratę powonienia. W Małopolsce kalinę święcono 15 sierpnia podczas święta tzw. MB Zielnej.

/wikipedia.org/


W Kulturze:
Stanowiła częste natchnienie dla poetów. Wielu z nich opiewało ją w swoich wierszach czy pieśniach. Chociażby sam Słowacki wspomina nie jednokrotnie o tej roślinie w swojej słynnej Balladynie. Kalina zajmuje szczególne miejsce w kulturze Słowian, przez niektórych została uznana jako jeden z symboli Ukrainy. Co ciekawe kalina często występowała też w rózgach weselnych.


Pozdrawiamy serdecznie, mamy nadzieję że artykuł się spodobał ;)

niedziela, 13 września 2015

Okiem wędrowca - Lipna

Witajcie!

Minęły wakacje (no, prawie minęły) więc czas wracać do obowiązków. Mamy nadzieję że spędziliście je spokojnie i w zdrowiu. Może nawet zajrzeliście do Łemkowskiej krainy?

Mamy dla Was na powakacyjny "restart" artykuł o jednym z najbardziej przez nas ukochanym miejscu. Miejscu wyludnionym, tajemniczym, momentami nawet przytłaczającym nostalgią ale też i zielonym, wciąż żywym, chociaż nie tak jak dawniej. Przedstawiamy Lipną.

idąc od Radocyny, ranną porą...

Jak zwykle zaczniemy od historii wsi.


Kiedy lokowano osadę? Podawane są dwie daty: rok 1638 lub 1765. Wedle pierwszej wersji, wieś zaistniała z woli króla Władysława IV (tego poważanego przez Kozaków). Była to wieś królewska, założona  na prawie wołoskim. Wsią królewską była zresztą długo - w 1765 roku wymieniano ją jako własność królewską wchodzącą w skład starostwa bieckiego. Rok 1765 to zresztą druga "opcja" lokowania miejscowości (za pierwszą datą optuje m. in. Jerzy Czajkowski). Co ciekawe, aż do XIX wieku często wspominano Lipną jako przysiółek pobliskiej wsi Czarne, dziś również nieistniejącej, a opisanej przez nas tutaj. Położona jest w dolinie potoku o tej samej nazwie. Pewnie domyślacie się skąd wzięła się nazwa wsi - od lip mianowicie, których rosło tutaj zapewne wtenczas wiele. Spis ludności z 1785 roku wymieniał 175 mieszkańców - grekokatolickich Rusinów. W 1884 roku we wsi żyło 204 osoby, była to więc dość mała miejscowość.

Figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem (stan z 09. 2015)
można ją przeoczyć więc rozglądajcie się uważnie

krzyż przydrożny, pierwszy jaki się spotyka idąc od Radocyny. Tak wygląda po renowacji z 2015 roku.
a tak wyglądał jeszcze 3 - 4 lata temu.

 Miała jednak Lipna swoją cerkiew -pierwszą zbudowano już ponoć w 1661 roku. Jest to o tyle ciekawe, że mieszkało tutaj wówczas zaledwie 27 osób. "Znaną" nam cerkiew unicką zbudowano w 1885 roku. Była to typowa łemkowska świątynia - drewniana, trójdzielna, o konstrukcji zrębowej z wieżą - dzwonnicą nad babińcem (ta oczywiście miała konstrukcję słupową). Cerkiew była orientowana. Ostała się do połowy XX wieku. Jak wyglądała możecie zobaczyć na archiwalnej fotografii w dalszej części wpisu. Nieco nad świątynią ulokowano cmentarz wiejski, na którym grzebano zmarłych mieszkańców.. Grekokatolicyzm nie był "rodzimą wiarą" Rusinów. Pierwotnie należeli oni do kościoła Prawosławnego, a do kościoła Unickiego dołączyli po unii brzeskiej. Z czasem tendencja  powrotu do "rodzimej wiary" była coraz silniejsza. W Lipnej mieszkańcy powracali do niej dwa razy - pierwszy raz miało to miejsce w latach 1911 - 1912. Wówczas to jednak władze austriackie zakłóciły te działania, i mieszkańcy zarzucili pomysł. Drugi raz udało się to lipniczanom w 1928 roku. Wówczas to na prawosławie przeszli wszyscy mieszkańcy, a kilkadziesiąt metrów na wschód od cerkwi unickiej stanęła świątynia prawosławna...

drogowskaz kierujący na cerkwiska i cmentarze z drogi do Zdyni (09.2015)

droga na cerkwisko prowadz przez "busz"..

co skwapliwie potwierdzi Nutka :)
kilka lat temu jedno z cerkwisk porastała roślinność

a tak obecnie wygląda miejsce po cerkwi prawosławnej ( 09.2015 )

zostało całkiem przyzwoicie uporządkowane


a nad cerkwiskiem cmentarz łemkowski, z widoczną tablicą "harcerską" z 2000 roku

zachowało sie tutaj kilka pięknych nagrobków

Od lokowania aż do XX wieku wieś rozwijała się spokojnie i bez większych wydarzeń. Ciekawy jest fakt zniesienia pańszczyzny w zaborze austriackim - w okolicznych wsiach było to ważne wydarzenie, o czym świadczy stojący po dziś dzień krzyż "pańszczyźniany" postawiony na rozstaju dróg do Radocyny i Czarnego (pisaliśmy o nim tutaj). W 1900 roku we wsi żyło 173 osoby. Zamieszkiwali 32 domy.

Cerkiew unicka w Lipnej /ze zbiorów St. Leszczyckiego, udostępnił Z. Malinowski/

a tyle pozostało po cerkwi..


Ciężkie chwile dla Lipnej i okolic przyniosła I Wojna Światowa. W okolicach toczono zimą 1914 / 1915 ciężkie walki. Pamiątką po tych dramatycznych chwilach jest cmentarz wojenny nr 45. Pochowano tutaj 54 żołnierzy armii C. K. oraz 99 żołnierzy carskich. Spoczywa tu m. in. wielu Czechów i Słowaków. Cmentarz zaprojektował Dusan Jurkovic. Na pomniku centralnym umieszczono wymowne słowa:

                                                  Wojna burzy - wojna buduje.

Obiekt otoczony jest drewnianym płotem. Przez wiele lat popadał w ruinę, wyremontowano go w 1998 roku. Popełniono jednak wtedy wiele błędów, np. nie odtwarzając oryginalnych krzyży na mogiłach. Dziś znów cmentarz jest w rozsypce. Kilka lat temu był w nieco lepszym stanie. Podczas ostatnich odwiedzin stwierdziliśmy że krzyże są w bardzo złym stanie. Zaciekawił nas natomiast oryginalny element z "dawnych" czasów - wielka kubiczna kostka z kamienia. Przetransportowanie jej tutaj musiało wymagać wiele wysiłku. Na szczęście pomógł postęp - a dokładniej mówiąc ciągnik rolniczy. Tak czy owak - chwali się to!
Czas Wielkiej Wojny to nie tylko krwawe walki, ale też okres represji i czas funkcjonowania obozu w Thalenhoffie. Z Lipnej wywieziono doń 10 osób - trzy z nich już nie powróciły.

cmentarz wojenny nr 45 - stan z września 2015 roku 

widoczny krzyż kubiczny obok pomnika centralnego



krzyże na mogiłach warto by wymienić...
tamtym razem też to wyglądało niewiele lepiej..

niemniej jednak - było odrobinę lepiej ....

Według spisu ludnościowego z 1921 roku w Lipnej mieszkało 153 unitów, 6 Żydów i 4 łacinników. Jak wspomniano wyżej, unici przeszli w 1928 roku na prawosławie. Gdy zbudowali swoją kaplicę postanowili przenieść z nieużywanej cerkwi sprzęty liturgiczne. Skończyło się to posądzeniem o kradzież przez proboszczów z Czarnego i Wołowca, oraz rozprawą sądową w Krakowie - sąd umorzył oskarżenia... W roku 1931 mieszkało w 33 domach 171 mieszkańców.

W Lipnej przed II Wojną działała szkoła - uczył w niej Polak. Jego zasługą było zorganizowanie zespołu muzycznego. Ponoć grajkowie z Lipnej jeździli na koncerty aż do Gdańska... Wspomniany nauczyciel nie przeżył wojny, prawdopodobnie zginął w Oświęcimiu..
W 1936 roku mieszkało w Lipnej 130 Prawosławnych Łemków, 4 Żydów i jedna osoba obrządku zachodniego.

dzisiejsze bogactwa Lipnej..

Drzwi, pozbawione już zamka...
trzy lata temu i zamek i klamka były..
Kolejna wojna światowa nie była dla wioski hekatombą. Natomiast jej kres przyniosły lata powojenne. W 1945 roku większość mieszkańców wyjechała do ZSRR. Wyjechali dobrowolnie, chociaż zapewne niejednego nakłonili do tego ludzie z partii opowiadający o "cudnym życiu". We wsi pozostały 3 rodziny. Im też nie było dane żyć tutaj spokojnie. W 1947 roku wysiedlono ich na Ziemie Odzyskane. Miało to miejsce 10 czerwca. Ile dokładnie osób wysiedlono z Lipnej trudno ustalić, bo Lipnian przypisano do wysiedleńców z Czarnego, nie tworząc osobnych statystyk. Wieś opustoszała. Znikły chyże. Znikły obydwie świątynie, rozebrane w 1955 na materiał do budowy stajni w PGR w Jasionce. Co więc pozostało?



Pozostały przydrożne krzyże, przez lata dewastowane. Nie ma ich tu wiele, część z nich do niedawna była w opłakanym stanie. Dość niedawno, bo w czerwcu 2015 roku członkowie Stowarzyszenia "Magurycz" z Szymonem Modrzejewskim na czele wyremontowali jeden z nich. Inne też świecą nowością. Kilka jednak dalej czeka na renowację...
Idąc drogą od "Hotelu Radocyna" mijamy piękną figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Odnowili ja w 1994 roku członkowie Koła Łowieckiego "Dzik z Gorlic. Idąc z Radocyny figurę będziemy mieć po lewej stronie, pośród iglastych drzew, na wzniesieniu, Dość trudno ją dojrzeć. Potem idziemy spokojnie mijając m. in. krzyż przydrożny oraz potok (przechodzimy nad nim po mostku, spokojnie) i dochodzimy do ścieżki prowadzącej do cerkwiska i cmentarzy - jest ona ulokowana po prawej stronie, kieruje na nią słabo widoczna drewniana strzałka. schodzimy tutaj na ścieżkę przez "busz" - po obu stronach bowiem rosną wysokie, gęste trzciny. Ale tygrysów nie ma, nie bójcie się :)
Po przejściu około 200 metrów docieramy do miejsca po cerkwi prawosławnej. 4 lata temu był dość słabo widoczne, w te wakacje zaś zauważyliśmy iż ktoś "poukładał" od nowa rozsypane kamienie z dawnej podmurówki. Na lewo od cerkwiska unickeigo, jakieś 300 metrów dalej znajduje sie miejsce po cerkwi unickiej, a na nim czytelne ślady podmurówki i krzyż z jednej z kopuł.. Nad cerkwiskiem prawosławnym, na wyniesieniu znajduje się cmentarz parafialny. Zachowało się tutaj kilka (chyba 8) nagrobków, niektóre na prawdę zadziwiają kunsztem. Powyżej cmentarz parafialny graniczy z cmentarzem wojskowym nr 45. Zawsze gdy tu przychodzimy czujemy pewien smutek w sercu. Może to wpływ światła padającego w rozproszeniu przez gęste korony drzew porastających cmentarze, może to świadomość historii - sami nie wiemy.. Wróćmy do drogi.
Idąc nią dalej w kierunku Zdyni (zbudowano ją dopiero w latach 90. XX wieku) mijamy kolejne przydrożne krzyże, stosy drewna przygotowanego do transportu, śródleśne łąki, ściany ze sztucznie posadzonych drzew iglastych.. Tak docieramy do Symbolicznych drzwi - pomniku upamiętniającego istnienie w tym miejscu wioski. Takie drzwi stoją m. in. w Radocynie i Nieznajowej. Na drzwiach umieszczona jest tablica z informacjami o wsi i planem  miejscowości przed jej wysiedleniem. Opis miejscowości kończy piękny cytat:

To co istotne ukryte gdzieś. Przekrocz próg Domu. Koło pieca szukaj.
Tam życiodajne źródło jest.


Tutaj mała uwaga - na mapach firmy Compass zaznaczone są najpierw drzwi, potem zejście na cerkwisko (patrząc od strony Radocyny) - w rzeczywistości jest na odwrót, więc uważajcie!

ruiny zabudowy wiejskiej są wiosna dobrze widoczne

ten rozbity krzyż zobaczyć można kilkaset metrów nad drzwiami

Kończąc o drzwiach dodam, że zamek drzwi "wyparował"...
Idźmy dalej. Miniemy kolejne krzyże, w lepszym lub gorszym stanie aż w końcu dotrzemy do dużej kapliczki domkowej zbudowanej z kamienia rzecznego i krytej gontem. Po wysiedleniach służyła jako schronienie dla pasterzy, pracowników i wędrowców. Wyremontowali ją również członkowie KŁ "Dzik".

kolejny wspaniale wyremontowany krzyż ...
który wyglądał kilka lat temu tak - nie do poznania, prawda?

ten czeka na swój "dzień". Znajduje się nieco na uboczu, ok 50 - 100 m od przedstawionego powyżej.

Dziś w Lipnej nie ma żadnego domu. Ale niczym dawni mieszkańcy, co krok niemal witają nas stare jabłonie. Goszczą tutaj już tylko pracownicy leśni i turyści, szukający spokoju. Dawniej zaglądali tu również węglarze produkujący węgiel drzewny, ale od jakiegoś czasu przestali tutaj rozstawiać retorty. Przez teren dawnej wsi prowadzą dwa szlaki, niestety obydwa są kiepsko oznakowane. Pierwszy to "szlak cmentarny" - prowadzi on od Hotelu Radocyna do cmentarza wojennego nr 45, a znaczą go ( chociaż różnie to z tym bywa) czarno-białe trójkąty. Drugi to ścieżka dydaktyczna Nadl. Gorlice (szlak im. J. Jaworeckiego), znakowana biało - zielonymi paskami i stylizowanymi literami LP. Prowadzi ona przez Lipną na  wzgórze Czarna (703 m n. p. m.) i dalej przez Czarne..
Nad Lipną przeprowadzone są też "Śnieżne trasy przez lasy" - zimowe szlaki na miłośników biegówek. Trasa prowadzi m. in. przez szczyt Czarna.

kapliczka przy końcu Lipnej - idąc w kierunku Żdyni


Lipna zawsze robi na nas niesamowite wrażenie. Wycisza, zmusza do refleksji. Zastanawiające jest dla nas jak łatwo można wymazać z mapy całą, ludną wieś. I to bez użycia dział, czołgów czy bomb.

Szlakowskazy "Śnieżnej trasy" w okolicach szczytu Czarna (703 m n.p. m.)
Przez Lipną mamy "sprawdzoną" trasę. Zawsze idziemy z "Hotelu Radocyna" drogą na Zdynię, i następnie skręcamy na wzgórze Czarna, by pastwiskami zejść do Czarnego i wrócić do punktu wyjścia. Nie jest to trasa często uczęszczana. Tylko szutrówką o świcie pędzą ciągniki do leśnych robót. Warto wyruszyć o świcie. potok Lipna w końcowym odcinku tworzy rozlewiska i jeziorka. Unoszące się o świcie mgły robią niesamowite wrażenie.. I zawsze można tu spotkać "dziką przyrodę". My ostatnio natknęliśmy się na dorodnego jelenia z potężnym porożem. Dumnie przeszedł przez drogę jakieś 100 m przed nami i potem pobiegł przez las... Tu zaznaczę że na Czarną wchodzimy nie zwracając uwagi na szlak LP bo zwyczajnie nie ma tutaj znaków kierujących. Ale drogami leśnymi zawsze można wyjść na szczyt. Tam też dopiero pojawiają się dopiero znaki szlaku. Nieco poniżej szczytu jest też wiata turystyczna - można tu odpocząć, bądź schronić się przed deszczem. A kilka metrów niżej - zaczynają się łąki z pięknym widokiem na okolice. Na tych łąkach warto uważać - wypasane tu są wiosną i latem duże stada bydła - krowy nie zawsze są "potulne jak baranki" :) Zapomniałem dodać, że drogi na szczyt obrośnięte są z obu stron krzakami jeżyn. I za każdym razem (wrześniową porą) obficie owocują. A wiadomo że nie ma nic lepszego niż słodkie jeżyny ;)


widok na pastwiska w Czarnym

Dzisiaj Lipna to zaciszna, nie skażona turystyką dolina. Tutaj możecie zasłuchać się w cichy szept potoku, tutaj odpoczniecie w cieniu wysokich drzew, które zastąpiły ludzi. Dawnej Lipnej już nie poznamy. A jednak - warto zobaczyć i zapamiętać ją taką, jaka jest - bo czas płynie, i miejsce to zmieni się, czy tego chcemy, czy nie.






Źródła informacji:
Luboński P. (red.), 2012, Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Pruszków
Grzesik w., Traczyk T., Wadas B., 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej, Warszawa
Majewski J., 2014, Cmentarze z I wojny światowej w Beskidzie Niskim i na Pogórzu, Skołyszyn
Czajkowski J., 1999, Studia nad Łemkowszczyzną, Sanok
sekowa.info.
tablica na drzwiach w Lipnej
lemko.org