Zanim wejdziesz, przeczytaj :)

1) Materiały wykorzystane przez nas ( zdjęcia, rysunki, opisy ) służą tylko celom dydaktyczno - informacyjnym, nie czerpiemy z działalności żadnych korzyści. Wykorzystujemy materiały zarówno własne, jak również pozyskane w internecie, lecz tylko by ukazać czytelnikom piękno naszego świata :). Materiał internetowy pozyskujemy legalnie (nie jest on zastrzeżony prawami autorskimi, pochodzi ze źródeł masowych i edukacyjnych) - nie kradniemy niczyjej pracy. Jeśli jednak znajdziesz u nas swoje materiały bez wyraźnej zgody (mogło zdarzyć się niedopatrzenie z naszej strony) i poczujesz się urażony - prosimy, poinformuj nas, a natychmiast znikną one z naszych łamów :)
2) Blog nie ma charakteru naukowego. Jest to strona popularyzatorska. W miarę naszych możliwości (i ponieważ historia to nasze hobby) staramy się jak najwięcej umieszczać informacji historycznych oraz korzystać z literatury tematycznej, niemniej nie gwarantujemy "nieomylności" :)
3) Ilustracje opatrzone znakiem wodnym są naszą prywatną własnością. Jeśli znalazłeś tutaj przydatną ilustrację - napisz do nas. Podobnie rzecz ma się z zamieszczanymi tekstami.

Komentarze

Przywracamy możliwość komentowania wpisów na blogu. Oczywiście przypominamy, że komentarze anonimowe nie będą mogły liczyć na odpowiedź :)

środa, 30 kwietnia 2014

Akcja Wisła

Witajcie,

dzisiaj mamy dla Was małą lekcję historii. Historii trudnej, kontrowersyjnej i - do dzisiaj jednoznacznie nie wyjaśnionej. Chcemy przedstawić Wam Akcje "Wisła", niszczycielskie dzieło komunistycznej władzy. Można rzec więcej - to była zbrodnia na Beskidzie Niskim i Bieszczadach, której ślady spotykamy bardzo często po dziś dzień.

Rozumiemy, że wielu z Was pewnie wie coś niecoś na temat tych czasów, niektórzy zapewne wiedzą całkiem sporo. I pewnie z nie każdym Naszym słowem się zgodzicie. Ale prosimy o kulturalne słowa w komentarzach. Zarazem artykuł będzie tylko krótką syntezą - nie sposób bowiem jest tak wiele opowiedzieć...

Sotnie UPA w płd - wsch Polsce w latach 1944 - 1046 /źródło: www.kuzmicz.pl/
Zacznijmy od przyczyn. Cóż zapoczątkowało te okrutne działania?

Jedną z głównych przyczyn była działalność oddziałów UPA - Ukraińskiej Powstańczej Armii na terenie Polski południowo - wschodniej. Działalność ta nasiliła się po zakończeniu II wojny światowej. Jednak z UPA walczyli Polacy (m. in. AK) już w latach 40 na Kresach Wschodnich. Wiązało się to z Rzezią Wołyńską - wielkim mordem prowadzonym przez OUN i UPA. Jego ofiarami padali głównie Polacy, ale także np. Żydzi oraz sprzyjający Polakom - Ukraińcy. Działania te były planowane de facto jeszcze przed 1939 rokiem (Szcześniak, Szota, 2013).
Antagonizmy Polsko - Ukraińskie mają swoje korzenie już w XIX wieku - a powstały głównie za sprawą zaborców, szczególnie Austro - Węgier. Wzajemna nienawiść była "na rękę" zaborcy - dzięki temu bowiem mógł spokojnie działać zarówno na ziemiach Polski, jak też i dzisiejszej Ukrainy, bez obaw o ewentualne powstanie. Ukraińska świadomość narodowa wykształciła się (trzeba to przyznać) dość późno, bo w połowie XIX wieku. "Eksplodowała" wraz z wybuchem Wielkiej Wojny - wtedy to m. in. formowano ukraińskie jednostki wojskowe, np. Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych u boku Armii C. K. Polsko - Ukraińskie zmagania wzmogły się w 1918 roku, podczas walk obydwu narodów, dążących do niepodległości. Spór wynikał o sporne tereny - m. in. Lwów. Jak wiemy z historii My utrzymaliśmy niepodległość, Ukraińcy - ich ziemie podzielono między Polskę i ZSRR. Zarazem trzeba tu nadmienić Polsko - Ukraiński sojusz przeciwko bolszewikom. Ukraińcy walczyli m. in. w Zamościu i okolicach w 1920 roku.

Łemkowska rodzica z Powroźnika, fotografia sprzed wysiedleń /ze zbiorów p. Zbigniewa Petryszaka/
Komunistyczne władze za bezpośrednią przyczynę rozpoczęcia Akcji "Wisła" podawały śmierć Gen. Karola Świerczewskiego (28. 03. 1947) w Jabłonkach pod Baligrodem. Jego konwój wpadł wówczas w zasadzkę UPA, zorganizowaną prawdopodobnie przez sotnię "Hrynia". Czy to był prawdziwy powód? Wielu historyków i badaczy przeszłości podaje argumenty za tym, że to był tylko pretekst, a akcję przygotowano dużo wcześniej. O samej zaś śmierci generała różnie się mówi - są nawet głosy, że generał mógł zostać zamordowany przez swoją obstawę na rozkaz "z góry". Są na to nawet dowody- w Muzeum WP w Warszawie znajduje się mundur, który w chwili śmierci miał na sobie generał. Na plecach odkryto uszkodzenie materiału sugerujące pchnięcie nożem w plecy (zapewne w samochodzie, przez kogoś ze świty siedzącego na tylnym fotelu). Plan był więc misternie opracowany.
Śmierć Świerczewskiego posłużyła "Władzy Ludowej" - była istną propagandową bombą atomową. Zorganizowano wielkie obchody pogrzebowe generała, wtedy też "postanowiono" rozwiązać problem band UPA ostatecznie. By podburzyć społeczeństwo, komuniści za pomocą mediów rozpowszechniali różne informacje związane ze śmiercią Świerczewskiego - np. że "Hryń" od czasu zabicia generała nosił jego płaszcz i czapkę - nie wiadomo tak na prawdę ile w tym prawdy jest.

Prawdą jest że UPA chciała utworzyć "Zakierzońskiego Kraj" na terenie Płd. - wsch. Polski, i próbowała siłą odbić te tereny z rąk Polski i ZSRR. Nie przebiera również w środkach - terroryzowała mieszkańców, atakowała oddziały wojska i WOP-u ( Wojsko Ochrony Pogranicza). Z jej rąk zginęło wielu ludzi, w tym wielu cywili.
Nie wszędzie jednak jej działalność była taka sama. Akcja Wisła objęła również tereny, gdzie UPA w ogóle lub niemal wcale nie działała. Ogółem na CAŁYM terenie Polski było wówczas jedynie 2500 banderowców - UPA wówczas dogorywała...

przydrożny krzyż w Świerzowej Ruskiej
Już w styczniu 1947 roku (a więc przed śmiercią Gen. Świerczewskiego) wojsku nakazano przygotować listy rodzin ukraińskich( na terenach Bieszczadów, Beskidów: Niskiego i Sądeckiego oraz tzw. Rusi Szlachtowskiej) które nie zostały wysiedlone w latach 40. Plan przesiedlenia powstał w lutym - jego autorem był Gen. Stefan Mossor - to on właśnie dał propozycję wysiedlenia Łemków na "Ziemie odzyskane". On też tą akcją dowodził. Choć zasłużony dla kraju w wielu walkach, tym działaniem splamił swój żołnierski honor.
Zastępcami poszczególnych kierownictw zostali:
Płk. Józef Hibner- do spraw KBW
Ppłk. Bolesław Sidziński - odpowiedzialny za sprawy "polityczno - wychowawcze"
Grzegorz Korczyński (wiceminister Bezpieczeństwa Publicznego) - zastępca ds. bezpieczeństwa

Minister MON marszałek Michał Rola - Żymierski zwrócił się do ministrów obrony narodowej Czechosłowacji i ZSRR o szczelne zamknięcie granic - w celu zablokowania drogi "niedobitkom band" (15.04.1947).
Oficjalną uchwałę o rozpoczęciu Akcji Wisła podpisano 24. 04. 1947 roku. Akcję rozpoczęto 28. 04. 1947 roku.

Do akcji skierowano 4 Dywizje Piechoty (6 DP, 7DP, 8 DP, 9DP) oraz Dywizję KBW, a także oddziały WOP i MO.

Władze odpowiednio przygotowały się do przeprowadzenia Akcji. Postawiły sobie dwa główne cele:
1) Całkowite zniszczenie UPA na terenie Polski
2) Przesiedlenie ludności Ukraińskiej ( oraz Łemkowskiej i Bojkowskiej) na tereny :"Ziem odzyskanych" - na północ i zachód Polski.
Propaganda państwowa głosiła, że przesiedlenia są niezbędne by odciąć UPA od baz aprowizacyjnych. Przesiedleńcy mieli być osiedlani w "bogatych" dzielnicach kraju, mieli dostać pełne wsparcie i opiekę państwa. Różnie to bywało. Już same wysiedlenia były ciężkie - WP, KBW i WOP nierzadko prześladowali wysiedlanych. Ludzie byli nierzadko bici i okradani. Zdarzały się też przypadki zabijania ludzi przez żołnierzy, np. w Karlikowie, Woli Niżnej czy Daliowej. Niewiele czasu mieli na spakowanie dobytku - oficjalnie 2 godziny, a w praktyce często dużo mniej...
Rodzina miała prawo zabrać inwentarz żywy, 25 kg na osobę niezbędnej odzieży, naczyń itd. oraz zapas żywności i narzędzia rolnicze


żołnierze sotni Chrina lub Stiaha, 1948 r /źródło-na końcu art./
Teraz przejdziemy do terenów Łemkowyny. Trudno bowiem byłoby Nam omówić całe bolesne dzieje Bieszczadów czy Pogórza Przemyskiego - tam UPA działała aktywnie, ba - do roku 1947 właściwie miała przewagę nad słabym jeszcze WP. Spłonęło tam wiele polskich domów, zginęło wielu ludzi.. Na Łemkowynie było zupełnie inaczej. Mimo przedwojennego podziału wewnątrz Łemków (na czujących się Karpatorusinami, prorosyjskich i pro ukraińskich) - Łemkowie nie wspierali masowo działalności UPA ani OUN - u. Szczególnie na Łemkowynie Zachodniej Łemkowie nie wspierali dobrowolnie banderowców. UPA miała tutaj wsparcie jedynie w okolicach Pętnej, Małastowa i Ropicy Ruskiej - znanych już przed wojną z pro ukraińskiego nastawienia. Reszta wsi zdecydowanie była przeciwna UPA. Banderowcy, jeśli otrzymywali tutaj pomoc - to jedynie siłą, grożąc bronią mieszkańcom. Podobnie wyglądał "werbunek" do sotni.  Łemkowie bardzo rzadko wstępowali do UPA - i to zazwyczaj pod przymusem. Jedynym wyjątkiem może tu być sotnia "Smyrnego" - Michała Fedaka, Łemka. Różnie jednak się o tej sotni mówi. Działała głównie na terenie Czechosłowacji, a na tereny Polski  przechodziła w celach dywersyjnych i aprowizacyjnych. Wg wielu źródeł sotnia ta składała się z młodych chłopców, którzy po zakończeniu działań partyzanckich (przeciw Niemcom) kryła się przed zaciągiem do WP i Armii Czerwonej. Do sotni wciągano ich siłą. Sotnia prawdopodobnie nie posiadała nawet pełnego stanu uzbrojenia. Nie ma też na swoim koncie mordów czy walk z wojskiem - prawdopodobnie jedynie ofiarą oddziału padło 6 WOP - istów we wsi Żydowskie. W powiecie gorlickim działała też sotnia "Brodycza". Natomiast w rejonie m. in. Komańczy działała sotnia "Stacha". W rejonach Jaślisk działała sotnia "Lisa". Zarazem, obiektywnie patrząc nie można zupełnie wykluczyć udziału Łemków w UPA. We wschodniej Łemkowynie poparcie dla UPA było nieco większe - jednakże i tam Łemkowie nie stawali masowo w szeregach UPA, nie walczyli z Polakami. Łemkowie pojawiali się tutaj w sotniach często, lecz nie masowo. Dowodem na to jest chociażby właściwie brak nazwisk łemkowskich pośród banderowców, a także brak ich w rejestrze poległych. Oczywiście, zdarzały się wyjątki. Nie ma chyba bowiem na ziemi żadnego narodu bez wewnętrznych podziałów czy też stu procentowo zgodnego w każdej sprawie. Tak też i wśród Łemków zdarzali się ludzie sprzyjający ideologii OUN-u, lub też przystępujący do UPA z innych powodów - ze strachu, bądź też z zemsty. Nie było jednak masowego udziału Łemków w walkach z Polakami na terenie Beskidu Niskiego..

Cmentarz w nieistniejącej wsi Żydowskie
 Jeszcze raz wróciny na Łemkowynę Wschodnią. Wielu z Was pewnie wie o utworzonej tu po Wielkiej Wojnie "Republice Komańczańskiej" - małego tworu państwowego, skupiającego około 30 wsi ze stolicą w Komańczy. Państwo to chciało połączyć się z przyszłym państwem ukraińskim, co z oczywistych powodów się nie udało. Mieszkańcy tutejszych terenów byli jednak pod większym wpływem organizacji ukraińskich niż mieszkańcy Łemkowyny Zachodniej. Tutaj również UPA mogło liczyć na sporadyczne wsparcie. Tutaj pewna liczba mężczyzn zasiliła sotnie UPA, m. in. sotnie Hrynia i Stiacha. Niektóre źródła podają, że sotnie te były złożone wyłącznie z Łemków. Zdania są podzielone. Zapewne nie jest to do końca prawda, skoro podczas przesiedleń Polska ludność chroniła w miarę możliwości Łemków przed wywozem. Chociaż trzeba przyznać, ze sam Hryń (Chrin) był Łemkiem. Nie czuł się nim chyba jednak, skoro palił łemkowskie zabudowania, np. w Króliku Wołoskim, Desznie czy Lipowcu.. Także i tutaj  w dużym stopniu "pomoc" dla UPA w rzeczywistości była wymuszona siłą i gwałtem.Mimo poparcia dla idei OUN-u czy utworzenia "Samostijnej Ukrainy" nie wszyscy "oświeceni" Łemkowie chcieli za te ideały ginąć, czego przykładem  jest chociażby powieszenie w Polanach Surowicznych  jednej osoby za zdradę "Ukrainy", chociaż wieś znana była jako ostoja nacjonalizmu ukraińskiego.. Wielu Łemków zresztą wstępowało tutaj do UPA z obawy przed WP, lub też z zemsty, by pomścić nadużycia przez WP dokonane, czy też uniknąć wywozu na wschód lub zachód.

Sotnie działające na Łemkowynie pochodziły jednak pierwotnie z zewnątrz - składały się dużej mierze z Ukraińców, z terenów leżących dzisiaj w granicach Ukrainy.
Ukraińcom zależało na wcieleniu Łemkowszczyzny w granice swojego przyszłego państwa. Nie uznawali odrębności etnicznej Łemków, Bojków czy Hucułów - wszyscy byli wg nich Ukraińcami. A jednak Łemkowie nie chcieli "zostać" Ukraińcami - o czym świadczy chociażby tragedia Talerhoffu w czasach Wielkiej Wojny czy Schizma Tylawska o międzywojniu, kiedy to wielu Łemków, szczególnie w Zach. części Łemkowyny przeszło na prawosławie (z grekokatolicyzmu). OUN nie przyjmował jednak tego do świadomości - o czym świadczy chociażby działalność "Proświty". Gdy przybył okupant hitlerowski, Łemkom wydawano, często wbrew ich woli, Kenkarty przypisujące ich ukraińskiej narodowości. Łemkowie również nieprzychylnie patrzyli na grasującą policję ukraińską, kolaborującą z hitlerowcami (popatrzcie na artykuł o Bartnym ). UPA jednak za wszelką cenę chciało "nawrócić" Łemków i zająć w przyszłości Lemkowyne - wcielić do państwa ukraińskiego. Stąd też Odcinek Nr 1 "Łemko" - obszar działania UPA. "Problem" w tym, że odcinek "Lemko" obejmował działaniem głównie.. Bieszczady - tereny Bojkowszczyzny i ziemie zamieszkałe przez rdzennych Ukraińców. Znane są dokumenty zdobyte na OUN i UPA, w których to banderowcy uskarżali się na "ścigających ich po lasach z karabinami Łemkach". Na BN banderowcy przenieśli się tak na prawdę dopiero później - podczas ucieczki na Zachód. Wtedy to, liczne niedobitki banderowców wycofywały się do Niemiec i Czechosłowacji, po drodze paląc mienie pozostawione przez dawnych mieszkańców, by nie dostało się w ręce nowych osadników. Nawet te sotnie i czoty, które przebywały w BN od 1945 - 1946 roku nie były tu mile widziane. Mieszkańcy jednak byli bezsilni, i bezbronni. WP początkowo słabe, później również nie było oparciem dla ludzi - wojskowi bowiem traktowali Łemków jak banderowców i nacjonalistów, i karali za każdą "pomoc" upowcom pacyfikacjami - mieszkańcy byli wówczas bici, niszczono ich mienie, niekiedy również dochodziło do zabójstw. A upowcy? Ci stosowali zasadę "silnej ręki" - mieli broń, więc mogli "prosić o pomoc" Łemków. Zabierali więc po wsiach jedzenie, odzież i inne dobra. Opornych mordowano. Wiele kobiet łemkowskich zostało skrzywdzonych przez "striłców". Upowcy wymuszali często nocleg w chałupach. Często wtedy wojsko karało mieszkańców, posądzając ich o sprzyjanie UPA (tak było np. w Banicy). De facto niewielu Łemków UPA W OGÓLE na oczy widziało...

Jednak prawdą jest, i nie można o tym zapomnieć, że wojna w Beskidzie Niskim nie skończyła  się w maju 1945 roku. Nadal ginęli tutaj Polacy, Łemkowie i Ukraińcy służący w szeregach UPA. Krew płynęła tutaj jeszcze długo..

Wiele można mówić zarówno o UPA na Łemkowynie, jak też i o wysiedleniach Łemków.
Nie można też pominąć Obozu Pracy w Jaworznie -po wojnie władze przejęły poniemiecki obóz koncentracyjny (filia Auschwitz) i urządziły tam obóz dla "zdrajców i volksdeutschów". W praktyce zamykano tam zarówno volksdeutschów ze Śląska jak i żołnierzy AK, Niemców, innych obcokrajowców - powołano również podobóz dla ludności Ukraińskiej. Ogółem zamknięto tam 3873 osoby pochodzenia ukraińskiego - Łemkowie stanowili około tysiąca więzionych. Michał Ciciło z Małastowa był najmłodszym więźniem Jaworzna - miał wówczas 15 lat...
Akcja "Wisła" tak na prawdę byłą aktem końcowym tragedii Łemkowyny. Wysiedlenia bowiem rozpoczęły się tak na prawdę w 1944 roku, a dobrowolne wyjazdy ( nie zawsze zresztą dobrowolne) organizowano już w 1941 roku - za niemieckiej władzy.
Według różnych danych w 1946 roku żyło w BN d 20 tys. do nawet 80 tys. Łemków.  A ilu ich wcześniej żyło w BN? Według różnych źródeł i różnych badaczy w 1939 roku było ich tutaj 108 tys. - 130 tys., a niektórzy podają nawet większe liczby.

Pozostałości zabudowy w Jaworniku
Co pozostało po wysiedleniach? Pozostały opuszczone świątynie, cmentarze, domy. Często tragiczne były losy pozostawionego mienia. Domy zazwyczaj sprzedawano  nowym osadnikom na... opał. Cerkwie często niszczały - szczególnie wiele ich przepadło w Lemkowynie Wschodniej. Częśc spaliło UPA, część - zniszczono po wysiedleniach. Cześć rozpadła się, pozbawiona opieki. Żydowskie, Nieznajowa, Radocyna, Szklary, Lipowiec.. Długa jest ta lista, niestety. Do dziś przetrwało wiele połemkowskich cmentarzy. Smutny na ogół to widok - upadające, lub już upadłe krzyże, trawy, drzewa wyrastające z grobów.... Przyroda odebrała "co swoje". Wiele wsi, dawniej ludnych i gwarnych - dziś nie istniejących. Nie sposób ich wymienić tutaj - Polany Surowiczne, Lipowiec, Banica k. Gładyszowa, Rostajne... To tylko przykłady. Pamiątką po tych miejscowościach są przydrożne krzyże i kapliczki, cmentarze, a dla wprawnych oczu - ślady po chyżach i piwnicach... Innym przykładem "wykorzenienia" stąd dawnych mieszkańców są zmiany nazw wsi (np. Ropica Ruska na Ropica Górna, Uście Ruskie - Uście Gorlickie) czy też zalesianie terenów, opuszczonych przez mieszkańców, co ma np. miejsce w MPN. Już samo powstanie MPN wiąże się z "reinkarnacją środowiska naturalnego na terenach opuszczonych przez osadnictwo ludzkie". Trzeba jednak przyznać, że zarząd MPN - u dba o to, co pozostało po Łemkach na terenie nieistniejących wsi.


Akcja "Wisła" zakończyła się w 1951 roku. Mieszkańcom "pozwolono" wrócić dopiero w latach 70. Jednak i wtedy władze utrudniały powrót...
Co przyświecało władzom? Zniszczenie UPA - jedynie 80% upowców zginęło bądź zostało pojmanych, reszta uciekła na Zachód bądź na tereny ZSRR
Walka z "nacjonalistami" - Łemkowie w dużej mierze nimi nie byli, nie tworzyli swojego państwa, nie walczyli też za "Samostijną Ukraine".
Poprawienie losu obywateli - jeśli tak, to bardzo dziwną drogę obrano.
Rząd dążył do ujednolicenia mieszkańców Polski - obcokrajowców, inne nacje etniczne, inne wyznania - były prześladowane i starano się ich pozbyć. Łemkowie mieli być wynarodowieni - mieli stać się Polakami.
Pozostali jednak sobą, zachowali swoją odrębność - swoją kulturę, religię i język. I pamięć o dawnych czasach. Chwała Bogu...

Temat działalności UPA na Łemkowynie wciąż jest de facto nie wyjaśniony. Badaczom brakuje obiektywizmu, dystansu do sprawy. Zazwyczaj mówi się albo o masowym udziale Łemków w UPA, albo o zupełnym braku zainteresowania sprawami Ukrainy. Sprawa chyba nie jest taka prosta. W zachodniej części Łemkowyny Łemkowie nielicznie do szeregów UPA wstępowali, nawet Ci, którzy przed wojna mieli powiązania z OUN. Wschodnia Łemkowyna, będąca pod Ukraińskim wpływem od początku XX wieku była dość mocno pro - ukraińsko nastawiona, i tutaj sotnie mogły liczyć na przychylność. Jednak i tutaj chyba nie można mówić o masowym udziale Łemków w walce z Polską. Temat czeka na wyjaśnienie..

Podsumowując, podczas Akcji "Wisła wysiedlono z poszczególnych terenów następującą liczbę osób:
Powiat Nowy Sącz: 8920
Powiat Nowy Targ: 387
Powiat Gorlice: 11 894
Powiat Jasło: 1011
Powiat Krosno: 698
Z powiatów Sanok i Lesko wysiedlono kilkanaście tysięcy Łemków i Bojków....


Jak wiele straciła Łemkowyna BEZPOWROTNIE?


Opuszczona cerkiew w Króliku Wołoskim (wieś  nieistniejąca)
Cmentarz łemkowski w nieistniejącej wsi Lipowiec


Resztki posadzki na cerkwisku (po cerkwi unickiej) w Radocynie, wsi dziś nieistniejącej
Nikt nie chce mówić o tych latach, krzyczą zazwyczaj jedynie Ci najmniej świadomi tego, co się działo. Nie sądźcie, byście i Wy nie byli sądzeni. A przede wszystkim: Pamiętajcie, lecz WYBACZAJCIE.

Powinniśmy też potrafić przyznać się do winy, nie trwać w skostniałej dumie - nie mamy bowiem powodu do dumy.



Pozdrawiamy Was gorąco**.






Literatura i materiały wykorzystane:

A. B.Szcześniak, 2013 W. Z. Szota, Wojna z UPA. Droga do nikąd.
E. Misiło, 2013,  Akcja "Wisła" 1947, Dokumenty i materiały.
W. Grzesik, T. Traczyk, B. Wadas, 2012, Beskid Niski od Komańczy do Wysowej
Gdzie wspólne źródła..., Pod red. W. Banach, E. Kasprzak, 2007
Pisuliński J., Łemkowie - geneza, przebieg i skutki Akcji "Wisła" oraz wcześniejszych przesiedleń, Łemkowie, pod red. Beaty Machul - Telus, Warszawa 2013

UPA a Łemkowyna (http://www.wsp.krakow.pl/geo/sdorocki/karpaty/upa.pdf)
www.beskid-niski.pl
http://historykon.pl/operacja-wisla-koniecznosc-czy-czystka-etniczna/
pl. wikipedia.org.
fot. żołnierzy UPA z sotni Chrina (lub Stacha) pochodzi z: Krywucki I., 1997, Czego nie powiedziała "Mariczka"
** Nie jesteśmy historykami, nie prowadziliśmy profesjonalnej kwerendy źródłowej - artykuł ma na celu uczczenie pamięci wszystkich, którzy ucierpieli w tamten czas. Prosimy, nie odbierajcie go jako  historycznych i statystycznych rozważań. 

niedziela, 27 kwietnia 2014

Łemkowskie odzienie - strój męski


Witajcie!

Dziś chcemy Wam nieco "odmienić". Owszem, każdy lubi piękne krajobrazy, kwiatuszki i śliczne zwierzaczki - czasem jednak trzeba sobie życie urozmaicać, prawda? Dlatego dzisiaj pokarzemy Wam łemkowski "fason". Mamy nadzieję, że Was to zaciekawi :) Artykuł dzielimy "na pół" - choć pewnie i tak nie uda Nam się tematu nawet w połowie wyczerpać- jest bowiem bardzo rozległy...

Łemkowski strój ludowy zachował się dość długo, bo aż do połowy międzywojnia - podczas gdy u sąsiednich Pogórzan wówczas już był spotykany raczej sporadycznie. Miało na to wpływ wiele czynników, przede wszystkim zakorzeniona wśród Łemków samowystarczalność, a także ubóstwo mieszkańców Lemkowyny. Nie bez znaczenia było także poczucie odrębności kulturowej i etnicznej Łemków - chcieli się wyróżnić od sąsiednich mieszkańców, m. in. Polaków.

Tutaj zaznaczymy - swój artykuł opieramy o badania Romana Reinfussa, prawdziwego znawcy Łemków i Pogórzan, wieloletniego badacza Beskidu Niskiego. Zarazem opisany przez Nas strój dotyczy tzw. Łemkowszczyzny Gorlickiej - czyli Lemkowyny Zachodniej.
Najpierw powiemy coś niecoś o stroju męskim (to nie jest dyskryminacja! :D )
Mówiąc o ubiorze warto zacząć od butów lub nakrycia głowy. My zaczniemy od "góry", czyli od tego, co Lemko nosił na głowie.

Mężczyźni nosili długie włosy  prawie do ramion, raz w tygodniu - w niedzielę smarowane masłem (!). Masło po upływie tygodnia jełczało, w lecie zaś szczególnie wydawało specyficzną, niezbyt przyjemną woń*. Zwyczaj ten zachował się aż do lat 30. XX wieku.
A czym włosy nakrywano? W lecie mężczyźni nosili "uherskie kapeluchy". Były to czarne kapelusze z filcu, z zawinietymi do góry krezami na wysokość główki. Wyrabiano je przeważnie w Bardiovie, a sprzedawano m. in. na targach w Nieznajowej, Zdyni i Uściu Wołoskim. W 2 połowie XIX wieku noszono kapelusze o nieco szerszych krezach ( nawet 40 cm średnicy!) - ich rozmiary zmniejszyły się na przełomie XIX i XX wieku. Główkę kapelusza taczała wstążka czarna lub też czasem czerwona. Kapelusze stare, noszone do pracy napuszczano łojem baranim, przez co stawały się nieprzemakalne (lecz za to kruche i twarde). Kawalerowie zatykali za wspomnianą wcześniej wstążkę "perko" (czyli piórko).


"Uhersky kapeluch", Lemko z Jasionki /R. Reinfuss, 1965/


W zimie, kiedy trzeba było się ogrzać w każdy możliwy sposób (a BN zimy surowe wówczas bywały!) nosili Łemkowie ciepłe czapy baranie. Były i tutaj różne rodzaje czap: Czapy ze skóry o długim czarnym runie, oraz czapki szyte z białego baranka (zwróconego runem do wewnątrz) o okrągłej główce zszytej z 4 płatów skóry, pokryte niebieskim suknem z czerwonymi wypustkami na szwach i czerwonym pomponem z włóczki na szczycie. Brzegi takich czapek obszywano dodatkowo otokiem z czarnego baranka (mia wysokość 5 - 7 cm). Owe otoki były rozcięte po bokach, dzięki czemu w mroźne dni można je było spuścić na kark i uszy, a w wietrzne lub deszczowe dni - ubrać czapkę "tyłem do przodu" i spuszczonym otokiem osłonić sobie twarz.


"Czapka maziarza" - Zagroda Maziarska w Łosiu /SD/


Teraz "przymierzymy" noszone przez Łemków koszule.
Początkowo miały być to koszule krótkie, sięgające zaledwie do pasa. Jednak np. wśród mieszkańców Rychwałdu zachowało się wspomnienie że Łemkowie nosili koszule długie, wypuszczone na spodnie. Wg. Reinfussa mogło to być spowodowane wpływem żyjących blisko Pogórzan.


Lemko ubrany w białą hunię, koszulę, Chołoszni i kyrpci (Kwiatoń)  / R.Reinfuss, 1965/


Koszule szyto z samodziałowego płótna. Powstawała z kilku elementów: stan tworzył jeden złożony poprzecznie kawał materiału, rękawy z prostokątnych kawałków wszywano z boku, pod pachami zaś wszywano kwadratowe "klinczyki". W koszulach starszych krawędź wycięcia na szyję wszywano w okrągłą oszewkę, przez co była silnie pomarszczona. Rękawy były dołem pozbawione mankietów. Na przodzie koszula posiadała proste, zaobrębione na brzegach rozcięcie. Pod szyją wiązało się ja czerwoną tasiemką - "zastiżką".
Na terenach ziemi gorlickiej, w kilku wsiach (Lipna, Czarna, Grab, Wyszowatka, Radocyna, Długie, Rostajne, Jasionka), dziś już w większości nieistniejących, rozpory w koszulach robiono nie na piersiach, lecz na plecach. Wstążki do wiązania koszuli na karku nazywano tutaj "serbky". Ten "fason" był często dla mieszkańców sąsiednich wsi powodem do częstych żartów i kpin.
Koszule "nowsze" miały naszyte na ramionach przyramki ("karczki") i posiadały na ogół niski kołnierzyk stojący lub wywijany na zewnątrz. Przy rękawach występowały mankiety.

Teraz spójrzmy na spodnie. Lemko nosili trzy rodzaje spodni: "Haczy", "Nohalky" i "Chołoszni".
Haczy były szyte z samodziałowego płótna. Posiadały charakter bielizny.
Nohalky wykonywane z płótna oraz szyte z samodziałowego sukna białego (rzadziej czarnego) Chołoszni pełniły rolę odzienia wierzchniego. Tak nohalky jak i chołoszni miały pospolity krój na terenie Lemkowyny. Nogawki zszyte były jednym tylko szwem po zewnętrznej stronie nogi. Nohalky miały jeden rozpór, nad prawą pachwiną. Chołoszni miały natomiast dwa rozpory (jak u dzisiejszych górali z Podhala). Czasem rozpór podszywano białym suknem by zasłonić otwór rozcięcia (np. w Rychwałdzie). Spodnie u góry posiadały obszewkę do przeciągnięcia paska lub sznurka.  Spodnie nie miały zbyt wielu ozdób. Nohalky zdobiono czasem wąskimi "obramkami" - wypustkami z niebieskiego, czerwonego lub (rzadziej) czarnego sukna fabrycznego, wpuszczonymi w szew nogawic. Chołoszni natomiast miały oprócz obramek także krawędzie rozporów obszyte paskiem kolorowego sukna, na zewnętrznych krawędziach wyciętego w ząbki.  Spodnie "starsze" (chołoszni) miały czasem obramkę wzdłuż nogawic i rozporów z czarnego sznurka, zrobionego z owczej wełny.


Lemko na targu w Gorlicach, 1936 rok źródło: NAC/

Lemko w huni z długim włosiem, 1936 /źródło: NAC/


Teraz zobaczmy co Lemko nosił na nogach. Ubierał on skórzane "kyrpci", wykonane z jednego kawałka skóry i przeszyte rzemykiem. Latem ubierano je na lnianą onuckę, w zimie - na sukienną. Kierpce mocowano do nogi nawołoką - wełnianym sznurkiem, okręcanym kilkakrotnie wokół kostki. Czasem dolne partie nogawic wiązano także nawołoką - stosowano ten zabieg zimą, gdy śnieg był wysoki.


Spójrzmy z kolei na ubiór wierzchni.
W lecie Lemko nosił kamizelkę bez rękawów i kołnierza - nazywano ją "łajbyk" lub "bruszlak". "Starsze" szyto z samodziałowego sukna białego, obszytego czarnym sznurkiem (np. Blechnarka). Pod koniec XIX wieku zastąpiły ją "uherskie" ("sine") lajbyky. Szyte były z jasnoniebieskiego sukna. Sięgały nieco poniżej bioder, z tyłu były potrójnie rozcięte, a na przodzie, wzdłuż zapięcia posiadały zdobienia w postaci dwóch rzędów błyszczących guzików, od których szły na boki poziome naszywki z czerwonej wełnianej tasiemki (były długie na 8 cm). Podobne tasiemki i guziki zdobiły często plecy powyżej rozcięcia (np. Rychwałd). W płd części dzisiejszego powiatu gorlickiego i graniczącym z nim fragmencie powiatu jasielskiego zwyczaj noszenia lajbyków utrzymał się do II WŚ. Szyto je wówczas z sukna czarnego lub granatowego (niebieskiego brakowało) i zdobiono metalowymi guzikami i szlakami kolorowych stępnów wzdłuż szwów (Lipna, Długie, Wołowiec, Jasionka itd.).


/źródło: R. Reinfuss, 1965/

/źródło: R. Reinfuss, 1965/


Właściwe odzienie wierzchnie stanowiła hunia - charakterystyczny element łemkowskiego stroju, najbardziej chyba znany. Hunia to kurtka z białego lub też czasem brązowego sukna samodziałowego, sięgająca połowy ud. Posiadała bardzo prosty krój. Stan i góna część rękawów wykrawano z jednego, złożonego w poprzek materiału. Hunia posiadała prosty, niski, pojedynczy leżący kołnierz. Dolna część pleców, rozcięta pionowo do pasa, wraz z nie zszytymi tutaj bokami tworzyła trzy, charakterystyczne rozpory. U białych huni brzegi, rozcięcia kieszeni i kołnierz obszywano czarnym wełnianym sznurkiem. Z niego też robiono trzy pętle i hlombyky (czyli głąbiki - nazywane dziś też potocznie "haftkami") służące do zapinania huni z przodu. U huni ciemnych zdobienia również robiono z czarnego sznurka, przez co były mało widoczne.


krótki kożuch barani (wybaczcie słabą jakość) - Zagroda Maziarska, Łosie /SD/

"strój maziarza" - Zagroda Maziarska, Łosie /SD/


Czasem spotykano też hunie brązowe. Miały one zamiast trzech rozcięć wszyty od pasa płat materiału, poszerzający kurtkę z tyłu. Obszywano je czerwonym sznurkiem, a na zakończeniu rękawów, od zewnątrz układano trzy trójkąty (środkowy trójkąt był wyższy od bocznych). Taką hunię spotkano w Bednarce.
Spotykano też inny rodzaj huni brązowej (z sukna). Miały one plecy gładkie, z dwiema kloszowymi fałdkami wszytymi w bok, niżej bioder (nazywano je kryła - skrzydła) - zamiast trzech rozcięć wspomnianych wcześniej. Po bokach kryle obszywano kolorowymi sznurkami. Towarzyszył im szlak ze stębenka w kolorze czerwonym, zielonym i żółtym. Wszystkie hunie łączył jeden, charakterystyczny motyw zdobniczy - ozdoba dolnej partii rękawów w kształcie trójzębnej patki, obwiedzionej sznurkiem.


Lemko ubrany w czuhe z owalnym kołnierzem (Bednarka) /źródło: R. Reinfuss, 1965/


Hunie noszono latem, wiosną - a co Lemko ubierał w zimie? Oczywiście czuhe!
Narzucano ją zimą na hunie, bądź też czasem na barani kożuch. Czuha to płaszcz z samodziałowego sukna brązowego, sięgający do połowy łydek. Zarzucano go na ramiona - luźno zwisające rękawy pełniły funkcję kieszeni. Czuhę wykrawano z sukna o podwójnej szerokości, złożonego na pół - dwa płaty sukna zszywano z sobą przed folowaniem wełnianą nicią (dzięki czemu szew zupełnie zanikał w procesie folowania). Z przygotowanego w ten sposób materiału odcinano po bokach dwa "kliny" w taki sposób, by po złożeniu tworzyły się krótkie (do łokci) rękawy. Nie wszystkie czuhy były identyczne. Na terenach niektórych wsi (np. Konieczna, Gładyszów, Wirchne, Rychwałd) przód czuhy rozcinano w kształcie litery T, krawędzie przecięcia rozchylano na zewnątrz i przyszywano do nich czworokątny, brązowy kołnierz. Spadał on do tyłu, do połowy pleców. Przecinały go (w poprzek) trzy białe pasy, a od dołu zdobił go szereg frędzli (tzw. toroków) wełnianych - białych lub czarnych, sięgających do kolan. Rękawy doszywano na wysokości łokcia. Zdobiły je również frędzle, tak jak przy kołnierzu. Czuha z przodu była otwarta, jedyne zapięcie stanowił rzemień z klamrą, doszywany na wysokości piersi. Mieszkańców zachodniej Lemkowyny, noszących takie czuhy nazywano "Torokary".


Gorlice, delegacja Łemków przybyła na uroczystości 3 - majowe, 1932 rok /źródło: NAC/


Nieco na wschód nosili Łemkowie czuhy bez wywiniętych brzegów, z owalnie wyciętym otworem na szyję. Do krawędzi doszywano kołnierz w kształcie owalnej "pelerynki" sięgającej do ramion, z tyłu przechodzącej w prostokątny płat ozdobiony na dolnej krawędzi jednym pasem białym i takimi sznurkami (nazywanymi czasem "świeczkami"). Z przodu płat posiadał dwa trapezowate wyłogi, przyszyte do brzegów czuhy. Rękawy, na ogół dołem zeszyte, nie posiadały zdobień. Krawędzie czuhy i kołnierza zdobił natomiast biały sznurek wełniany, pod szyją pozostawiony "wolny" w celu umożliwienia zawiązania.

W Bednarce i Rozdzielu czuhy na plecach, zamiast prostokątnego płata posiadały krój elipsy, o brzegach obszytych białym sznurkiem z małymi pętelkami co kilkanaście cm. Pętelki te nazywano pupky lub cycky. Stąd też wzięło się określenie nadane mieszkańcom Rozdziela, Bednarki i Woli Cieklińskiej - Pupaki (lub Cycaki).
Czuha wyróżniała Łemków od innych grup etnograficznych - zarówno Polskich (poza kilkoma wyjątkami w Pogórzańskich wsiach, które to czuhę przyjęły do siebie od Łemków) jak i ruskich. Na zachodzie czuha sięga do Popradu - nie występowała np. na Rusi Szlachtowskiej. Na wschodzie, na terenie Bokowszczyzny można ją było spotkać tylko w części zachodniej, między Sanem a Baligrodem. Czuha z białymi trokami spotykana była także na zakarpackiej Lemkowynie na północ od Świdnika i Mezilaborec. Omawiane wcześniej frędzle wełniane to "trend" pochodzący z terenów Morza Śródziemnego, przybyły do Nas przez Bałkany.


rodzina łemkowska z powiatu jasielskiego, 1935 rok /źródło: NAC/


Łemkowie nosili także kożuchy. Były ich dwa rodzaje: Krótki, biało wyprawiany "serdak" bez rękawów oraz kożuch długi,po kolana, z rękawami. Serdak noszono przy pracy, w dni chłodne, zamiast kamizelki. Kożuch długi natomiast był elementem odświętnym, na wyjazdy. Pierwotnie długie kożuchy były białe, później brązowe. Posiadały czarny barani kołnierz i oprymę z przodu, a wzdłuż zapięcia na piersiach i przy zakończeniu rękawów miały naszyte patki z białego lub czerwonego safianu, przewleczone paseczkami kolorowych skórek (np. zielonych). Długie kożuchy na Lemkowynie noszono rzadko - kupowano je w miastach podgórskich, stąd zapewne lokalne określenie "polski kożuch", używane np. w Małastowie.
Zimą Łemkowie "dbali" także o "komfort" swoich dłoni. Nosili grube, wełniane rękawice - rukawyci, przywiazane na sznurku przewleczonym wokół karku. Szczególnie często spotykano je u woźniców. Rukawyci robiono często metodą "ozdobną", na specjalnej formie, pełniącej jednocześnie rolę małych krosen. Robiono je w kolorze biało - brązowym.

Męski strój uzupełniał "kupiecki pas" lub "czermes" (trzos) - pas o szerokości 10 - 15 cm w postaci skórzanego worka ściąganego przy jednym końcu rzemykiem, zapinany z przodu na jedną - dwie sprzączki. W XIX wieku Łemkowie nosili podwójne, szerokie na 20 - 25 cm pasy, zdobione tłoczeniami. Pasy te miały dużą kieszeń z boku, zapinaną na 4 rzemyczki ze sprzączkami. Pasy te w międzywojniu zwano bądź to"juhaskimi "np. w Bartnym) bądź też"huculskimi". Już wtedy były rzadko spotykane.


Zjazd Górali (Podhale, Huculszczyzna, Lemkowyna), Kraków 1934 /źródło: NAC/


Lemko wyruszając "w świat" zamierał "kobiouke" - skórzaną torbę, w króej przenosił jedzenie i drobne przedmioty. Torba posiadała szeroką, półkolistą klapę zdobioną tłoczeniami. Łemkowie czasem nosili torby borsucze - spotykano je jednak bardzo rzadko.

No, tyle o stroju męskim - jak widzicie temat jest bardzo obszerny. Mamy nadzieję, ze kiedyś opiszemy także odzienie noszone na Lemkowynie Wschodniej.

Dziękujemy za odwiedziny i dobre słowo. I prosimy, mówcie o Nas znajomym, przyjaciołom - może i Oni znajdą tutaj coś dla siebie? A  może wśród Was znajdą się chętni do współpracy? :)

Dziękujemy również Narodowemu Archiwum Cyfrowemu ( NAC )  za udostępnienie zdjęć.






Pozdrawaimy serdecznie,

Ostante zdravy





* Pisząc artykuł korzystaliśmy z: R. Reinfuss, Strój Łemków [w:] Z. Żarnecka, 1965, Nad rzeką Ropą. Zarys kultury ludowej Powiatu Gorlickiego.
** ilustracje pochodzą z powyższej publikacji, zbiorów własnych oraz ze zbiorów NAC.

piątek, 18 kwietnia 2014

Wielka Noc

Witajcie,
znaleźliśmy trochę czasu między myciem okien i pieczeniem serownika (jakoś nie ma u nas tradycji mazurka :D) by napisać króciuteńką notkę. Dziś chcieliśmy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji nadchodzących świąt Wielkanocnych. Jest to czas szczególny, kiedy gromadzimy się przy stole w gronie rodziny i radujemy się nie tylko swoją obecnością ale i Zmartwychwstaniem, które daje nam nadziej na życie wieczne. W tym roku myślę, że są wyjątkowe święta Wielkiej Nocy, gdyż w tym samym czasie świętują je rzymsko katolicy i nasi bracia prawosławni. Wiele z Łemków jest tego wyznania, także sądzimy, że jest to wspaniała okazja do wspólnego radowania się. Czego chcieliśmy Wam życzyć?

Radości z Zmartwychwstania Chrystusa, 
Pokoju, by podczas tych świat, nie wybuchały kłótnie, bądźmy dla siebie mili - to nic nie kosztuje :)
Radości również z tego, że możemy przeżywać te święta w gronie rodzinnym:)
Poza tym wszystkim życzymy wam oczywiście smacznego jajka ostrego chrzanu i pysznej babki, oraz innych słodkich wypieków
Wszystkim, a szczególnie Paniom, które mają nie mają zajętego serca przez swoich wybranków życzymy mokrego Dyngusa, aby ich kawalerowie mocno "zlali" :D

Pozdrawiamy serdecznie:)
Wesołego Alleluja!

/www.kartki.pl/

niedziela, 13 kwietnia 2014

Co w trawie wiosną rośnie - o zawilcu gajowym

Witajcie,
wędrując zapewne nieraz po lasach wiosną natknęliście się na urocze białe kwiatuszki zawilców o liściach (jak dla mnie przynajmniej) przypominających przerośniętą pietruszkę :). Co ciekawe różne ich gatunki  występują nie tylko w naszym kraju, ale z upodobaniem rosną na niemal na całym świecie. Szczególnie odpowiada im klimat chłodny, ale tam gdzie słońce grzeje cały czas mocno (np. strefa podzwrotnikowa) rosną w strefach górskich. Jak już wspomniałam występują te roślinki w lasach, lecz nie tylko. Można je spotkać także, na łąkach górskich, suchych murawach, a także w zaroślach. Roślin ta występuj nie tylko w stanie dzikim, ale rozmaite jej są roślinami ozdobnymi, inne znowu bywają trujące, a jeszcze inne lecznicze.


Zawilec /źródło: www.edunauka.pl/


Dziś chcielibyśmy Wam przedstawić zawilca gajowego. Uznawany jest on na równi, z przebiśniegiem jako zwiastun wiosny. Zakwita bowiem w okresie przedwiośnia, zdobiąc swoim urokiem lasy mieszane i liściaste niemal całej Europy. Co ciekawe jest on rośliną trującą. W dawnych czasach był jednak popularnym lekiem wykorzystywanym w medycynie ludowej. Ze względu na wolne tempo rozprzestrzeniania się uważany jest za roślinę występującą najczęściej w starych lasach.

Jego lokalizacja jest bardzo szeroka. W naszym kraju występuje niemal na całym niżu, rzadziej spotykany jest na terenie Kujaw, północnego Mazowsza i gdzieniegdzie na mazurach. W Tatrach sięga wysokości 1520 m.n.p.m. Poza Polską spotyka się go, aż do wschodniej Rosji i zachodniej Ukrainy. Na południu granicę występowania, wyznacza Stambuł, Grecja, Włochy i północna Hiszpania. Poza tymi naturalnymi siedliskami, gatunek został "zawleczony" na Islandię, występuje też w zdziczałym stanie w Nowej Zelandii i USA.


/źródło: kwietnik.com.pl/



Jeżeli wiemy już gdzie ten gatunek występuje, to zajmijmy się jego wyglądem. Jak już wspominaliśmy pojawia się on wczesną wiosną. Kłącze, to jest część znajdująca się pod ziemią. Posiada ono brunatnoczerwoną, lub żółtą barwę, kształt prosty z licznymi nitkowatymi korzeniami. Dzięki temu, że kłącze jest walcowate i mięsiste, to roślina może bardzo szybko rozwinąć się wczesną wiosną kiedy nie ma na drzewach liści, wykorzystując zgromadzony materiał zapasowy. W części nadziemnej znajduje się łodyga, liście kwiaty (a potem owoc). Jego łodyga ma wówczas długość do 30 cm i jest nierozgałęziona naga lub skąpo owłosiona (że też jej nie zimno:). Na szczycie łodygi tuż pod kwiatem znajdują się trzy liście pod kwiatostanowe. Liście są osadzone na spłaszczonych ogonkach. W katach tych liści nie ma pączków, spomiędzy nich wyrasta jedna szypułka kwiatowa. Wszystkie liście mają kształt tzw. dłoniasto palczasty, każdy z nich jest potrójnie, lub podwójnie wycięty z piłkowanym brzegiem. Czasem w trakcie kwitnienia rozwija się liść odziomkowy, który wyglądem przypomina te występujące na łodydze, jednak on wyrasta wprost z kłącza. Na szczycie łodygi z szypułki wyrastającej z liści pod kwiatostanowych wyrasta zazwyczaj jedne kwiat (rzadko dwa). Posiada on zwykle 6-7 płatków, które od wewnątrz są białe, natomiast ich zewnętrzna strona często jest różowawa. Mają kształt podłużny i owalny, oraz nie posiadają żadnych włosków. Na wypukłym dnie kwiatowym mieszczą się liczne pręciki i słupki. Pęd z pąkiem zwisa na szczycie, dopiero podczas kwitnienia prostuje się. Pęd zamyka się i zwisa o zmroku, orz podczas pochmurnych dni, natomiast podczas słonecznych rozkwita. Kwiaty zapylane są przez owady, mimo, że nie pachną posiadają dużą ilość pyłku kwiatowego. Możliwa jest też samopylność. Owoce które te rośliny wytwarzają są szorstkie owłosione, jednonasienne niepękające niełupki. Zbierają się one w jeden zbiorowy owoc. Podczas kwitnienia jest trudna do pomylenia z jakimkolwiek innym kwiatem, jej owoc jest podobny do zawilca żółtego.



zawilec "od stóp do głów" ;) /pl.wikipedia.org/


Zawilec mimo tego, że wytwarza owoce a w nich nasiona rozprzestrzenia się wegetatywnie tzn, przez kłącza. Wg dawniejszych źródeł własnie głównie przez kłącza te rośliny się rozprzestrzeniały. Obecne badania dowodzą, że zarówno jeden jak i drugi sposób rozmnażania jest istotny.


/www.tapeciarnia.pl/



Na początku wspominaliśmy, że jest to roślina trująca. Trucizna zawarta w tym uroczym kwiatku wykazuje działanie drażniące na skórę, kontakt z rozgniecioną roślina lub jej sokiem powoduje zaczerwienienie i występowanie pęcherzy. Bardzo niebezpieczny w skutkach może być kontakt nieumytej dłoni z oczami lub ustami - spowoduje stan zapalny. Rzadkie są przypadki spożycia, ze względu na gorzki smak. Jeżeli jednak się już zdarzy, następuje wówczas zapalenie błony śluzowej, jamy ustnej i żołądka. W takim przypadku nie wolno prowokować wymiotów. Konieczne jest płukanie żołądka, należy także podawać choremu duża ilość płynów. Warto też zwrócić uwagę, by nie wypasać bydła w miejscach występowania tych tej rośliny, gdyż skutki zatrucia będą podobne jak u człowieka. Co ciekawe po wysuszeniu, roślina w dużej mierze traci swoje właściwości trujące.

Skąd nazwa zawilec? Jak się okazuje naukowa nazwa  rodzajowa (Anemone) pochodzi  ze starych pism Theofasa i Piliniusza Starszego, gdzie autorzy wspominają właśnie o zawilcu gajowym. Nazwa przez nich użyta pochodzi z greckiego słowo anemo oznacza tam wiatr. Ma to prawdopodobnie związek z tym, że roślina ta bardzo łatwo gubi kwiaty na wietrze, lub przekonania, że kwitną tylko wtedy gdy wieje wiatr. Niektórzy dopatrują się związków z językiem hebrajskim nit'e na'amanim oznacza roślinę przyjemności. Nazwa gatunkowa nemorosa została wzięta z łacińskiego nemus oznaczający las, związku z tym, nemorosa  oznaczą rosnący w lesie. W Polsce jest znany również pod takimi nazwami jak: koperek, wietrznica, róża wiatrowa, zawiłek, zajęczy maczek, przylaszczka, sasanka gajowa, zawilec biały, niestrętek.


/źródło: http://pttkhts.hg.pl/


Mimo, że wydawało nam się że jest to gatunek chroniony, nie podlega on ochronie gatunkowej i nie wymienia się go na listach roślin zagrożonych. Wg. niektórych źródeł jego siedliska ulegają zniszczeniu na terenach rekreacyjnych, w obrębie dużych miast. Zanikają one też masowo, gdy w wyniku przerzedzenia się drzew, podszycie zarastają jeżynami. Szkodzi im także wypas, oraz deptanie roślin.

Co ciekawe w lecznictwie ludowym z zawilca wytwarzano rozgrzewającą kamforę zawilcową. W dawnych pismach podkreślano wartość tego zioła. Świeżą roślinę stosowano w homeopatii. Wg. niektórych źródeł  jeszcze w XX wieku suszone ziele było stosowane w weterynarii. Świeże rośliny były stosowane przy bólu zębów,chorobach reumatycznych, oczyszczaniu ran, zapaleniu oskrzeli; kłącza żuto w celu "oczyszczenia głowy".  Potencjalne walory lecznicze tej rośliny nie są obecnie znane ze względu na brak badań.


Mimo, że jest to roślina trująca na pod koniec kwietnia stanowi główne pożywienie jeleniowatych. Roślina ta nie szkodzi tym zwierzętom, gdyż posiadają one w swoim układzie trawiennym mikroorganizmy, które neutralizują toksyny. Niestety rośliny te są atakowane, przez wiele gatunków grzybów, powodując deformację rośliny osłabiają wzrost i kwitnienie.


/źródło: www.naogrodowej.pl/


Symbolika zawilca zmieniała się w zależności od ludności. W starożytnym Egipcie i Chinach symbolizował chorobę i śmierć. Starożytni Rzymianie zbierali pierwsze kwitnące okazy zawilca i traktowali je jako talizman chroniący przed chorobami. Odnosząc się do starożytnej nazwy Anemone można go uznać za symbol nietrwałości. Myślimy, ze zarówno dla nas i dla Was jest on przede wszystkim symbolem nadchodzącej wiosny. Obecnie jest symbolem szwedzkiej Chrześcijańskiej Demokracji i Ogrodu Botanicznego w Goteborgu.

Mamy nadzieję, że dowiedzieliście się kilku ciekawych rzeczy o tej uroczo wyglądającej, a jednak trującej roślinie:).
Pozdrawiamy serdecznie :)!




* informacje pozyskaliśmy m. in. z: ogrodnictwoaz.blogspot.com, www.atlas-roslin.pl, www.kul.pl, pl.wikipedia.org, rosliny.urzadzamy.pl

niedziela, 6 kwietnia 2014

Dzik jest dziki, dzik jest zły...

Pewnie pamiętacie ten fragment wiersza "ZOO" Jana Brzechwy:


"Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie Dzika
ten na drzewo szybko zmyka"

Tak tak, dziś przyjrzymy się bliżej "dzikiemu Dzikowi". Zapewne wielu z Was nieraz widziało sameo dzika, bądź też jego ślady odciśnięte w gruncie. 



Dzik (źródło:www.fotoplatforma.pl)



Ale zacznijmy od początku:
Dzik ( Sus scrofa) to duży ssak lądowy z rzędu parzystnokopytnych, rodziny - świniowatych (a jakże!). A spokrewniony jest ze znaną Nam wszystkim z wędlin świnką - dzik jest jej przodkiem. Samica dzika nazywana jest lochą, a samiec - odyńcem. Młode zaś to warchlaki.

Widzicie "szable"?? :) (źródło:www.puzzle.pl)


Dzika można spotkać w wielu miejscach na ziemi: W Europie, Amerykach, Australii, w Afryce Południowej i Północnej, w Azji... Ale zwierz ten "kolonizował" świat "na raty". Naturalna populacja dzika występowała w Europie - oprócz np. Korsyki i Sardynii, gdzie sprowadził go człowiek. Co do Afryki - dawniej na północnej części kontynentu (aż po Saharę) był często spotykany. Dzisiaj jest tam rzadkością. Natomias z kolei ludzie "osiedlili" dziki na terenie Afryki Południowej. Dzika można też spotkać sporadycznie na Płw. Arabskim. W Azji dzik występował zarówno na kontynencie, jak też i na wyspach malajskich, w Indonezji i Japonii. Żyje tam zresztą nadal. Sztuczne populacje pojawiły się w Australii, Nowej Zelandii, obu Amerykach, a także na niektórych wyspach oceanicznych. 


Warchlak (źródło:http://www.panoramio.com/photo/20089187 ,fot.  m.mazur)


Różnie to z dzikiem bywało w Polsce - raz było go za dużo, raz za mało. Np. w latach 30 XX wieku w Polsce było tylko 16 tys. sztuk. W latach 50 nie spotykano go w Polsce centralnej. Na szczęście teraz mamy co najmniej 160 tys. sztuk tych zwierząt - głównie dzięki ... rolnikom - tak, bo wprowadzając duże areały uprawne de facto dali dzikom źródło łatwo dostępnego pokarmu. Oprócz tego rzecz jasna wprowadzono prawne okresy ochronne dla dzików, zimą zaś są regularnie dokarmiane. Dzięki temu można je dziś spotkać często - nawet za często niekiedy na terenie Naszego kraju. Także rzecz jasna w Beskidzie Niskim. Standardowym widokiem w beskidzkich lasach są ślady "kopytek" i wielkie koleiny w ziemi - efekt "pracy" dzików.


tropy dzika (źródło: www.lowiecki.pl)


A jak dzik wygląda? 
Ma krępy, masywny tułów, po bokach spłaszczony. Ciężar ciała opiera się w dużej mierze na przednich kończynach (dlatego też dziki lubią biegać pod górę, natomiast z góry mogą się co najwyżej sturlać). Łeb ma duży i wydłużony, usadowiony na krótkiej, umięśnionej szyi. Dzik ma małe oczka o brązowym odcieniu. Uszy zaś z kolei ma całkiem duże (co prawda nie zajęcze, ale dość pokaźne) i wysoko osadzone, o kształcie trójkąta z zaokrąglonym wierzchołkiem. Głowa zakończona jest ryjem ( to nie obraźliwe określenie! ) zakończonym tarczą ryjową, tzw. tabakierą. Mówiąc "po ludzku" jest to różowy, płaski nos - toćka w toćkę jak u świnki :).  Dzik, mimo że ma krótkie nogi jest niezłym biegaczem. Są one zakończone są 4 "palcami". Palce 3 i 4 zakończone są silnymi racicami. Palce 1 i 2 przechodzą w tzw. "szpile" - podczas stąpania dzik odciska wszystkie 4 palce, pozostawiając charakterystyczny ślad. Wbrew pozorom dzik ma całkiem długi ogon - zwisa mu on swobodnie z tyłu (co pewnie nikogo nie dziwi) i sięga aż do stawu skokowego. Zakończony jest kitą z długich włosów, zwaną chwostem. U dorosłych samców jest ona wyraźniejsza niż u samic. Dzik ma dwie warstwy sierści: Zewnętrzna składa się z dłuższych, sztywnych włosów - szczeciny. Wewnętrzna jest miękka, wełnista. Zima rzecz jasna bardziej rozwinięta jest warstwa wewnętrzna, latem zaś dominuje szczecina. Młode do 4 - 5 miesiąca życia pokryte są pasiastą sierścią. Apropos - sierść dzika nazywa się "suknią".


(źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/55,114873,5806891,,,,6146596.html)


Teraz trochę cyferek. Długość ciała wynosi około 90 do nawet 200 cm. Wysokość (w kłębie) waha się między 55 a nawet 110 cm. Sam ogon może mieć długość 40 cm! Co do wagi - zależnie od płci osiąga 35 - 140 kg w przypadku samic, oraz 54 - 320 (!) w przypadku samców. Może żyć nawet 27 lat, więc całkiem długo. 

Dzik ma bardzo dobrze rozwinięty zmysł węchu (podobnie jak znana Nam świnka). Węchowi nie ustępują też zmysły smaku, słuchu i dotyku. Mimo małych oczek dzik widzi całkiem dobrze - ale że ma oczy rozstawione po bokach głowy, to z tego powodu może coś przeoczyć.


w lesie.. (źródło: zwierzea.wm.pl)


Jest to zwierzę stadne. Stado dzików nazywa się ... watahą (to nie żart). Jest to dobrzy przykład feminizmu - w stadzie bowiem żyją głównie samice - przewodniczką jest "stara locha", prowadząca inne lochy z młodymi. inne osobniki są słabiej związane z watahą. Ogółem stado liczy około 20 osobników. Odyńce zazwyczaj chodzą "wolne". Na żerowisku jednak często można spotkać kilka watach. Taka grupa może liczyć nawet 100 osobników! 
Dziki dobrze biegają - ale galopem mogą przebiec niewiele, zaledwie kilkaset metrów. Natomiast są dobrymi pływakami - dlatego też często żyją blisko zbiorników wodnych. 

Na koniec warto wspomnieć czym dzik się żywi. Prościej powiedzieć chyba, czego dzik zjeść nie lubi.. Zjada bowiem owady żyjące w ziemi, gryzonie, pędraki.. Stąd też jest utrapieniem rolników - szukając bowiem pożywienia, ryje w ziemi. Oprócz tego zjada owoce, orzechy, bukwię, kłącza roślin, grzyby, a nawet padlinę.

Dzik wbrew wierszykowi nie jest aż tak zły. Dziki nie polują na ludzi. Stado, słysząc zbliżających ludzi odchodzi bądź też starannie kryje się pośród drzew i krzewów. Wyjątkiem są lochy z młodymi - są troskliwymi matkami, i lepiej nie uganiać się za warchlakami po lesie - bo mama wcześniej czy później wróci. A wtedy pokaże "bardzo ostre kły". Mowa o szablach - długich kłach, ostrych i niebezpiecznych.

No, dziś tyle, pożegnamy się - mamy nadzieję, że artykuł przypadnie Wam do gustu. Bo chociaż dzik jest popularnym zwierzęciem, tak na prawdę niewiele wie o nim zwykły śmiertelnik ( tak, tak - też się dokształcaliśmy pisząc ten króciutki tekst).

Pozdrawiamy serdecznie ;)


tak więc dzik jest dziki... (źródło:www.wykop.pl) :)



* informacje pochodzą m. in. z: www.lowiecki.pl, dinoanimals.pl, pl.wikipedia.org, itd..